"Piękne i bestia", debiut reżyserski Liliany Głąbczyńskiej-Komorowskiej - polskiej aktorki grającej w Hollywood - otrzymał nagrodę publiczności dla najlepszego dokumentu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Montrealu. Opowieść o dziewięciu kobietach, które próbują wygrać walkę z rakiem piersi, została przyjęta entuzjastycznie i dostała owacje na stojąco.
Bohaterki filmu są aktywne, atrakcyjne i w sile wieku - od 20. do 50. roku życia. Widzimy je, gdy dowiadują się, że mają raka piersi, w momentach zmagań z chorobą i w chwili zwycięstwa nad nią. Jak w każdym filmie na ten temat, dostajemy intymny wgląd w ich życie, ale także coś jeszcze: nadzieję i humor oraz mieszające się często śmiech i łzy.
I to spodobało się w "Pięknych i bestii" ("Beauty and the breast") na 36. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Montrealu, gdzie dokument dostał nagrodę publiczności. Doceniono go za to, że "jest nie tylko przekazem woli ludzkiego przetrwania, lecz również potwierdzeniem, że nawet w obliczu cierpienia, w krzywym zwierciadle choroby, można osiągnąć ponadczasową mądrość".
Projekcja w największej sali premierowej kina Imperial zakończyła się owacjami na stojąco.
- Podjęłam wyzwanie stworzenia prawdziwego świadectwa kobiet napiętnowanych rakiem piersi, mimo, że nie jestem jedną z nich. Temat mnie pochłonął, a inspiracją stały się słowa sławnej kanadyjskiej dokumentalistki, Alanis Obomsawin: "Prawdziwy dokument można stworzyć wtedy, kiedy jego twórca jest obiektywnym obserwatorem, zdolnym do słuchania historii ludzkich. To bohaterowie filmu, a nie reżyser dzielą się swoimi doświadczeniami z widzem" - tłumaczy Liliana Głąbczyńska-Komorowska, która film wyreżyserowała i wyprodukowała.
"Byłam zszokowana i ledwo mogłam oddychać"
Polka od ponad 20 lat mieszkająca w Ameryce karierę zaczynała w 1979 r. w warszawskim Teatrze Dramatycznym u boku takich sław, jak Holoubek, Zapasiewicz, Kondrat i Gajos. Przed wyjazdem z Polski grała też w filmach i telewizji, a za rolę w "Czarownicach z Salem" otrzymała nagrodę za debiut aktorski.
W Hollywood grała głównie w operach mydlanych, ale udało się jej także wystąpić u boku m.in. Bena Kingsleya, Donalda Sutherlanda i Jacqueline Bisset, gdy w latach 90. angażował ją do swoich filmów jej ówczesny mąż - reżyser filmów akcji, Christian Duguay.
Dziś 56-letnia Głąbczyńska-Komorowska mieszka w Kanadzie i aktorstwo łączy z prowadzeniem swojej firmy producenckiej QueenArt Films, którą założyła razem z obecnym mężem, biznesmenem Bernardem Poulin. W 2011 r. wyprodukowała dokument o losach polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie "Raj utracony, raj odzyskany", a "Piękne i bestia" to jej debiut reżyserski.
Nakręciła 200 godzin materiału, które musiała zredukować do 84 minut. Opowiedziała o dziewięciu kobietach (m.ni. byłej modelce, nauczycielce, piosenkarce), które próbują wygrać walkę z nowotworem. - Starałam się nawiązać bliską więź z moimi bohaterkami, które znalazły w sobie dosyć odwagi, aby podzielić się swoimi przeżyciami. Z czasem zbliżyły się do mnie na tyle, że czułam się niemalże jedną z nich - wspomina. - Dogłębnie poruszające zwierzenia, przed kamerą wypowiedziane często po raz pierwszy sprawiły, że byłam zszokowana i chwilami ledwo mogłam oddychać.
"Reżyseria podnieca mnie o wiele bardziej"
Prace nad filmem trwały cztery lata i pochłonęły 250 tys. dolarów. Nad zdjęciami czuwał polski operator Jan Paweł Pełech, a muzykę napisał polski kompozytor Paweł Lucewicz.
- Choć kocham aktorstwo, nie zawsze jest to najbardziej satysfakcjonująca kariera. Spędza się czas na szukaniu dobrych ról, a im jest się starszą, tym o nie trudniej. Szukałam czegoś więcej w tej branży i dzięki moim bohaterkom znalazłam to. Reżyseria podnieca mnie o wiele bardziej - wyznała "Montreal Gazette".
Teraz planuje nakręcić coś bardziej osobistego - film dokumentalny o swojej 87-letniej matce, byłej primabalerinie i choreografce.
- Ona przeżyła faszyzm, gdy podczas II wojny światowej hitlerowcy zamordowali jej ojca i brata, burzliwą epokę komunizmu, a teraz doświadcza polskiego kapitalizmu. Przeszła tak wiele. Pragnę film o niej zrobić dla swojej córki, na pamiątkę rodzinnych korzeni - zapowiada.
Autor: am\mtom / Źródło: Montreal Gazette, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe