Od kilku dni nazwisko Toma Cruise'a nie schodzi z czołówek magazynów. Wcale nie z powodu roli życia, ale pozwu rozwodowego, o jakim poinformowała jego żona Katie Holmes. Dziś, w 50. urodziny gwiazdora, wśród zdań kierowanych do niego dominuje jedno: "Facet, przejrzyj na oczy!". Wypowiedział je autor wydanej w 2008 r. skandalizującej biografii aktora Andrew Morton, co usłużnie przypominało "Variety".
W poniedziałek do sprawy rozwodu pary ustosunkował się Paramount Pictures, rozważający początkowo możliwość zmian w planie promocji filmu "Jack Reacher", gdzie Cruise gra główną rolę.
Trailer filmu, który do kin wejdzie dopiero zimą, od dziś dostępny w Ameryce. Bazuje on wyłącznie na postaci Cruise’a. Marketingowcy wytwórni doskonale wiedzą, że prywatne życie gwiazd filmu ma wpływ na odbiór produkcji z ich udziałem. Mimo to w oświadczeniu napisali: "Promocja filmu nie jest łatwa, gdy główny aktor przeżywa osobisty kryzys, ale bazując na jego życiu prywatnym, można dobrze sprzedać czasopisma, nie zaś bilety do kina".
Wydaje się jednak, iż wytwórnia robi dobrą minę do złej gry. Zamieszaniu wokół postaci Cruise’a, towarzyszy bowiem seria ostrych publikacji pod adresem kościoła scjentologicznego. Aktor ma być drugą w jego hierarchii postacią, zaraz po stojącym na jego czele Davidzie Miscavige.
Początek końca Toma? Zapewne nie takiej niespodzianki od żony na 50. urodziny spodziewał się Tom. Zwłaszcza, że obok medialnych publikacji pojawiły się liczne, zadziwiająco zgodne w swej wymowie, opinie wielkich nazwisk z branży. Prócz tej najmocniejszej wypowiedzi Ruperta Murdocha, który oskarżył scjentologiczną sektę o dręczenie Katie Holmes, przypomniano także opinie Stevena Spielberga z planu "Raportu mniejszości". - Ta sekta, Tom, zrujnuje Ci życie. Zostaniesz sam jak palec - miał powiedzieć reżyser. Aktor bowiem ponoć zjawiał się na planie otoczony gromadą "strażników", czuwających nad jego każdym krokiem i kontrolujących jego ówczesną żonę Nicole Kidman.
Przypomnijmy, że Murdoch jest właścicielem Twenty Century Fox, Spielberg wytwórni Dream Works, zaś Paramount Pictures to mega gigant, z którym konflikt może okazać się początkiem końca największej nawet hollywoodzkiej gwiazdy.
Urodzony przywódca To wszystko, co trafia obecnie do opinii publicznej wraz z kolejnym, trzecim już rozwodem Toma, to kropla w morzu wobec przerażających wręcz szczegółów, jakie w swojej książce "Tom Cruise. Nieautoryzowana biografia" podaje Andrew Morton.
Autor jest wybitnym biografem gwiazd i m.in. historii życia księżnej Diany, wykonał przy tym gigantyczną pracę, docierając do przyjaciół aktora z dzieciństwa i zupełnie nieznanych wątków z jego życia. Wydana w 2008 roku książka wywołała burzę. Scjentolodzy wyparli się większości opisanych zdarzeń, zaś Cruise groził autorowi procesem sądowym. O dziwo, nigdy jednak nie wniósł przeciw niemu pozwu.
Morton pokusił się o obszerny opis niezbyt radosnego dzieciństwa Toma, wychowywanego wraz z dwiema siostrami przez matkę (ojciec-tyran porzucił ich dla kochanki) i od najmłodszych lat mającego instynkt przywódcy.
Talent aktorski sprawił, że mimo biedy i braku gruntownego wykształcenia już od pierwszych epizodycznych ról jaśniał blaskiem gwiazdy, przyćmiewając mniej zdolnych kolegów. Opisał w sposób obrazowy, jak z pełnego kompleksów, krępawego i niewysokiego młodzieńca przeistoczył się ciężką pracą w charyzmatycznego aktora i jak go nazywa "zawodowego scjentologa".
Choć miał w życiu sporo szczęścia, gdy był już naprawdę znany, wyparł się niemal wszystkich, którzy pomogli mu w drodze do wielkiej kariery, twierdząc, że był "głodującym w bezdusznym Hollywood młodzieńcem" i na nikogo nie mógł liczyć. Morton, krok po kroku, dementuje mity, które Tom budował konsekwentnie na własny temat w licznych wywiadach. Załącza wypowiedzi pierwszych agentów, których Cruise porzucił z dnia na dzień, gdy zdołał zaistnieć. Dociera nawet do jego pierwszych dziewczyn. - Nie dajcie się zwieść jego czarownemu uśmiechowi. On potrafi być bezwzględny, wręcz okropny – mówi Mortonowi licealna miłość Toma.
