Była nianią. W wolnym czasie robiła zdjęcia, których nigdy nikomu nie pokazała, a większości nawet nie wywołała. Młody Amerykanin kupił ponad 100 tys. negatywów. Nie wiedział, do kogo należały. Zachwycony pracami usiłował odszukać autorkę. Na ślad naprowadził go dopiero jej nekrolog. Potem nakręcił "Szukając Vivian Maier". Dokument znalazł się na liście filmów, które rywalizować będą o nominację, a potem o Oscara.
- Im bardziej zafascynowany byłem tą postacią, tym bardziej oddawałem się śledztwu. Te poszukiwania stały się podstawą filmu - tak fotograf i filmowiec John Maloof wyjaśniał, dlaczego nakręcił "Szukając Vivian Maier".
I dlaczego zaczął dociekać, kim była autorka zdjęć, których stał się właścicielem. Skąd pochodziła? Jak wyglądała? Jak żyła? Dlaczego nikomu nie pokazała efektów swojej pracy? Dlaczego większości zdjęć nawet nie wywołała? Czy zdawała sobie sprawę z własnego talentu?
"Nie wiedziałem o niej zupełnie nic"
Zaczęło się od pudła, które w 2007 roku kupił na aukcji w Nowym Jorku. Zapłacił 380 dolarów za około 100 tys. negatywów, 700 niewywołanych filmów i taśm filmowych, biletów, kwitów z przechowalni, notatek, wycinków z gazet itp.
I gdy zaczął przeglądać zdjęcia, klatka po klatce odkrywał rzeczywistość Chicago i Nowego Jorku lat 50. i 60.: czarnoskórych, robotników, biedaków, przechodniów, dzieci. Czarno-białe fotografie robione rolleiflexem przedstawiały uliczne sceny. Choć zwyczajne, to pozbawione banalności. Bo autorka przenikliwie obserwowała otaczający ją świat.
- Nie wiedziałem o niej zupełnie nic, nawet jak się nazywa. Nigdzie nie było o niej żadnych informacji - wspominał Maloof.
Wstawił na bloga pierwsze zeskanowane zdjęcia i poprosił internautów o pomoc w odnalezieniu autorki. Bezskutecznie. Dopiero dwa lata później natrafił na nekrolog niejakiej Vivian Maier z nazwiskiem Avrona Gensburga, który go przygotował i którego nazwisko oraz adres Maloof wcześniej znalazł w kupionych pudełkach. Idąc tym tropem, dotarł do rodziny Gensburgów, u których Maier pracowała w latach 1956-1972. I w wyniku tego śledztwa okazało się, że była nianią, która od lat 50. w Nowym Jorku i Chicago niemal do końca życia opiekowała się dziećmi z zamożnych rodzin. A w wolnym czasie robiła zdjęcia.
Zafascynowany Maloof ruszył z kamerą śladem swojej tajemniczej bohaterki. Odwiedzał wszystkie domy, w których pracowała.
"Byłaby przerażona, że ktoś tak grzebie w jej życiu"
Od rodzin odchodziła często - nie sprawdzała się. "Zamknięta w sobie", "ekscentryczna", "dziwna", "specyficzna", "zagadkowa", "mroczna" - takimi słowami opisywali nianię-odludka o zmiennych nastrojach, zdolną nawet do okrucieństwa.
- Mieszkała u nas na poddaszu. Jedną z pierwszych rzeczy, o które mnie poprosiła, było zamontowanie zamka u jej drzwi. Obowiązywał tu zakaz wstępu. Powiedziała mi: "Nigdy nie otwieraj tych drzwi" - wyznała jedna z pracodawczyń Maier.
- Dziwnie się zachowywała. Chomikowała rzeczy. Zabierała nas na spacer do najgorszych dzielnic - opowiadała jedna z jej dawnych podopiecznych.
- Gdybym mogła, zapytałabym ją: "Dlaczego, k...a, nie pokazałaś mi swoich prac?" - mówiła w "Szukając Vivian Maier" była pracodawczyni.
Nie znosiła mężczyzn. Kiedy pewnego dnia potknęła się na schodach i nieznajomy rzucił jej się na ratunek, uderzyła go tak, że trafił do szpitala. - Musiała mieć jakąś traumę. Może ktoś ją molestował, nie wiem. Ale musiała zostać jakoś skrzywdzona przez mężczyznę. Inaczej nie reagowałaby tak gwałtownie - sugerują bohaterowie filmu.
Wraz z odwiedzinami u tych, którzy znali wybitnie uzdolnioną nianię, Maloof próbował zainteresować jej pracami galerie i muzea. Fotografie z dnia na dzień zrobiły furorę, a Maier została uznana za jedną z najważniejszych artystek XX wieku. 80-minutowy film "Szukając Vivian Maier", który dokumentuje tę niewiarygodną, ale prawdziwą historię, zaczął zaś szturmować kina na całym świecie, również w Polsce.
Czy Maier życzyłaby sobie takiego filmu? Czy byłaby dumna z szumu wokół swej osoby, który wywołał Maloof? - Byłaby przerażona tym, że ktoś tak grzebie w jej życiu - kręcił głową jeden z bohaterów dokumentu.
Niania kontra szpieg
Ale członków Amerykańskiej Akademii Filmowej "Szukając Vivian Maier" zachwycił. Ze 134 obrazów zgłoszonych przez twórców do oscarowych nominacji wybrali półfinałową piętnastkę z szansą na Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy dokument. 15 stycznia 2015 roku pięć z nich znajdzie się na liście nominacji. "Szukając Vivian Maier" jest faworytem.
Zdaniem krytyków zagrozić może mu jedynie film dokumentalny Laury Poitras "Citizenfour" o Edwardzie Snowdenie, który ujawnił, że wywiad USA prowadzi masową inwigilację obywateli. Kamera towarzyszy Snowdenowi przez pierwsze, pełne napięcia dni po ucieczce do Hongkongu. Widz nie ma wątpliwości, że Poitras jest po stronie Snowdena, którego rząd USA oskarżył o szpiegostwo, za co grozi mu kara śmierci.
Zdaniem amerykańskich recenzentów film jest wart uwagi, niezależnie od tego, czy się myśli o Snowdenie jak o bohaterze, czy jak o zdrajcy. "Ten pasjonujący film trzeba zobaczyć, by przynajmniej lepiej poznać młodego człowieka, który stał się jedną z kluczowych i najbardziej zagadkowych postaci na scenie geopolitycznej" - napisał "Washington Post".
Gala Oscarów odbędzie się 22 lutego.
Lista filmów z szansą do oscarowej nominacji w kategorii najlepszy pełnometrażowy dokument: "Art and Craft" "Sprawa przeciwko ósemce" "Citizen Koch" "CitizenFour" "Szukając Vivian Maier" "The Internet's Own Boy" "Jodorowsky's Dune" "Keep On Keepin' On" "The Kill Team" "Last Days in Vietnam" "Po prostu życie" "The Overnighters" "Sól ziemi" "Tales of the Grim Sleeper" "Virunga"
Autor: Agnieszka Kowalska//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Gutek Film