Tegoroczny festiwal w Gdyni porywa różnorodnością gatunkową konkursowych tytułów i ich artystycznymi walorami. Dotychczas szczególnie duże wrażenie na widzach zrobiły "Zaćma" Ryszarda Bugajskiego oraz "Jestem mordercą" Macieja Pieprzycy. Dramat o nawróceniu się politycznej zbrodniarki i opowieść o sfingowanym procesie słynnego wampira ze Śląska mają już gorliwych fanów, ale na premierę wciąż czekają "Ostatnia rodzina" Jana P. Matuszyńskiego i "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego.
Wygląda na to, że dyrektor artystyczny festiwalu w Gdyni Michał Oleszczyk nie przesadzał zapewniając, że to najsilniejszy zestaw filmów konkursu głównego ostatnich lat. A przecież widzowie nie widzieli jeszcze najbardziej oczekiwanego (i nagrodzonego już na festiwalu w Locarno za rolę Andrzeja Seweryna) debiutu Jana P. Matuszyńskiego "Ostatnia rodzina" - przejmującej opowieści o rodzinie Beksińskich. Przed publicznością także nie mniej oczekiwany "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego.
Oba filmy zobaczymy dopiero w ostatnim dniu konkursowych pokazów - 23 września. Co nie znaczy, że mimo atmosfery wyczekiwania widzowie mogą narzekać na brak artystycznych doznań - nie ma tu filmów słabych, są dobre i bardzo dobre. Na razie największy entuzjazm widzów i krytyków wzbudziły "Zaćma" Ryszarda Bugajskiego - opowieść o nawróceniu i przemianie stalinowskiej zbrodniarki Julii Brystygierowej i dramat kryminalny "Jestem mordercą" Macieja Pieprzycy.
Rzecz o leczeniu duchowej ślepoty
Pierwsze szkice scenariusza tego filmu Ryszard Bugajski przygotował już kilka dekad temu, pracując nad dokumentacją do "Przesłuchania". O realizacji filmu zaczął myśleć jeszcze nim na ekrany wszedł jego poprzedni obraz, "Układ zamknięty".
Akcja filmu rozgrywa się w drugiej połowie lat. 50. Julia Brystygierowa, zwana "krwawą Luną", jest już wówczas byłą funkcjonariuszką Ministerstwa Bezpieczeństwa. Tam, jako szefowa Departamentu V, osobiście i z sadystyczną zawziętością katowała więźniów politycznych. Poznajemy ją, gdy szukając porady duchowej, ubiega się o prywatną audiencję u prymasa Stefana Wyszyńskiego (Marek Kalita). Zanim jednak dojdzie do jej spotkania z głową Kościoła, "krwawa Luna" musi przekonać do siebie i autentycznej potrzeby nawrócenia oślepionego podczas tortur UB księdza (Janusz Gajos) i cierpiącą na kryzys wiary zakonnicę (Małgorzata Zajączkowska).
Film Bugajskiego jest obrazem kameralnym, o charakterystycznym sposobie opowiadania i oszczędnej scenografii, co w dobie realizowanego z rozmachem epickiego kin, jest rzadkością. A jednak robi wielkie wrażenie na widzu. Spora w tym zasługa świetnej w roli Brystygierowej Marii Mamony, aktorki, nie do końca docenionej przez polskie kino.
Dawna zbrodniarka wyraźnie szuka, wręcz domaga się pokuty, chce zaznać łaski wiary i odkupienia, mimo że jednocześnie krzyczy, że "Boga nie ma".
Bugajski próbuje zrozumieć, jak odbywał się je proces przemiany i skąd wzięła się u niej potrzeba nawrócenia. Film miał swoją premierę na festiwalu w Toronto i doczekał się świetnych recenzji m.in. w "The Hollywood Reporter" i w "Variety".
Kino moralnego niepokoju bis?
W 1998 r. Maciej Pieprzyca nakręcił głośny dokument pod tym samym tytułem, co zaprezentowana w gdyńskim konkursie fabuła "Jestem mordercą". Po latach powrócił do tematu, komponując z historii swoją własna opowieść.
Obraz jest psychologicznym thrillerem, choć także dramatem policyjnym i czerpie ze znanej sprawy Zdzisława Marchwickiego, skazanego w 1975 r. na karę śmierci za zabójstwo 14 kobiet. Wyrok wykonano w 1977 r. Tyle, że prawdopodobnie zginął niewinny człowiek, który większość materiałów dowodowych spreparował - imię kariery i dla pieniędzy.
Pieprzyca pokazuje jak początkowo kochający mąż i ojciec, zwyczajny, dobry człowiek, stopniowo pogrąża się w kłamstwie, oszustwach i zdradzie najbliższych. Bo to milicjant tropiący "wampira", nie zbrodniarz, jest głównym bohaterem obrazu.
- Nasz film jest filmem fabularnym, to nie jest film dokumentalny, ani nawet fabularyzowany dokument, dlatego traktujemy tę sprawę jako rodzaj inspiracji. Opowiadamy naszą własną historię, bardziej koncentrujemy się na otoczce politycznej, bo to była sprawa, na której się polityka bardzo odcisnęła -zaznaczał Maciej Pieprzyca, przystępując do pracy nad filmem.
Obraz nagrodzono gromkimi brawami i na razie jest on jednym z faworytów publiczności gdyńskiej.
Debata o "Smoleńsku"
W środę na jedynym, specjalnym pokazie zaprezentowano na festiwalu film Antoniego Krauzego "Smoleńsk", a po nim odbyło się spotkanie z twórcami. - Cieszę się, że udało się zorganizować ten pokaz właśnie w Gdyni, miejscu spotkań i dialogu - powiedział Michał Oleszczyk, dyrektor festiwalu.
Na spotkaniu z festiwalową publicznością pojawiło się troje członków ekipy: reżyser Antoni Krauze, odtwórczyni roli Niny Beata Fido oraz producent filmu Maciej Pawlicki.
Czwartek z Beksińskimi
W atrakcje szczególne obfitować będzie za to czwartek, przedostatni dzień konkursowych pokazów. W konkursie projekcja najbardziej chyba oczekiwanego filmu o Beksińskich "Ostatnia rodzina" Jana P. Matuszyńskiego. Natomiast późnym wieczorem specjalny, zamknięty pokaz "Powidoków" Andrzeja Wajdy, które na nasze ekrany trafią dopiero w 2017 roku.
Pokaz filmu jest częścią obchodów 90. urodzin mistrza w Gdyni, z której wielokrotnie wyjeżdżał jako laureat.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kino Świat