"Ta kolekcja była ostra i bezczelnie sexy" - napisał "WWD". "Tematem była prostota i perwersja. Wyszła uczta dla oczu" - dodał "Guardian". Najnowsza kolekcja Toma Forda, uchodzącego za najbardziej wpływowego projektanta mody na świecie, zbiera wyłącznie zachwyty. Ale trudno ją zobaczyć, bo na zamkniętym pokazie w Londynie była tylko wyselekcjonowana elita. Obowiązywał też zakaz filmowania i fotografowania ubrań. Kreator dopiero teraz ujawnił cztery zdjęcia.
U Toma Forda to tradycja. Kreator zaprasza zaledwie kilkadziesiąt wyselekcjonowanych osób: redaktorów mody i stylistów najważniejszych gazet, sławnych przyjaciół i kupców, a każdego z gości prosi o podpisanie zobowiązania, by zachowali tajemnicę. Nalega też, żeby schowali telefony komórkowe i inne urządzenia do nagrywania. Nie wpuszcza żadnego fotografa, zabrania wysyłania postów na portale społecznościowe do czasu aż kolekcja ukaże się w sklepach. I wszyscy go słuchają.
To ewenement w branży, bo projektanci zazwyczaj robią wszystko, by na ich pokazach pojawiło się jak najwięcej gości i paparazzich - w ten sposób zapewniają sobie darmową reklamę w mediach. Ford działa inaczej.
"Ona jest naga czy może jednak nie?"
Tak było i tym razem, gdy w ramach London Fashion Week prezentował kolekcję na sezon wiosna-lato 2013. Na widowni w jego nowootwartym sklepie przy Sloane Street w Londynie zaledwie 15 osób m.in. Anna Dello Russo, na wybiegu Polka - modelka Zuzanna Bijoch. Rozdawano szampana w kieliszkach, odbierano komórki. Nie było krzeseł - goście musieli stać. A wśród nich Tom Ford kontrolujący każdy szczegół, łącznie z muzyką, którą nawigował ze swojego iPada. Jak zwykle nieskazitelny: ubrany w czarny garnitur, jedwabny szal, lakierowane buty.
- To mieszanka prostoty i przewrotności. Całość sprawia, że myślisz: ona jest naga czy może jednak nie? - tak po pokazie Ford wyjaśnił temat swojej kolekcji.
Proste spódnice, minimalistyczne bluzki i topy, miękkie swetry, błyszczące marynarki, obcisłe spodenki, wysokie obcasy i duże torebki na ramieniu. Na wieczór eleganckie suknie z głębokimi rozcięciami. A wśród kolorów czerń, srebro, złoto, kobalt i beż. I choć wszystko było minimalistyczne i po raz pierwszy u Forda ze sportowym luzem, to nie zabrakło charakterystycznego dla niego stylu: zmysłowości, szyku i glamour.
"Podam tylko jedno słowo: sexy"
Choć recenzenci przyznali, że projektant powtórzył to, co robił przed laty dla domów mody Gucci i YSL (gdzie był dyrektorem kreatywnym) i nie zaproponował nic nowego, wszyscy byli zgodni, że kolekcja jest sukcesem.
"Spodziewałam się więcej. Pan Ford pewnie również" - zaczęła ostro swoją recenzję najbardziej krytyczna ze wszystkich dziennikarek, Cathy Horyn z "New York Timesa". Ale później tylko chwaliła: "Klasyka ponownie wyglądała świeżo - dzięki dotykowi Forda". "Ta kolekcja była ostra i bezczelnie sexy. Elegancka i szykowna moda skierowana do pewnych siebie kobiet, które chcą być zauważone. To dla nich Ford stworzył zachwycające sukienki koktajlowe i suknie wieczorowe" - ocenił branżowy magazyn "WWD".
"Nikt nie robi piękniejszych sukni na czerwony dywan niż Tom Ford. Modelki wyglądały jak z najlepszych dekadenckich zdjęć Helmuta Newtona. Podsumowując, podam tylko jedno słowo: sexy" - czytamy w brytyjskiej "Elle".
Guardian uznał, że to była "uczta dla oczu", a jedyna wada to ceny. "Te ubrania mogą zrujnować. Nawet nie chcę wiedzieć, jak bardzo są drogie" - napisała dziennikarka brytyjskiej gazety.
I nie pozwoliła sobie na większą krytykę. Jak poprzednim razem napisała niepochlebną recenzję kolekcji, projektant zaprosił ją do hotelu Claridge, postawił drinka i podziękował za... szczerość. "Ford jest jedyny w swoim rodzaju. Nigdy nie wiesz, czego się można po nim spodziewać" - podsumowała.
Autor: am\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tom Ford Beauty