Istnieje wiele naprawdę dobrych muzycznych nowości i myślę, że jest ich w Polsce coraz więcej. Na przestrzeni ostatnich kilku lat na polskim rynku pojawiło się znacznie więcej artystów rozrywkowych – mówi Kasia Sienkiewicz z zespołu Kwiat Jabłoni w rozmowie z portalem tvn24.pl. - Śpiewanie, tańczenie czy wykonywanie muzyki jest dla ludzi czynnością naturalną, ale przez to, w jakim żyjemy społeczeństwie, wiele osób zamknęło się na swobodne odczuwanie muzyki – dodaje Jacek Sienkiewicz.
Zadebiutowali w 2018 roku i od razu stali się jednym z najbardziej popularnych młodych zespołów na polskiej scenie. Kwiat Jabłoni tworzą Kasia i Jacek Sienkiewiczowie. W niecałe trzy lata od oficjalnego powołania do życia grupy, rodzeństwo zdążyło podbić serca słuchaczy, którzy pokochali ich pełne pozytywnej energii, folkowe brzmienie, a także mądre, często dowcipne teksty opisujące rzeczywistość w nieoczywisty sposób.
Niewątpliwym przełomem w rozkwicie ich kariery, okazało się być zgłoszenie do Eliminacji do 25. Pol’and’Rock Festival, podczas których niewątpliwie wyróżnili się na tle raczej ciężej brzmiących zespołów, co zaowocowało wygraną w plebiscycie Złotego Bączka. 5 lutego ukaże się ich druga płyta pod tytułem "Mogło być nic", którą zapowiada singiel o tym samym tytule, a także piosenka "Buka".
Estera Prugar: Jak wygląda współpraca artystyczna między rodzeństwem?
Kasia Sienkiewicz: Bycie rodzeństwem przede wszystkim ułatwia nam pracę – zostaliśmy nauczeni, że do zgody zawsze musimy dojść, ponieważ na spędzanie ze sobą czasu i tak jesteśmy "skazani".
Jacek Sienkiewicz: Nie rozwiedziemy się.
Kasia Sienkiewicz: Otóż to. Mam wrażenie, że umiemy dochodzić do zgody w taki sposób, by każde z nas było zadowolone. Nie jest nam na rękę pozostawanie w konflikcie.
Jacek Sienkiewicz: Poza tym mamy podobne spojrzenie na muzykę. Z drugiej strony nie jesteśmy identyczni i każde z nas wnosi coś innego. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że miałbym nagrać płytę z dwunastoma utworami, które byłyby wyłącznie mojego autorstwa, bo wydaje mi się to nudne. A kiedy kompozytorami są dwie osoby, to wtedy naprawdę coś się dzieje ciekawego.
Kasia Sienkiewicz: Gdybyśmy grali wyłącznie utwory Jacka, to byłoby to bardzo nudne (śmiech).
Jacek Sienkiewicz: Co innego w drugą stronę!
Kasia Sienkiewicz: Oczywiście żartuję, Jacek pisze świetne piosenki.
Przeczytałam Twoją wypowiedzieć sprzed dwóch lat, kiedy powiedziałaś, że ludzie nie mają potrzeby znajdować nowej muzyki i większość odbiorców ma już swoich ulubionych artystów lub czy piosenki, których się trzymają. Cały czas tak myślisz?
Kasia Sienkiewicz: Chyba w tym czasie zdążyłam zmienić zdanie. Być może zyskałam nową perspektywę, kiedy podróżowaliśmy z Jackiem po Polsce, poznając wielu nowych wykonawców i biorąc udział na festiwalach, na których zobaczyłam, że ludzie bardzo chętnie i z zainteresowaniem przyjmują nowe zespoły. Możliwe, że to, co wtedy powiedziałam, wynikało z mojego przeświadczenia o tym, że to, co powstawało kiedyś, jest lepsze, ale już tak nie uważam. Istnieje wiele naprawdę dobrych muzycznych nowości i myślę, że jest ich w Polsce coraz więcej. Na przestrzeni ostatnich kilku lat na polskim rynku pojawiło się znacznie więcej artystów rozrywkowych, których chętnie słucham, którzy mnie intrygują i chcę kupować ich płyty.
