Nie ma wielu aktorów, którzy mogą zmienić się w kogoś innego na trzy bite godziny - mówi o kreacji Cilliana Murphy'ego w "Oppenheimerze" Christopher Nolan. - Postawiłem mu wymagania, którym niewielu artystów mogłoby sprostać. A on zaskakiwał mnie na planie dzień w dzień. A gdy weszliśmy do montażowni, by złożyć ten występ w całość, zobaczyłem w nim samą prawdę - dodaje. W tym roku nie było nikogo, kto mógł Murphy'emu odebrać statuetkę Oscara.
W 2020 roku, a więc na długo przed rolą w "Oppenheimerze", "The Irish Times" uznał Cilliana Murphy'ego za jednego z najwybitniejszych irlandzkich aktorów filmowych wszech czasów. Niewiarygodnie wręcz skromny, bez cienia pozerstwa skomentował to w typowy dla siebie sposób. "Nigdy nie marzyłem o sławie. Zawsze chciałem jedynie dobrze wykonywać moją pracę" - powiedział.
Obdarzony nieco androgeniczną urodą, z jasnoniebieskimi oczami, które zdają się ukrywać wieczne zdumienie, jest wręcz stworzony do ról bohaterów emocjonalnie rozedrganych i cierpiących. I takie głównie dostaje. Koledzy z planu wręcz narzekali, że nie mogą się skupić na graniu, bo... "hipnotyzuje ich swoim wzrokiem". W tym filmie Murphy jest jak kameleon - chwilami ma oczy szaleńca, innym razem pogubionego kochanka, wreszcie męczennika, gdy po publicznym upokorzeniu, oskarżeniu o szpiegostwo i komunizm, jego bohater traci niemal wszystko, na co pracował przez dekady.
Taka kreacja w kinie trafia się raz na wiele lat, a sezon nagród wyraźnie pokazuje, że nie ma tym razem nikogo, kto mógłby sprzątnąć Murphy'emu sprzed nosa statuetkę.
Najlepszy scenariusz i rola życia
Christopher Nolan od początku wiedział, że to właśnie Murphy’emu powierzy rolę genialnego fizyka, choć nie pisze scenariuszy pod konkretnych aktorów. Wcześniej nakręcili razem pięć filmów i we wszystkich Irlandczyk występował na dalszym planie. "Zawsze mówiłem Chrisowi prywatnie i publicznie, że jeśli tylko jestem dostępny, jestem gotów grać u niego i nie dbam o rozmiar roli. Ale w głębi duszy desperacko chciałem zagrać tę główną " - wyznał Murphy już po premierze "Oppenheimera".
Nolan osobiście pojechał do Dublina, w którym aktor mieszka wraz z rodziną, by powiedzieć mu o projekcie. I zobaczyć na własne oczy jego reakcję na scenariusz. Murphy zamknął się ze skryptem w hotelowym pokoju i po kilku godzinach rozentuzjazmowany oznajmił twórcy, że "to najlepszy scenariusz" jaki czytał w życiu. Co jednak ważne, i co lubi podkreślać, zgodził się natychmiast, jeszcze zanim go przeczytał. "W końcu była to propozycja głównej roli od Chrisa" - mówił Murphy.
Aktor przyznaje też, że oferta pojawiła się "w najlepszym możliwym momencie", ponieważ właśnie skończył pracę nad ostatnim, szóstym sezonem "Peaky Blinders" i tak naprawdę był bezrobotny. "Wiedziałem od początku, że to gigantyczne przedsięwzięcie. Podszedłem do niego zadaniowo. Musiałem to wszystko ogarnąć strategicznie, ponieważ było tak wiele do zrobienia pod względem emocjonalnym, fizycznym i intelektualnym, że nie było chwili do stracenia'".
Wyjątkowo zaczął od kwestii fizyczności, bo do rozpoczęcia zdjęć miał sześć miesięcy, a musiał mocno się zmienić zewnętrznie dla tej roli. Choć zawsze był szczupły, zaczął od drastycznych głodówek, bo Oppenheimer był człowiekiem zwyczajnie chudym, "żywiącym się" głównie papierosami, których nie wyjmował z ust, i ulubionym Martini. – Zacząłem sprawdzać, jak mało mogę jeść... by przeżyć. Doszedłem do etapu, że wytrzymywałem na kilku migdałach dziennie, co oczywiście było głupotą – przyznaje. Pod koniec zdjęć doprowadził się do stanu kompletnego wyczerpania i musiał dla odmiany z przyczyn zdrowotnych, szybko przybrać na wadze.
Ciekawostką jest to, że jedną z inspiracji charakterystycznego stylu Oppenheimera, Nolan uczynił młodego Davida Bowiego z połowy lat 70. Oppenheimer już wtedy nie żył, ale jako wygląd w latach 40 i 50. do złudzenia przypominał ten styl. "Wszystko w nim zostało skonstruowane. Dlatego Nolan zasypał mnie zdjęciami Davida Bowiego. Ma na nich te charakterystyczne spodnie z wysokim stanem, które są bardzo podobne do tych, jakie Oppenheimer nosił podczas pracy nad "Projektem Manhattan" – zdradza Murphy.
