Jak zrobić z gwiazdy rocka greckiego robotnika? To proste - wystarczy zaoferować mu rolę w operze. Przynajmniej ze Stingiem to się udało. W ten weekend można go oglądać na deskach paryskiego Teatru Chatelet w spektaklu "Welcome to the Voice".
57-letni twórca, były lider legendarnej grupy The Police występuje w operze wraz ze swoim synem Joe i innym znanym brytyjskim rockmanem Elvisem Costello.
A wszystko to za sprawą kompozytora Steve'a Nieve, który oprócz zawodowych śpiewaków namówił do współpracy wykonawców muzyki popularnej.
Love story z Dionizosem
"Welcome to the Voice" opowiada historię miłości pracującego na czarno greckiego robotnika Dionizosa (Sting) do diwy operowej Lily. Na drodze ich miłości stoją bariery społeczne i interwencja komisarza policji (Costello).
Choć widzowie przyjęli spektakl owacyjnie, to krytycy muzyczni nie pozostawili na nim suchej nitki. Recenzent "Le Figaro" napisał o "nieudanym ożenku opery z rockiem", a krytyk "Le Monde" o "komicznej wręcz banalności" libretta. Jednak ten ostatni dziennik zauważył, że Sting ze swoim "ochrypłym, lecz wyrazistym głosem" wychodzi obronną ręką z "tego smutnego przedsięwzięcia".
Źródło: PAP