Jacek Sienkiewicz: Zgadzam się, że coś się na polskiej scenie zmieniło w ciągu paru lat. Natomiast to, co dwa lata temu powiedziała Kasia, na pewno dotyczyło mnie, bo faktycznie byłem taką osobą. Wydaje mi się, że znam sporo różnej muzyki, ale jednak mam tych kilka ulubionych utworów, których słucham, gdy nie chce mi się już szukać niczego nowego. Pod tym względem jestem konserwatywny, ale wcześniej to było o wiele silniejsze.
Jest w mediach miejsce dla nowej muzyki?
Kasia Sienkiewicz: Wydaje mi się, że od niedawna powoli tworzy się takie miejsce w telewizji, ale oczywiście to internet jest przede wszystkim przestrzenią, w której młodzi artyści mogą najbardziej skutecznie promować swoją twórczość. Z radiem nigdy nic nie wiadomo – mam wrażenie, że te najbardziej popularne stacje radiowe od lat kurczowo trzymają się starych wyświechtanych piosenek, a szkoda.
Jacek Sienkiewicz: Nie puszczają po prostu naszego zespołu (śmiech).
Kasia Sienkiewicz: To prawda! A tak serio, kiedy słucham radia, brakuje mi nowych polskich wykonawców. Myślę sobie: czy po raz tysięczny muszę słuchać "Don’t Worry, Be Happy", gdy Ralph Kamiński wydał właśnie świetny, chwytliwy rozrywkowy album?
W waszych nowych utworach wybrzmiewa miejscami trochę smutna opowieść o pokoleniu urodzonym w latach 90.
Jacek Sienkiewicz: Chyba tak. Oboje staramy się pisać o tym, co nas najmocniej dotyka – co sami przeżywamy na co dzień. Impulsem do napisania utworu zawsze jest jakieś mocne przeżycie, między innymi właśnie poczucie samotności, bezsilności czy zastanowienie się nad tym, o "co w tym wszystkim chodzi". Takie ogólne tematy egzystencjalne wychodzą na naszej drugiej płycie, zresztą podobnie jak na pierwszej.
Często myślimy zupełnie abstrahując od tego, czy to, co piszemy, odnosi się do naszego pokolenia. Są to po prostu nasze wewnętrzne przemyślenia egzystencjalne, ale zdarzają się wyjątki. Na przykład w utworze "Przezroczysty świat" skupiliśmy się dokładnie na doświadczeniach naszego pokolenia, które znało jeszcze świat nieinternetowy, ale w tej chwili już cała nasza rzeczywistość jest połączona ze smartfonem i komputerem. Wszystko już widzieliśmy, żadne cierpienie nas nie zaskakuje, a efekty specjalne w filmach są dla nas czymś zupełnie naturalnym.
Pamiętam, jak nasza babcia opowiadała kiedyś, że najstraszniejszym filmem jaki widziała, była "Siódma pieczęć". Kiedy my z Kasią oglądaliśmy ten film, będąc nastolatkami, to w ogóle nie zrobił na nas wrażenia horroru. To pokazuje, że nas już naprawdę nic nie dziwi i wszystko jesteśmy w stanie zrobić przy pomocy komputera. O tym jest właśnie ta piosenka – o perspektywie naszego pokolenia.
Jest to pokolenie zobojętniałe?
Jacek Sienkiewicz: Takie mam wrażenie, aczkolwiek trochę spóźniliśmy się z tym konkretnym utworem, o czym pomyślałem, kiedy zaczęliśmy chodzić na protesty organizowane przez Strajk Kobiet. To było coś, o czym śpiewamy w tej piosence – jakieś tąpnięcie, "trzęsienie ziemi". Coś, co nas w końcu obudziło i zaczęliśmy się przejmować. Wydaje mi się, że takie momenty, jak ten z końca ubiegłego roku, kiedy coś się w nas wszystkich zaczęło ruszać, są ważne społecznie.