Ale podobieństwo fizyczne do wielkiego fizyka – w wyglądzie, ruchach, sposobie poruszania się - to tylko jeden z elementów kreacji życia Cilliana Murphy’ego. Aktor obejrzał wszystkie dostępne materiały historyczne – w tym wykłady Oppenheimera zamieszczone w internecie, a także relacje osób, które znały go osobiście. Nagrodzony Noblem Kip Thorne, pracujący jako doradca naukowy przy filmie, był uczniem Oppenheimera., pomógł aktorowi uchwycić jego gesty i maniery. Opowiadał np. o tym, jak prowadząc wykłady w Princeton trzymał papierosa w jednej ręce, a kredę w drugiej.
W efekcie Murphy - zdaniem wnuczki genialnego fizyka Dorothy Opphenheimer- wskrzesił Roberta Oppenheimera, dziadka, którego znała tylko ze zdjęć i filmów. - Nie ma wielu aktorów, którzy mogą zmienić się w kogoś innego na trzy bite godziny - mówi w rozmowie Christopher Nolan. - Postawiłem Cillianowi wymagania, którym niewielu artystów byłoby w stanie sprostać. A on zaskakiwał mnie na planie dzień w dzień. A kiedy w końcu weszliśmy do montażowni, by złożyć ten występ w całość, zobaczyłem w nim samą prawdę - opowiada reżyser.
Skan mózgu Oppenheimera
Najtrudniejszym zadaniem przed jakim film postawił Murphy'ego było jednak pokazanie złożoności postaci Roberta Openheimera. Nie bez powodu Nolan opowiada historię swojego bohatera z jego perspektywy. Funduje nam coś w rodzaju tomografu mózgu bohatera, dając nam wgląd do kłębiących się w głowie geniusza myśli lęków i obsesji. "Kamery celowo skupiały się bliżej Murphy’ego niż innych postaci" – wyjaśnia reżyser. Jego twarz i hipnotyzujący wzrok zostają pod naszymi powiekami po wyjściu z kina. Jest niczym lustro odbijające kłębiące się w głowie i duszy fizyka emocje.
- Cillian sprawia, że złożony wewnętrzny świat jego postaci staje się światem zewnętrznym. Daje widzowi dostęp do umysłu, który wydawał się niemożliwy do zrozumienia - umysłu genialnego fizyka - architekta jednego z najbardziej zapierających dech w piersiach i zarazem najstraszliwszych wynalazków, jakie kiedykolwiek stworzono - ocenia Nolan.
I nie ma w tym entuzjastycznym opisie słowa przesady. Ale przecież Cillian Murphy nie spadł nagle z nieba, by zagrać w filmie Nolana. Ma na koncie mnóstwo znakomitych ról, nawet jeśli postać Roberta Oppenheimera, to z pewnością jego rola życia.
Z prawnika aktor
Urodzony 25 maja 1976 roku w irlandzkim mieście Cork artysta, wychował się w rodzinie nauczycielki języka francuskiego i pracownika Departamentu Edukacji. To rodzice zaszczepili mu miłość do filmów, książek i muzyki. Początkowo chciał poświęcić się tej ostatniej - wraz z bratem grał na gitarze w zespole Sons of Mr. Greengenes, będącym pod wpływem muzyki Franka Zappy. Gdy jedna z wytwórni próbowała jednak wystawić ich do wiatru, zniechęcił się i podjął studia prawnicze na University College Cork. Szybko jednak okazało się, że nie jest to jego powołanie.
Zwłaszcza, że już wcześniej spróbował aktorstwa. Pierwszą rolę zagrał w przygotowanym przez szkołę przedstawieniu, a pisarz William Wall, który uczył go angielskiego, zachęcał go do kariery aktorskiej. Tak trafił do obsady reżyserowanej przez Pata Kiernana sztuki "Disco Pigs" w rodzinnym mieście, która dała początek karierze dzisiejszego zdobywcy Oscara. Później grał także w jej ekranowej wersji., ale przez pierwsze lata udzielał się głównie w teatrze.
Pierwszą, niewielką rolę filmową zagrał w 1997 roku. Zauważony został jednak dopiero w 2002 roku, w "28 dniach później" Danny'ego Boyle'a. Ten kultowy dziś horror, opowiada o młodym człowieku, który po zapadnięciu w śpiączkę budzi się w apokaliptycznym świecie i odkrywa, że pandemia zmieniła świat. To w tej produkcji umazanego krwią, ze szklącymi się bladoniebieskimi oczami zobaczył go wiele lat później Christopher Nolan.
