|

Przekwitłam, żeby rozkwitnąć

Urszula Dudziak
Urszula Dudziak
Źródło: TVN24

Gdy słyszy, że kobiety nie nadają się do niczego, bo już nie mogą rodzić dzieci, bierze trąbę i trąbi na cały głos: "tak nie jest!".

Artykuł dostępny w subskrypcji

Urszula Dudziak - wybitna wokalistka jazzowa, tydzień temu obchodziła 78. urodziny. Swój wiek, jak mówi, nosi jak koronę. W mediach społecznościowych publikuje nagrania, na których stara się motywować inne kobiety do afirmatywnego patrzenia na życie. - Pójdą za mną i poczują tę niesamowitą i piękną moc - marzy.

Do sali wchodzi z szerokim uśmiechem. Śpiewnie wykrzykuje "dzień dobry!". Nie da się nie zauważyć jej obecności, roztacza wokół siebie aurę pełną dobrej energii. Na zewnątrz świeci słońce, jest początek października. Przez duże szyby do klubu jazzowego, gdzie rozmawiamy, wpadają ciepłe promienie. - Pięknie jest, prawda? - pyta. Nie przestając się uśmiechać. Już wtedy nie miałam wątpliwości, że pozytywnego nastawienia do życia - a właściwie do tego konkretnego momentu życia, w którym Ona jest - z pewnością Jej nie brakuje.

Urszula Dudziak w rozmowie z Małgorzatą Mielcarek w cyklu "Kobiecy Punkt Widzenia"
Źródło: TVN24

Małgorzata Mielcarek: Słowo na M - tak niektóre kobiety nazywają menopauzę, o ile w ogóle o niej mówią. Wciąż jest to temat, którego wiele kobiet unika, żeby nie powiedzieć, że to wciąż temat tabu.

Urszula Dudziak: To jest dla mnie coś osobiście niezrozumiałego i krzywdzącego… Bo to jest przecież nasza natura. Po drugie - menopauza w moim przypadku wyglądała tak: Ja przekwitłam dokładnie po to, żeby rozkwitnąć. I to przekazuję kobietom. To moje motto, jeśli chodzi o menopauzę. I mam niezbite dowody na to, że po okresie przekwitania zaczęłam zupełnie inaczej myśleć o sobie.

Swobodniej?

Swobodniej. Bardziej twórczo. Stałam się zrelaksowana, zdystansowana. Dla kobiety to najpiękniejszy okres. Nie kojarzy się ze stresem. Oczywiście przed menopauzą mamy dzieci - piękne życie, bo dzieci rosną, wychowujemy je. Ale jest taki moment, ta linia, którą przekraczamy - menopauza. I wtedy możemy zrobić wiele cudownych rzeczy, wspaniałych.

Mówi pani o tym czasie jak o czymś, na co warto czekać.

Moje dzieci, które mają koło czterdziestki, patrzą na mnie i mówią tak: "Mamuś, ja nie mogę się doczekać kiedy będę miała tyle lat, co ty". Opowiadam o tym na przeróżnych spotkaniach dla kobiet, podczas moich koncertów. Mówię na temat tego bardzo krzywdzącego stereotypu, że w pewnym momencie następuje coś tak bardzo złego, że już nie możemy rodzić, że się nie nadajemy do niczego. Ja biorę trąbę i trąbię na cały głos - tak nie jest!

W takim razie dlaczego kobiety wciąż tak negatywnie postrzegają menopauzę?

Nie wiem, to trzeba zgłębić, dużo czytać na ten temat.

To wynika z braku wiedzy?

Trudno mi to powiedzieć. Pewnie nie byłoby to zbyt miłe odkrycie.

Pani koleżanki, w pani wieku, też tak lekko o tym mówią, tak pozytywnie?

Mam takie grono przyjaciółek! Życzę wielu kobietom, żeby myślały tak jak my, żeby propagowały takie podejście do wieku dojrzałego. To się wiąże z wieloma nowymi wyzwaniami. Ja zaczęłam pisać książki, mam kanał na YouTube, Instagram, koncertuję, mam przeróżne spotkania, komponuję, gram na wielu instrumentach, zapisuję się na wiele różnych kursów… Żyję pełnią życia.

Skupia się pani na sobie. Wreszcie - chciałoby się powiedzieć.

Wreszcie skupiam się na sobie, ale tym samym pokazuję, że można. Bo ja to robię dla siebie, ale nie tylko.

To rezonuje na innych.

To rezonuje i jak fala tsunami się rozszerza. Na to kobiety czekają. Na taki punkt widzenia. Żeby uwolnić się od tych złych stereotypów.

Jak menopauza przebiegała u pani? Jakie objawy zauważyła pani u siebie?

Przeszłam menopauzę w wieku 55 lat. Rzeczywiście zaczęło się przykrymi uderzeniami gorąca, zaburzeniami snu. Brałam zioła, jakoś to uciszałam, aczkolwiek nie było to łatwe.

Długo to trwało?

