"Niezliczone" rzekome przypadki rasizmu, seksizmu oraz dyskryminacji z powodu wagi i urody w najważniejszym sklepie amerykańskiej marki Abercrombie & Fitch opisała anonimowa pracownica firmy. To kolejne szokujące szczegóły dotyczące koncernu, którego wieloletni szef do niedawna nie chciał w sklepach i reklamach nikogo, kto nie mieści się w jego definicji ideału: młodych, chudych, pięknych i białych.
Kobieta, która o swoich doświadczeniach napisała w portalu Xojane, nadal pracuje we flagowym sklepie Abercrombie & Fitch w Nowym Jorku, dlatego nie podała swojego nazwiska pod tekstem. Mimo to szokujące szczegóły dotyczące amerykańskiej sieci odzieżowej podchwyciły media na całym świecie, bo to nie pierwsze kontrowersje wokół Abercrombie & Fitch. To, co zdradziła, wpisuje się we wcześniejsze zarzuty innych pracowników.
Tylko ludzie, którzy dobrze wyglądają
Autorka tekstu rozpoczęła pracę modelki w Abercrombie & Fitch jako studentka, gdy podczas zakupów dwóch męskich modeli powiedziało jej, że ma "świetny wygląd" w stylu marki. Choć praca początkowo była zabawna i miła, szybko okazało się, że to pozory. Zwłaszcza gdy swoje odwiedziny zapowiedział ówczesny prezes, Mike Jeffries. Wtedy menedżerowie wysyłali do domu personel, który nie odpowiadał jego gustowi.
"Przed jego wizytami miały miejsce najbardziej rażące przypadki rasizmu i dyskryminacji. Menedżerowie wychodzili z siebie, aby upewnić się, że pracownicy sklepu to elita. Niestety, to oznaczało najszczuplejszych, najwyższych i białych. Czarnoskórzy i ci o nie europejskich rysach twarzy byli wysyłani do domu godzinę przed przyjazdem szefa" - napisała.
Jeffries, który zrezygnował z posady w grudniu ub.r. w wieku 70 lat, nie krył swoich upodobań. Już w 2006 roku deklarował, że najważniejszą strategią marketingową firmy, która istnieje od 123 lat, jest "komunikacja tylko i wyłącznie pomiędzy ludźmi, którzy dobrze wyglądają".
- Dlatego w naszych sklepach zatrudniamy atrakcyjnych sprzedawców. Bo dobrze wyglądający ludzie przyciągają innych dobrze wyglądających ludzi, a my chcemy sprzedawać nasze ubrania tylko przystojniakom i pięknościom - wykładał wówczas swoją filozofię. - W każdej szkole są fajne i popularne dzieciaki i takie, które do nich nie należą. My zaś walczymy o typową atrakcyjną amerykańską młodzież, a nie wszyscy mogą nimi być. Czy to wykluczenie? Absolutnie.
"Zwolniono ją, bo nie była wystarczająco atrakcyjna"
Autorka zarzutów pod adresem firmy ujawniła również, że gdy jeden z czarnych modeli oskarżył o rasizm kierownika sklepu, nikt nawet nie rozpoczął dochodzenia, bo "nie było mocnych dowodów", aby udowodnić, że działania były na tle rasowym. Innym razem - jak twierdzi - jedną z kasjerek zwolniono, bo nie była "wystarczająco atrakcyjna".
Opisała również, że była zobowiązana do noszenia "mundurka": skąpych szortów, minispódniczek i obcisłych, wydekoltowanych bluzek, co często prowadziło do molestowania seksualnego przez klientów. "Śledziła mnie kiedyś grupa facetów, która nie szczędziła komentarzy typu 'jaki miły tyłeczek'. Innym razem klient podszedł do mnie i pochwalił sklep za to, że nie zatrudnia tłustych i brzydkich kobiet" - wspomina.
Kobieta nazwała pracę w A&F jako "toksyczne i powierzchowne środowisko". "Coś, co było kiedyś zabawną, niefrasobliwą pracą w niepełnym wymiarze czasu, teraz sprawia, że mój żołądek jest ściśnięty na samą myśl, że mam tam pójść. Sprawiono, że nienawidzę swojej pracy" - deklaruje.
Pracownicy musieli codziennie wykonywać pompki i przysiady
I twierdzi, że pomimo odejścia Jeffriesa, nic się nie zmieniło. Jej zdaniem, to nadal ta sama marka, gdy pojawiły się pierwsze pozwy na tle rasowym. Najgłośniejszy z nich to ten z 2004 roku, gdy koncern przegrał sprawę o dyskryminację pracowników - oskarżono go o zatrudnianie niemal wyłącznie białych Amerykanów. Musiał zapłacić 40 mln dol. kary.
Pięć lat później brytyjska studentka Riam Dean, która urodziła się bez lewego przedramienia, wygrała w sądzie 12 tys. dolarów, po tym, jak została zmuszona do pracy w pokoju, gdzie nie byłaby widziana przez klientów. Zaś w 2012 roku wyciekły maile firmy, z których wynikało, że w sklepie w Mediolanie sprzedawcy musieli codziennie wykonywać pompki i przysiady, by utrzymać odpowiednią figurę.
Michael Scheiner, rzecznik Abercrombie & Fitch, zapytany przez dziennik "Daily Mail" o najnowsze oskarżenia jednej z pracownic sklepu, odparł: - Mamy na koncie wieloletnie zaangażowanie w różnorodność i integrację. Traktujemy wszelkie zarzuty tego rodzaju bardzo poważnie, prowadzimy śledztwo w tej sprawie.
Popularna odzieżówka ma ponad tysiąc sklepów w USA i obecna jest w większości krajów w Europie, zatrudnia ok. 95 tys. osób.
Autor: am//gak / Źródło: xojane.com, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Abercrombie & Fitch