Tak naprawdę jednak zaistniał dzięki roli w filmie innego Irlandczyka - Neila Jordana – także rodowitego Irlandczyka, który obsadził go w obrazie "Śniadanie na Plutonie” (2005). To historia urodzonego w katolickim irlandzkim miasteczku transseksualisty, który wyrusza do Londynu, by odnaleźć matkę, która porzuciła go jako niemowlę. Opowiedziany w formie pastiszowej dramat z czasów walki IRA, to popis kompletnie innych umiejętności Cilliana, niż wszystko do czego przyzwyczaił nas późniejszymi rolami. Tutaj tragizm życia uśmiechającego się nawet przez łzy chłopaka, który czuje się kobietą, nabiera znamion tragikomedii.
Murphy w kobiecych ciuszkach i makijażu, gra z lekkością komika opowiadającego dwuznaczne dowcipy. Jego "Kicia" Braden, wrzucona w wir historycznych przemian, przypomina nieco Forresta Gumpa Zemeckisa. To zasłużona nominacja do Złotego Globu, aż żal, że zabrakło tej oscarowej. Rok później Murphy trafił na plan brytyjskiego mistrza kina społecznego Kena Loacha, i zagrał główną rolę w nagrodzonym Złotą Palmą obrazie "Wiatr buszujący w jęczmieniu". Jako młody lekarz uwikłany w bratobójczą wojnę pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami traktatu angielsko-irlandzkiego, emanuje szlachetnością i gotowością oddania życia za własne przekonania.
W tym samym roku pojawił się na zdjęciach próbnych u Christophera Nolana, który właśnie szykował się do wskrzeszenia Człowieka-Nietoperza.
Złoczyńca inny niż wszyscy
Dla niektórych zaskoczeniem będzie informacja, że Murphy ubiegał się o rolę Bruce’a Wayne’a czyli Batmana, a Nolan naprawdę rozważał jego kandydaturę. Ostatecznie wcielił się w niego jak wiadomo Christian Bale, wtedy muskularny i znacznie potężniejszy, ale Murphy zrobił na Nolanie tak wielkie wrażenie, że reżyser postanowił znaleźć dla niego rolę. Nastąpiło też między artystami coś na kształt "porozumienia dusz", czego efektem była obecność Murphy'ego we wszystkich filmach Nolana.
Najpierw jednak zagrał Stracha na Wróble, jedynego bohatera trylogii nolanowskiej który powraca we wszystkich jej częściach. Murphy jako złoczyńca, to było coś nowego! Grany przez niego szef kliniki psychiatrycznej, który podaje pacjentom narkotyki wywołujące halucynacje i histerię wygląda jednak jak uosobienie niewinności. Uwodzicielskie spojrzenie i sympatyczny sposób bycia, wprowadzają nas w błąd i potęgują efekt grozy. Wszystko się zmienia gdy zakłada "kostium" – jeśli można tak nazwać worek pozszywany z kawałków juty. To postać godna uwagi głównie dzięki aktorstwu Murphy’ego.
Potem pojawił się także w epizodzie w "Incepcji" i w "Dunkierce jako straumatyzowany żołnierz. Nigdy nie narzekał, że to były zbyt małe role, może instynktownie czuł, że Nolan w końcu zaproponuje mu tę wyjątkową?
Za sprawą postaci Stracha na Wróble twórcy znakomitego serialu "Peaky Blinders" odkryli jednak, że anielska twarz Murphy'ego może być jedynie maską dla mniej szlachetnych postaci. Oglądamy więc brutalny i brudny gangsterski świat, w którym nie wybacza się błędów. Jako Tommy Shelby, przywódca irlandzko-cygańskiego gangu grasującego w Birmingham po I wojnie światowej, przez sześć sezonów był duszą, sercem i mózgiem serialu. Pokazał oblicze jakiego wcześniej nie znaliśmy. Jego bohater reprezentuje bowiem bezwzględność i okrucieństwo, nawet jeśli w chwilach słabości okazuje się niepoprawnym romantykiem.
To fascynujący portret ludzi sprawujących władzę, którzy zostali przez nią zdeprawowani. BAFTA za najlepszy serial dramatyczny w 2018 roku była w pełni zasłużona, serial zgarnął worek nagród IFTA (Irlandzkich Nagród Filmowych i Telewizyjnych). Czemu nie dostał choćby nominacji do Złotego Globu - nie sposób zrozumieć.
Na szczęście tegoroczny sezon nagród poprzedzający wręczenie Oscarów sprawił, że aktor odbił sobie wszelkie "niedopatrzenia" lat poprzednich z nawiązką. Począwszy od nagród kolejnych Stowarzyszeń Krytyków, poprzez BAFTA, Złote Globy i Nagrody Gildii Aktorów, wszystko zgarnął właśnie on za wielką kreację Roberta Oppenheimera. Nie było wśród pozostałych nominowanych do Oscara za Najlepszą Pierwszoplanową Rolę Męską rywala, który mógł dzisiejszej nocy odebrać statuetkę Cillianowi Murphy’emu. I nikt jej nie odebrał.
Źródło: "The Time", "The Telegraph", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA