Na antenie TVN wystartował program "Master Chef". Kucharze amatorzy o tytuł mistrza walczą już po raz piąty. Zobacz, co działo się w premierowym odcinku.
- Z księżmi jest trochę jak z samolotami, czasem jeden spadnie - mówił Michał, pierwszy z uczestników walczących o wymarzony fartuch. To były kleryk, który niegdyś marzył o zostaniu księdzem. Swoje plany zmienił, gdy na pielgrzymce poznał… swoją przyszłą żonę.
Jego polędwica a’la Wellingon nie przypadła do gustu wszystkim jurorom. Michał dostał jednak od nich drugą szansę, I ją wykorzystał.
Po nim tanecznym krokiem zaprezentowała się druga z kandydatek - Sylwia, kolorowa i energiczna recepcjonistka ze szkoły tańca w Brzegach koło Wieliczki. - Serce to mi wali jak przed pierwszą randką - zdradziła. I za chwilę serca szybciej zabiły jurorom. Nie tylko z powodu jej polędwiczek w sosie szampańskim.
Mama dzwoniła, magiczna Sara
Pierś z kaczki była dziełem Kuby. Efekt nie był zadowalający, jurorzy byli podzieleni. Kuba dostał drugą szansę. Niestety sprawdzian na stopień wysmażenia polędwicy wołowej oblał. O wiele lepiej poszło Bartoszowi. 18-latek nie tylko zachwycił jury swoją piersią z kurczaka w pudrze pistacjowym, ale także je rozbawił, bo w trakcie programu zadzwoniła do niego... mama.
Najwięcej emocji wzbudził jednak występ Sary. Dziewczyna swoją osobowością ujęła zwłaszcza Magdę Gessler. Na twarzy jurorki pojawiły się nawet łzy.
Autor: TG/kk / Źródło: TVN, Master Chef
Źródło zdjęcia głównego: TVN