Kasia Sienkiewicz: Mamy też zupełnie inną piosenkę, którą chyba najłatwiej będzie zrozumieć właśnie osobom, których wczesne dzieciństwo przypadło na lata dziewięćdziesiąte, czyli "Bukę". Tytuł pochodzi, oczywiście od postaci z bajki "Muminki". Nie jestem pewna, czy osoby urodzone w latach dwutysięcznych widziały odcinek o Buce. Jest to raczej postać bardziej kojarzona przez nasze roczniki i przez rodziców oczywiście, którzy musieli tę bajkę oglądać razem z dziećmi.
Ta chwila przebudzenia, to coś tymczasowego, czy może świadczyć o początku zmiany?
Jacek Sienkiewicz: Bardzo liczyłem, że to będzie ten moment. Zwłaszcza podczas największego protestu w Warszawie, na który zjechała cała Polska. Miałem wrażenie, że coś się musi dalej zadziać, że doszło do takiej mobilizacji, że to po prostu musi pójść dalej, ale teraz wydaje mi się, że nie do końca tak się stało. Została w nas świadomość, że możemy i jest nas dużo, natomiast z drugiej strony na żadne konsekwencje się ta mobilizacja nie przełożyła – mijały kolejne dni, tygodnie i coraz bardziej zapominaliśmy o tym, co się działo na ulicach. Mimo że w tamtym dniu pamiętam posty pisane w mediach społecznościowych o tym, że na naszych oczach dzieje się historia, to chyba gdzieś nam się to rozmyło.. Chociaż chyba jeszcze za wcześnie, żeby orzekać, co te wydarzenia faktycznie zmieniły w naszych głowach.
W jakim okresie powstawała Wasza nowa płyta?
Kasia Sienkiewicz: Około dwóch lat.
Jacek Sienkiewicz: Pierwszy powstał utwór "Mogło być nic", jego szkice były tworzone już podczas naszej trasy koncertowej, czyli około dwóch lat temu.
Kasia Sienkiewicz: Natomiast najwięcej utworów powstało rok i półtora roku temu. Płytę zaczęliśmy nagrywać w lutym 2020 roku – wtedy już prawie wszystko było napisane.
Nie kusiło was, aby dopisać coś nowego lub zmienić dotychczasowe teksty w związku z wydarzeniami, które miały miejsce?
Jacek Sienkiewicz: Ja w ostatniej chwili zmieniałem tekst właśnie do "Przezroczystego świata"… Ostatnio się nad tym zastanawiałem i myślę, że to jest bardzo trudna sprawa: mamy w głowie jakieś przemyślenia, które są dla nas aktualne w momencie, gdy się pojawiają, więc piszemy o tym teksty. Natomiast musi minąć trochę czasu, zanim zdążymy zgromadzić ich więcej, tak by wejść z do studia. Później zaczyna się proces produkcji, miksów, masteringu i nagle robi się z tego pół roku, podczas którego pojawiły się w naszych głowach zupełnie nowe rzeczy. Zwłaszcza teraz, kiedy od marca zeszłego roku świat odwrócił się do góry nogami. Trochę mnie korciło, by coś dopisać, ale akurat w naszym przypadku nie było to do końca możliwie, bo pomysł na całą płytę powstał – tak jak powiedziała Kasia – rok temu. W takich sytuacjach wydaje mi się, że łatwiej mają raperzy...
Kasia Sienkiewicz: Tak, oni mogą komentować rzeczywistość na bieżąco, ponieważ wypracowali przez lata wizerunkową zasadę znacznie częstszego udostępniania nowych utworów niż twórcy niezwiązani z hip-hopem. Nam udało się szybko odnieść się do pandemicznej rzeczywistości, komponując nasze "Hot16Challenge". Słowa refrenu tej piosenki znajdują się na płycie w utworze "Zaczniemy od zera".
Kultura przechodziła w ostatnich miesiącach trudne chwile. Obserwowaliście te wydarzenia na bieżąco?
