Ridley Scott rozpoczyna prace nad "Gladiatorem 2" i nawet sugestie fanów, że to chybiony pomysł, nie były w stanie go zniechęcić. Na szczęście upadł pierwotny zamysł, by na ekran powrócił uśmiercony, jak wiadomo, w kultowym filmie główny bohater. Według branżowych mediów w Hollywood, fabuła drugiej części ma być osnuta wokół losów syna Lucilli i wnuka cesarza Marka Aureliusza - Luciusa, na którym generał Maximus zrobił w dzieciństwie wielkie wrażenie. Scenariusz do filmu pisze Peter Craig ("Miasto złodziei", "Maverick").
Stało się. Mimo iż wcześniejsze zapowiedzi kontynuacji nagrodzonej pięcioma Oscarami opowieści o dzielnym generale Maximusie (Russell Crowe) nie spotykały się z entuzjazmem widzów, Ridley Scott zdecydował po kilku latach od pierwszych plotek na ten temat, iż "Gladiator 2" jednak powstanie.
Nim zaczną się prace na planie, i nim poznamy obsadę filmu, upłynie jeszcze sporo czasu, ale znamy już na przykład scenarzystę. Ma nim być Peter Craig, który napisał m.in. scenopis do "Miasta złodzie" i "Mavericka".
Na pocieszenie tych, którzy taki pomysł Scotta uznają za w najlepszym wypadku niepotrzebny, można dodać, że upadła koncepcja ożywienia Maximusa.
Bohaterem sequela "Gladiatora" ma być syn Lucilli i wnuk cesarza Marka Aureliusza - Lucius, który w pierwszym filmie był kilkuletnim chłopcem, podziwiającym generała na arenie.
Ridley Scott za sprawa "Gladiatora" zdobył nie tylko 5 Oscarów, ale przede wszystkim przywrócił w 2000 r. kinu porzucony wtedy gatunek dramatu historycznego. Z perspektywy Hollywood, "Gladiator" to jeden z najważniejszych filmów ostatnich dwóch dekad.
Dziś, niestety, Ridley Scott spotyka się z zarzutami częstego "odcinania kuponów" od swoich wielkich dzieł i wielkich sukcesów. Jako producent zdecydował o powrocie na ekrany 35 lat później bohaterów swojego najwybitniejszego filmu - "Łowcy Androidów", którego reżyserię przejął Denis Villeneuve. Sam Scott wyprodukował i wyreżyserował w tym czasie obraz przewrotnie zapowiadany jako kontynuacja jego głośnej serii o "Obcym", ("Obcy. Przymierze"), nawiązujący tak naprawdę bardziej do innego jego filmu - "Prometeusz".
Recenzje obu filmów okazały się mieszane, ale niezrażony reżyser ponownie zdecydował się sięgnąć do dzieła sprzed lat.
Bez zmartwychwstałego Maximusa
Historia kolejnych pomysłów na odcinanie kuponów z sukcesu "Gladiatora" jest barwna, a chwilami nawet kuriozalna.
Już w 2001 roku, czyli po otrzymaniu Oscara dla najlepszego filmu, rozpoczęto prace nad prequelem, (tj. opowieścią o wydarzeniach poprzedzających te, jakie poznaliśmy w "Gladiatorze"), mającym opowiedzieć historię wojskowej kariery Maximusa. To zabieg dość często przez kino wykorzystywany. Pomysł jednak porzucono na rzecz sequela - tj. kontynuacji, która miała rozgrywać się po śmierci Maximusa, w czasach gdy Rzymem rządzili już Pretorianie.Głównym bohaterem miał być właśnie Lucius, do którego Scott wraca teraz. Wówczas pojawił się pomysł zakładający, że wnuk Marka Aureliusza okaże się owocem romansu swojej pięknej matki i Maximusa.
Pomysł nie przypadł do gustu Russellowi Crowe’owi, który za wszelką cenę szukał sposobu na przywrócenie do życia Maximusa, a sam Scott był mu przychylny. Wtedy w głowie Crowe'a zrodził się pomysł, by debiutujący właśnie z sukcesem w roli scenarzysty wybitny muzyk Nick Cave, zajął się rozwiązaniem tego dylematu.
