208 filmów z całego świata, w tym 123 pełnometrażowe, konkurs międzynarodowy, konkurs debiutów, dokumentów, krótkiego metrażu i "Wolny duch" dla twórców niezależnych - to tylko niektóre z atrakcji 29 WFF. W programie również pokazy specjalne, a wśród nich ostatni obraz z udziałem niedawno zmarłego Jamesa Galdofiniego "Ani słowa więcej". Mocne polskie akcenty to dwa tytuły w głównym konkursie: premierowy "W ukryciu" Jana Kidawy-Błońskiego i nagrodzona w Gdyni Złotymi Lwami "Ida" Pawła Pawlikowskiego.
O Warszawskim Festiwalu Filmowym mówi się, iż najlepiej określa go zwrot "klęska urodzaju". Trafiają tutaj bowiem prawdziwe perełki z całego świata w takiej obfitości i różnorodności, że niemożność obejrzenia wszystkich stanowi nieszczęście każdego kinomana. To często jedyna okazja, by zobaczyć tytuły, wybrane przez selekcjonerów WFF spośród dziesiątek wielkich i mniejszych festiwali na świecie, które z uwagi na nieznane często nazwiska twórców nie trafią do szerokiej dystrybucji.
W ciągu ostatnich 2 lat tytuł najlepszego filmu WFF przyznawanego przez publiczność przypadał produkcjom polskim - w ub.r. zwyciężyło poetyckie "Imagine" Andrzeja Jakimowskiego (nominowane ostatnio do Europejskiej Nagrody Filmowej), zaś przed 2 laty znakomita "Róża" Wojciecha Smarzowskiego. Tym razem publiczność obejrzy gdyńskiego laureata Złotych Lwów - "Idę" Pawlikowskiego oraz premierowy obraz twórcy "Różyczki" - "W ukryciu". O pierwszym z filmów pisaliśmy szeroko przy okazji festiwalu w Gdyni. Drugi opowiada historię dwóch kobiet osadzoną w czasach ostatniej wojny, choć wojny w niej nie zobaczymy. - W tym filmie wojna opowiedziana jest przez sensualność. Być może obraz zafunkcjonuje jako thriller erotyczny, choć nagości w nim niewiele, opowiada jednak o wielkiej namiętności - zdradza Jan Kidawa-Błoński. W głównych rolach zobaczymy Magdalenę Boczarską oraz debiutantkę Julię Pograbińską.
Wśród 15 filmów w najważniejszym, międzynarodowym konkursie, obok wymienionych polskich tytułów, przeważają produkcje naszych bliskich sąsiadów: chociażby rumuńskie "Bardzo niespokojne lato", litewsko-łotewski "Hazardzista", estońsko-gruzińskie "Mandarynki", czy czeskie "Jak nigdy dotąd".
Apetyt na chińszczyznę
Obok filmowych propozycji, stałą atrakcją WFF są już od lat imprezy towarzyszące. Najważniejsza z nich to Targi CentEast, miejsce spotkań profesjonalistów zainteresowanych filmami z Europy Wschodniej. "The Hollywood Reporter" pisał: "to impreza, na której należy być". Od roku 2009 wraz z rosyjskim partnerem, WFF organizuje w Warszawie i w Moskwie prezentacje filmów, które dopiero powstają i którymi chce zainteresować agentów sprzedaży.
W br. targi organizują China-Eastern Europe Film Promotion Project (CEFPP), którego celem jest umożliwienie dystrybucji filmów europejskich na rynku chińskim i promocja kina chińskiego w Europie.
"Zatrzymane życie" na otwarcie
Nowością tegorocznej edycji WFF jest niekonkursowa sekcja: "Polska klasyka", prezentująca odrestaurowane i zdigitalizowane wybitne polskie filmy. Zobaczymy w niej takie tytuły jak: "Amator" i "Krótki film o miłości" Kieślowskiego, "Spirala" Zanussiego,"Dług" Krauzego, "Deja vu" Machulskiego.
Festiwal otworzy "Zatrzymane życie" Umberto Pasoliniego, obraz brytyjsko-włoski nagrodzony na niedawnym festiwalu w Wenecji. Na zamknięcie imprezy widzowie obejrzą najnowszy film Romana Polańskiego, prezentowany w konkursie w Cannes "Wenus w futrze".
Sprzedaż biletów na tegoroczny festiwal rozpocznie się 1 października.
Autor: Justyna Kobus/jk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe WFF