Artysta totalitarny Sława Toma jako gwiazdy Hollywoodu zaczęła się od filmu "Top Gun". Mniej więcej wtedy też poznał swoją pierwszą żonę, wówczas gwiazdę, starszą od niego o 6 lat Mimi Rogers - ekscentryczną i szalenie inteligentną aktorkę. I to jej właśnie zawdzięcza fascynację scjentologią i przyłączenie do ich Kościoła.
Mimi wtajemniczyła Toma w system technik samodoskonalenia stworzony przez Rona L. Hubbarda, pisarza science fiction i pomysłodawcę dianetyki - podstawy scjentologii, w której aktor, jak twierdzi odnalazł sens życia. Hubbard stworzył tzw. "Projekt Celebrity", polegający na pozyskiwaniu dla Kościoła gwiazd, wybitnych sportowców. W książce Morton stawia tezę, że scjentologia byłaby cieniem tego, czym jest dzisiaj, gdyby nie Cruise. Werbowanie aktorów to tylko niewielka część tego, co Tom robi dla scjentologii. W imieniu kościoła również "nawraca" i naucza.
Morton barwnie opisuje mechanizm "prania mózgu" przez scjentologów, zbudowaną przez nich Prywatną Agencję Wywiadowczą. Burzy wizerunek uśmiechniętego Cruise’a, odsłania bezduszność aktora niszczącego kolejne partnerki w imię strategii marketingowej Kościoła. Przedstawia Cruise’a jako utalentowanego, lecz niebezpiecznego artystę na usługach quasi-totalitarnej organizacji pragnącej zawojować świat. Niczym w "Rosemary Baby" Najbardziej porażające fragmenty książki, to jednak relacje z wydarzeń, dotyczących dwóch sławnych żon Toma – Nicole Kidman i wciąż jeszcze będącej w związku z aktorem Katie Holmes. Mimi Rogers szybko rozstała się z Tomem. Była silną osobowością, w dodatku w trakcie ich związku, mocniej "osadzoną" w scientologicznych strukturach.
Nicole przeszła piekło. Gdy rozstawała się z Tomem, była w trzecim miesiącu ciąży i poroniła z powodu ciężkiej depresji. Jej historia jest znana, bo aktorka opowiadała o powodach rozpadu związku. Adoptowane przez nich dwoje dzieci Tom próbował ze wszystkich sił włączyć do grona kościoła scjentologicznego, ale nigdy na to nie pozwoliła. Jej kariera galopowała i Nicole stała się większą gwiazdą od Toma (później zdobyła też Oscara za rolę Virginii Woolf w "Godzinach"). Gwiazdor odreagowywał, okazując pięknej żonie pogardę i ostentacyjne zainteresowanie innymi kobietami.
Zakochana bez pamięci Nicole miała być śledzona, tak samo jak obecnie Katie. W jej przypadku rozwód odbył się z inicjatywy Toma. Aktor wdał się wówczas w gorący romans z Penelope Cruz, która nie akceptowała jego Kościoła i nigdy nie poddała się wpływom scjentologów. Dziś jest szczęśliwą matką i żoną, wychowuje też dwoje adoptowanych dzieci ze związku z Tomem, jej kariera zaś kwitnie.
Katie Holmes to najmłodsza i najsłabsza psychicznie żona Cruise’a - prawdopodobnie dlatego najmocniej skrzywdzona. Morton zdołał opisać niektóre z upokorzeń, jakie przeszła, ale można podejrzewać, że najgorsze trwa. W biografii aktora znajdziemy opis tego, jak sekta szuka mu kolejnej żony i po braku zainteresowania ze strony Jessiki Alby i Scarlett Johansson, wybór pada na śliczną Katie. Rzekomo przesłuchiwana, jako ewentualna partnerka Cruise’a do „Mission Impossible III” naprawdę poddana została „oględzinom” sekty na pierwszej ich randce.
Słynne oświadczyny w programie Oprah Winfrey, gdy Tom wyznał, iż szaleje na punkcie Katie, miały złamać jej opory. I tak się stało. Katie, niebawem matka ich córeczki Surie została po ślubie niemal ubezwłasnowolniona. Krążyły też potworne plotki, że… została zapłodniona zamrożoną spermą nieżyjącego założyciela scjentologów, by jego duch miał wrócić na ziemię w ciele dziecka. Niczym w "Dziecku Rosemary"! Odseparowana od przyjaciół i rodziny, zaczęła popadać w apatię, zaniedbywać się. Zdecydowała się na rozstanie, gdy Tom próbował 6-letnią Surie indoktrynować w gronie "wyznawców".
Czy uda jej się uwolnić od świata, który uczynił z niej ofiarę i bezwolną figurantkę? Czy Morton przesadził w opisach nadzoru sekty? Niewykluczone, ale pewne jest też, że gwiazda Toma Cruise’a zaczyna blednąć na hollywoodzkim firmamencie, a ostatnie zdarzenia szkodzą wizerunkowi scjentologów, będąc zarazem ostrzeżeniem. "Facet, przejrzyj na oczy"- wypada na 50. urodziny Cruise’a powtórzyć za Mortonem.
Autor: Justyna Kobus//kdj / Źródło: tvn24.pl