Niedawno Cave zdradził dziennikowi "The Guardian", że Crowe zadzwonił do niego z propozycją napisania kontynuacji losów "Gladiatora" w 2012 roku. - Dla kogoś, kto napisał tylko jeden scenariusz filmowy, była to propozycja nie do odrzucenia - powiedział Cave. Zapytał wtedy jednak zaskoczony:"Hej Russell, czy ty nie umarłeś na końcu w "Gladiatorze"? "Tak, i właśnie to musisz rozwiązać" - usłyszał ponoć w odpowiedzi.
Powstał wówczas scenariusz, w którym - jak napisał przed paroma dniami "The Guardian" - generał Maximus został ożywiony przez rzymskich bogów, by dokonać serii bohaterskich czynów. Tak więc po kolei: broni pierwszych chrześcijan, następnie trafia na front II wojny światowej, walczy w Wietnamie, by na końcu otrzymać stanowisko w Pentagonie. Właściwie staje się nieśmiertelny. Crowe był wniebowzięty, ale Ridley Scott, wytrawny fachura, miał postukać się w głowę i wyrzucić scenariusz do kosza. Gdy rzecz wyciekła do sieci internauci kpili, że film powinien nosić tytuł "Maximusa życie po życiu". Popularność zyskał też pomysł pojawienia się zaginionego brata-bliźniaka bohatera, który zapragnie go pomścić.
Upływ czasu zrobił swoje - Crowe z wysportowanego przystojniaka zmienił się w otyłego 50-latka z łysiną i Scott z bólem serca zrezygnował z jego udziału w projekcie. Przyczyniła się do tego też zmiana wytwórni -"Gladiatora 2" wyprodukować ma bowiem słynny Paramount Pictures, nie mały DreamWorks, który robił pierwszy film. Paramount miał niedawno postawić warunek - główną rolę zagra młody aktor. Wtedy własnie zdecydowano, że fabuła będzie osnuta wokół postaci Luciusa.
Nad scenariuszem pracuje Peter Craig ("Miasto złodziei", "12 odważnych"), a jego nowy bohater - Lucius ma wzorować się właśnie na Maximusie, którego męstwo i prawość miał okazję podziwiać jako chłopiec. Ponoć Scott ma już nawet upatrzonego odtwórcę jego roli. O kim mowa, na razie nie wiadomo.
Skąd wziął się "Gladiator"?
Co by nie powiedzieć o dzisiejszych pomysłach Ridleya Scotta , twórca takich dzieł, jak "Telma i Louise", "Helikoper w ogniu", a nade wszystko wspomniany "Łowca Androidów", należy do najbardziej wszechstronnie wykształconych i utalentowanych brytyjskich filmowców. Ukończył nie tylko wydział reżyserii, ale również Akademię Sztuki, fantastycznie rysuje i jest wytrawnym znawcą historii sztuki.
Inspiracją dla powstania "Gladiatora" był obraz "Pollice Verso" ("Kciuki w dół") XIX-wiecznego malarza Jean-Léona Gérôme'a, na którym widzimy walczących na arenie gladiatorów i tłum wykonujący gest skazujący pokonanego na śmierć. Pierwowzorem postaci Maximusa był Marek Noniusz Makrinus, ulubiony generał Marka Aureliusza. Wychodząc od autentycznych postaci historycznych i sięgając do innych dziedzin sztuki, Scott stworzył jednak film pełen uproszczeń - historycy krzyczeli wprost o niedopuszczalnych przeinaczeniach - skrojony pod gusta hollywoodzkiego kina. Świetnej roboty reżyserskiej nie odmawiał mu jednak nikt.
Film Scotta, z wielkim 100-milionowym budżetem, (zarobił prawie 470 mln dolarów), ma wszystko, czego potrzebuje hollywoodzkie widowisko: wspaniałą scenografię i muzykę, świetne sceny walki i dobre aktorstwo. Są w nim także nawiązania do szekspirowskiego "Hamleta", a w tle portret starożytnego Rzymu, przeżartego korupcją i spiskami. Jest też opowieść o niezłomnym żołnierskim etosie, który ucieleśnia tytułowy bohater.
"Gladiator" ma swoje słabości, ale pozostaje (i to się raczej nie zmieni) świetnie zrealizowanym kinem rozrywkowym. Jego oddani wielbiciele będą drżeli o dziedzictwo generała Maximusa.
Autor: Justyna Kobus/adso / Źródło: "The Guardian", "The Hollywood Reporter", tvn24.pl