Ponad milion widzów obejrzało w niespełna miesiąc od premiery film Władysława Pasikowskiego "Jack Strong". To czyni opowieść o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim numerem jeden polskich kin w bieżącym roku i strąca z podium dotychczasowego lidera - "Pod Mocnym Aniołem" Wojciecha Smarzowskiego. Wszystko wskazuje też na to, że twórca kultowych "Psów" pobije tym filmem także swój prywatny rekord. Warto dodać, że Pasikowski odsunął w cień również, obecne na polskich ekranach, najnowsze oscarowe produkcje.
"Jack Strong" to pierwszy polski thriller szpiegowski z prawdziwego zdarzenia. Niezwykła popularność filmu bierze się nie tylko stąd, że to świetne, jak zawsze w przypadku tego reżysera, gatunkowe kino, ale i z kontrowersji, jakie wciąż budzi postać głównego bohatera. Premierze filmu towarzyszyły burzliwe dyskusje i skrajnie różne oceny postawy Kuklińskiego, które teraz przetaczają się przez internetowe fora, budząc emocje.
Zainteresowanie filmem jest tak ogromne, że "Jack Strong" - poza normalnymi salami - jest pokazywany również na ekranach IMAX, na których wyświetlane są największe światowe produkcje, takie jak "Skyfall", "Hobbit" czy "Iron Man".
Scenariusz filmu, w którym główną rolę zagrał Marcin Dorociński, powstał przy współpracy z agentami CIA, a obraz nakręcono w trzech językach - polskim, angielskim i rosyjskim. Po wielkich kreacjach, m.in. w "Róży" Smarzowskiego i w "Obławie" Marcina Krzyształowicza, Dorociński kolejny raz udowodnił, że jest jednym z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia. Przyznał też, że od początku bardzo chciał zagrać płk. Kuklińskiego. - Przeczytałem scenariusz i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Postanowiłem, że stanę w szranki z kolegami o tę rolę. Ja sam bardzo chciałem zobaczyć ten film - mówił aktor.
W postać Davida Fordena - oficera CIA, z którym Strong nawiązuje współpracę - wcielił się amerykański aktor Patrick Wilson. Zbigniewa Brzezińskiego zagrał Krzysztof Pieczyński, zaś w roli żony Kuklińskiego wystąpiła Maja Ostaszewska.
Osobisty rekord Pasikowskiego
Przed premierą reżyser mówił, że liczy na to, iż historia człowieka, który w sercu komunistycznego systemu samotnie podejmuje batalię przeciw sowieckiej władzy, dotrze do szerokiej widowni. Jak widać, udało mu się to.
Za największy sukces Władysława Pasikowskiego, artystyczny i frekwencyjny, uchodziły dotąd kultowe "Psy" - zrealizowana w 1992 roku historia Franza Maurera, byłego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, który rozpoczyna pracę w policji i odkrywa przestępcze powiązania dawnych kolegów po fachu. Główną rolę zagrał w filmie Bogusław Linda. Po wielkim sukcesie, obraz doczekał się dwa lata później kontynuacji - oblicza się, że obejrzało ją w kinach całej Polski około milion osób.
"Jack Strong" ma spore szanse pobić ten rekord.
Zbigniew Brzeziński o filmie: Kukliński na niego zasłużył
Choć film nie oddaje historycznych wydarzeń w skali 1:1, to pokazuje, jak wiele pułkownik ryzykował, podejmując niebezpieczną grę z Sowietami i komunistycznym systemem i jak wysoką cenę za nią zapłacił. Kukliński bywa nazywany "polskim Jamesem Bondem", ale w przeciwieństwie do tego fikcyjnego bohatera żył i działał naprawdę, a jego życiorys jest nie tylko sensacyjny, ale i dramatyczny.
- Kiedy dowiedziałem się, że powstaje film o życiu płk. Kuklińskiego, pomyślałem, że on na to zasłużył, że ma szansę stać się przyczynkiem do zrozumienia tego, co działo się w tych trudnych latach w Polsce - mówił w rozmowie z producentami filmu Zbigniew Brzeziński. - Dotyczy to zarówno dylematów osobistych wielu ludzi, ale i przyczynia się do pogłębienia poczucia patriotyzmu, poświęcenia się dla większej sprawy - dla ojczyzny. Jak witałem w Waszyngtonie płk. Kuklińskiego, zastanawiałem się, co mu powiedzieć na pierwszym spotkaniu. Gdy dotarłem na miejsce wcześniej przygotowane przez CIA, on stanął na baczność. Wtedy powiedziałem mu z głębokim przekonaniem: panie pułkowniku, pańskie zasługi dla Polski są wielkie. To zrobiło na nim ogromne wrażenie - wspominał profesor.
Współpraca z CIA
Ryszard Kukliński jako 17-latek wstąpił do Oficerskiej Szkoły Piechoty we Wrocławiu. Po ujawnieniu jego pracy dla konspiracyjnego "Miecza i Pługa" (organizacja miała charakter antyniemiecki i antykomunistyczny), której ulotki kolportował podczas niemieckiej okupacji, został zdegradowany. Wkrótce jednak zaczął awansować, a w 1963 roku rozpoczął pracę w Sztabie Generalnym Ludowego Wojska Polskiego (LWP). Doszedł do stanowiska szefa oddziału planowania strategiczno-obronnego.
Na podjęcie współpracy z CIA Ryszard Kukliński zdecydował się po udziale LWP w interwencji państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji i masakrze robotników Wybrzeża w 1970 roku. W ciągu 9 lat współpracy z amerykańskim wywiadem, Kukliński przekazał CIA ponad 40 tys. stron tajnych dokumentów dotyczących m.in. wojskowych planów Układu Warszawskiego. Za przekazywane informacje nie brał od Amerykanów żadnego wynagrodzenia.
W obawie przed aresztowaniem, w listopadzie 1981 r., wraz z żoną i dwoma synami, uciekł z Polski. Dzięki pomocy CIA, 11 listopada dotarł do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził resztę życia. Sąd wojskowy PRL w Warszawie w 1984 roku zaocznie skazał Kuklińskiego na karę śmierci. W 1995 roku Izba Wojskowa Sądu Najwyższego uchyliła wyrok ciążący na Kuklińskim, a śledztwo umorzono w 1997 roku, kiedy rehabilitacja pułkownika stała się jednym z warunków wejścia Polski do NATO.
Obaj synowie Kuklińskiego zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Starszy - Waldemar - potrącony przez samochód, w którym nie znaleziono odcisków palców. Młodszy - Bogdan - według oficjalnej wersji zaginął podczas morskiego rejsu w 1993 roku. Sam Kukliński był zdania, że jego rodzina padła ofiarą KGB.
Kukliński odwiedził Polskę w 1998 roku. Wygłosił w Sejmie przemówienie do posłów i senatorów. Planował wraz z żoną powrót do Polski. Zmarł jednak nagle, na skutek wylewu, 11 lutego 2004 roku na Florydzie. Kukliński został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Makowski/mat.prasowe