Czasem jeszcze dostaję takie uderzenia gorąca teraz, mając 78 lat. No, ale rzadko, raz na dwa miesiące. Wtedy wiem, że to są objawy tego okresu.

Każda kobieta przechodzi menopauzę inaczej, nie każda jednak chce o tym mówić.

Oczywiście - jedne przechodzą lżej, inne trudniej, musimy się z tym pogodzić. Taka jest nasza natura.

O pani można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że ma pani problem z upływającym czasem. Ale w chwili gdy pani zorientowała się, że to jest ten moment, to pojawiła się taka myśl: "kurczę, to już…?".

Każda kobieta chyba to ma. Że jest świadoma upływającego czasu. Wiadomo, że się wszyscy starzejemy, tego nie da się uniknąć. Jak widzę, że coś się reklamuje "anti-aging" [przeciw starzeniu - red.], to już mi się zapala czerwona lampka. Chodzi o to, żeby się starzeć w taki fajny, wygodny sposób - bezkonfliktowy, na relaksie, dbać o siebie. A "anti-aging" - co to znaczy?

To sugeruje, że to coś złego, z czym trzeba walczyć.

To raz, a dwa - że można to starzenie się zatrzymać. "Jak będziesz zażywała to, jak będziesz się smarowała tym, będziesz łykała to, to wtedy zatrzyma się proces starzenia". I tak można ten proces spowolnić, ale nie zatrzymać!

Teraz pani patrzy na siebie bardzo pozytywnie. Może pani to porównać do tego, jak patrzyła pani na siebie w wieku 40, 30 lat?

Byłam wtedy zupełnie inną osobą. Pamiętam, że gdy kończyłam trzydziestkę, to była dla mnie tragedia - przeżywałam, płakałam…

Wtedy chciało się wprowadzić "anti-aging"?

Tak! Z czasem nabrałam zupełnie innego punktu widzenia, dojrzewałam do tego, żeby być taką kobietą, jaką jestem teraz. Nie byłam taka. Zawładnął mną wtedy stereotyp, że w pewnym wieku to już nie wypada…

W pewnym wieku, czyli w wieku 30 lat? To już był koniec świata?

Był. Widziałam wtedy w telewizji reklamy kremów przeciwzmarszczkowych dla kobiet przed trzydziestką, choć to zniknęło bardzo szybko. Dla mnie już wtedy jednak coś tu nie grało.

Z czego w takim razie wynikał ten sposób myślenia u pani? To komunikaty z zewnątrz, że czas się kończył?

To takie komunikaty, które wrosły w nasze życie, w życie kobiet. W dalszym ciągu tak niestety jest, choć to się zmienia.

Ale zmienia się dzięki temu, że mówi się o tym głośno. Chociażby tak jak pani.

Ja wiem, o czym mówię, bo jestem przykładem kobiety, która przeszła niezwykłą transformację. Kiedyś byłam przykładem kobiety, która łyknęła ten stereotyp. Z wiekiem to się zmieniało.

Kiedy był w takim razie ten moment, kiedy w głowie coś kliknęło i pani stwierdziła - teraz czuję się dobrze sama ze sobą?

Trudno powiedzieć, by to był moment. To był proces. Mam taki przykład, gdy z moimi maszynami, elektroniką zamknęłam się u brata w Szwecji, w pokoju. Zaczęłam komponować, nagrywać głosy, naśladować różne instrumenty… I nagle okazało się, że mam 10 utworów, czyli całą płytę. Jak? Przecież ja nie umiem komponować, mam dziurawą pamięć, nie znam się na elektronice. Jak to? Po prostu zapomniałam o moich ograniczeniach. Tak się pięknie wczułam w to, co robiłam, że wszystkie moje stereotypy odpadły, gdzieś uciekły. Wtedy byłam wolną, wspaniałą, cudowną osobą, która potrafi wszystko. To był najważniejszy moment. Zrozumiałam, że jeśli ma się pasję, to może nastąpić ta chwila, kiedy człowiek rodzi się na nowo.

Jest się tym malutkim dzieckiem, jeszcze nieprzerobionym przez szkołę, rodziców, otoczenie. Jest prawdziwe, naturalne, niewinne.

***

Rozmowa toczyła się dalej - wokół ograniczeń, które inni starali się na Urszulę Dudziak narzucać przez lata, a którym w pewnym momencie powiedziała "nie". O jej zaangażowaniu w ruchy kobiece i o tym, dlaczego uważa, że kobiet w polityce jest wciąż za mało. O tym, co spowodowało, że postanowiła wyśpiewać swój sprzeciw.

Całą rozmowę z Urszulą Dudziak można zobaczyć w TVN24 GO. Tam też do obejrzenia inne rozmowy w cyklu "Kobiecy Punkt Widzenia".

Cykl "Kobiecy Punkt Widzenia" można oglądać w TVN24 GO
Cykl "Kobiecy Punkt Widzenia" można oglądać w TVN24 GO
Źródło: TVN24
Czytaj także: