Festiwal filmowy w Wenecji. Zaczęło się od mocnego uderzenia - "Birdmana" Alejandro Gonzalesa Inarritu, w którym 63-letni Michael Keaton dał popis aktorstwa, okrzyknięty po pokazie "powrotem stulecia". Potem 75-letni Peter Bogdanovich pokazał świetną komedię "She’s Funny That Way". Wreszcie 72-letni Barry Levinson zatamował ruch na Lido, prezentując nakręconą na podstawie powieści 81-letniego skandalisty Philipa Rotha produkcję z Alem Pacino (74 lata) w głównej roli.
Festiwal na Lido od lat ma ambicję wytyczania nowych kierunków i chętnie nagradza artystów mniej znanych, by potem donosić o "weneckich odkryciach". Organizatorzy imprezy dobrze jednak wiedzą, że nic nie przyciąga na festiwal gości tak, jak gwiazdy. I wcale nie te ze współczesnych blockbusterów, ale te naprawdę wielkie, które zdążyły zaznaczyć swoje miejsce w historii światowego kina. Można się o tym przekonać podczas projekcji filmów z ich udziałem, prezentowanych głównie poza konkursem. Wypełnione po brzegi sale i tłumy na konferencjach prasowych mówią wszystko.
Bieżąca, 71. edycja festiwalu okazuje się pod tym względem wyjątkowa. Zmasowany atak "starych", tym razem także w produkcjach konkursowych, zupełnie przyćmił "pięknych dwudziestoletnich".
Tegoroczny wenecki festiwal przekroczył już półmetek, a zmiany tej tendencji nie widać.
"Mają razem prawie 150 lat i wciąż mogą"
Zaczęło się wraz z otwarciem imprezy. Mocne uderzenie zaserwował publiczności twórca "Amores Perros", Alejandro Gonzales Inarritu najnowszym filmem "Birdman". Po dwóch chudych dekadach z wielkim hukiem powrócił, być może w roli życia, 63-letni Michael Keaton, pierwszy i najsłynniejszy z Batmanów. Zafundował widzom, jak napisało "Variety", "aktorski powrót stulecia".
W "Birdmanie" Keaton gra aktora, który dwadzieścia lat wcześniej wcielał się w superbohatera w blockbusterach - filmowych przebojach. Gra więc niejako samego siebie, a Inarritu potwierdził, że wybrał go do tej roli z uwagi na jego przeszłość zawodową. Dziś dawny gwiazdor - bohater filmu - próbuje udowodnić, że ma talent, reżyserując sztukę na Broadwayu, ale nie umie uciec od postaci, która go wykreowała. Stracił nie tylko jako aktor, ale zmarnował też życie. Po awanturach i zdradach rzuciła go żona, a córka jest narkomanką. Jego popularność również odeszła w siną dal. Niektórzy widzą w tym filmie głęboką krytykę spadku zainteresowania społeczeństwa sztuką i artystami przy jednoczesnej rosnącej obsesji na punkcie gwiazd i superbohaterów.
Obok Keatona w "Birdmanie" grają też inne gwiazdy: Edward Norton, Emma Stone i Naomi Watts, która wystąpiła wcześniej w "21 gramach" tego reżysera.
Amerykańska prasa filmowa już teraz wymienia Keatona jako pewniaka do przyszłorocznych Oscarów. Przypomnijmy, że swój wielki powrót także na Lido miał przed kilku laty Mickey Rourke dzięki tytułowej roli w uhonorowanym Złotym Lwem i aktorską nagrodą "Zapaśniku".
Inny, znacznie starszy gwiazdor, przypominać o sobie nie musiał, bo niezmiennie jest na topie. Ostatnio miał jednak serię ról w dość kiepskich produkcjach. Gdy na Lido pojawił się 74-letni Al Pacino, policja zmuszona była zablokować całą uliczkę przed Pałacem Festiwalowym. Aktor przyjechał na festiwal z dwoma filmami, ale największym zainteresowaniem cieszyła się adaptacja powieści skandalisty 81-letniego Philipa Rotha, "The Humbling", dokonana przez 72-letniego Barry’ego Levinsona (twórcę m.in. niezapomnianego "Rain Mana" czy "Good Morning, Vietnam").
W pokazanej poza konkursem produkcji Al Pacino (podobnie jak Keaton w "Birdmanie") gra starzejącego się aktora. Zatraca zdolność grania, popada w bufonadę, staje się zgorzkniały i samotny. Nieoczekiwanie odwiedza go córka przyjaciół, która nie tylko wraca mu chęć do życia, ale też przeżywa z nim gorący romans. Ta produkcja zebrała umiarkowanie życzliwe recenzje - choć chwalono kreację Pacino - ale starsi panowie dwaj jak dotąd byli bezsprzecznie najbardziej obleganymi gośćmi festiwalu. "Mają razem prawie 150 lat i wciąż mogą" - napisała po premierze filmu żartobliwie i z życzliwością włoska prasa.
Czekając na Pasoliniego
Fenomenem festiwalu w Wenecji po raz kolejny jest wracający na Lido z najnowszym filmem 105-letni portugalski reżyser Manoel de Oliveira. Mistrz europejskiego kina zaprezentuje poza konkursem "Starego człowieka z Belem", opowieść o Camilo de Castelo Branco, portugalskim poecie romantyzmu.
75-letni twórca "Ostatniego seansu" Peter Bogdanovich pokazał już w drugim dniu imprezy świetną komedię "She’s Funny That Way" z Owenem Wilsonem. Widownia szalała podczas projekcji, a po pokazie napisano o produkcji, że bije na głowę ostatnie filmy Woody’ego Allena. Powodem tych porównań był Wilson, który w oscarowym "O północy w Paryżu" Allena zagrał główną rolę.
Spośród tytułów konkursowych jednym z najbardziej oczekiwanych jest zaplanowany na 4 września "Pasolini" Amerykanina Abla Ferrary z Willemem Dafoe w roli głównej. Film jest rekonstrukcją ostatniego dnia życia genialnego włoskiego reżysera, poety i dramaturga Piera Paola Pasoliniego, zamordowanego na rzymskich przedmieściach w 1975 roku.
Publiczność wiele obiecuje też sobie po zaplanowanych na przedostatni dzień imprezy, również konkursowych "Białych nocach listonosza Aleksieja Triapicina" 77-letniego Andrieja Konczałowskiego. Od powrotu do Rosji reżyser najchętniej kręci filmy o własnym kraju. Tym razem bohaterem jest listonosz w zapomnianej wiosce, "gdzieś na końcu świata".
Festiwal potrwa do 6 września.
Autor: Justyna Kobus//rzw / Źródło: tvn24