Jacek Sienkiewicz: Pierwszy lockdown zaczął się po pięciu koncertach naszej wiosennej trasy, która zakładała ich dwadzieścia. Wróciliśmy do Warszawy na dwa dni z myślą, że zaraz jedziemy dalej, a okazało się, że do sierpnia zostaliśmy w domu. Muzycznie to bardzo zweryfikowało nasze plany. Okazało się, że musimy zacząć działać zupełnie inaczej. Tego, co było później, zupełnie się nie spodziewaliśmy, bo chyba wszystkim na początku wydawało się, że zostajemy w domach na miesiąc, może półtora i dalej jedziemy z Juwenaliami i festiwalami… Dlatego na pewno bardzo mocno odczuliśmy tę sytuację z punktu widzenia naszej branży, ale również prywatnie. Zamknięcie w domu i brak konieczności koncentracji na deadline’ach, pozwoliło nam skupić się na sobie. Dla mnie to było bardzo ciekawe doświadczenie, przynajmniej na początku, bo później zaczęło być uciążliwe.
Jak z waszej perspektywy wygląda edukacja muzyczna w Polsce?
Jacek Sienkiewicz: Chodziliśmy jedynie do szkoły muzycznej pierwszego stopnia. Kasia poszła później na muzykologię na Uniwersytet Warszawski, a ja wylądowałem na kompozycji w warszawskim Uniwersytecie Muzycznym.
Kasia Sienkiewicz: Po ukończeniu pierwszego stopnia, latami uczęszczaliśmy jeszcze na prywatne lekcje gry na pianinie, więc ciężko nam wypowiedzieć się o całym państwowym szkolnictwie muzycznym.
Jacek Sienkiewicz: Z drugiej strony znamy wiele osób, które mają klasyczne wykształcenie muzyczne i na tej podstawie wydaje mi się, że szkoła przede wszystkim nie uczy radości z muzyki. Często wygląda to tak, że siedzi się i płacze nad tym Bachem, byle do egzaminu. Inna sprawa jest taka, że szkoła nie kształci także umiejętności improwizacji – siadania do instrumentu i grania, bez wstydu, że nie trafi się w jakiś dźwięk. Czasami nawet świetnie wykształceni muzycy klasyczni często zwyczajnie wstydzą się improwizować i to jest ewidentnie wina tej edukacji.
Co nauka muzyki daje dziecku i później dorosłemu człowiekowi?
Jacek Sienkiewicz: Dla mnie jest niezbędna. Nawet nie sama szkoła, ale jakakolwiek edukacja muzyczna właśnie po to, by dziecko potrafiło zagrać na jakimś instrumencie. To rozwija wyobraźnię, ale również inne możliwości naszego mózgu. Jeśli ktoś uczy się gry od wczesnych lat, a ma, na przykład dysleksję, to z czasem będzie mieć ją mniejszą.
Kasia Sienkiewicz: Zauważyłam też, że muzyka rozwija zdolności manualne i koordynacyjne. Jeśli ktoś gra, to łatwiej takiej osobie robić kilka rzeczy naraz – grając dla przykładu na fortepianie, uczymy się używać symultanicznie obu rąk, ale również nogi naciskającej pedał. Widzę to po osobach tańczących na imprezach – ludzie po szkole muzycznej często znacznie lepiej się ruszają. Dodatkowo edukacja muzyczna bardzo uwrażliwia na sztukę.
Jacek Sienkiewicz: Śpiewanie, tańczenie czy wykonywanie muzyki jest dla ludzi czynnością naturalną, ale przez to, w jakim żyjemy społeczeństwie, wiele osób zamknęło się na swobodne odczuwanie muzyki, więc warto od początku rozwijać w tym kierunku dzieci. Brak "społecznej muzykalności" sprawia, że muzyka towarzyszy nam tylko w postaci odtwarzanych nagrań, przestaje być wykonywana w codziennych sytuacjach.
Polacy wstydzą się śpiewać?
Kasia Sienkiewicz: Zdecydowanie. Jeśli wychowanie muzyczne wielu osób odbywa się wyłącznie poprzez szkolne lekcje muzyki, w trakcie których uczą się grać na plastikowym flecie lub przez kościelne śpiewanie, które niestety nie zachęca do wyrazistej muzycznej ekspresji, to nie ma się co dziwić, że Polacy są wycofani w kwestiach muzycznych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Robert Ryncarz