Choć na Open'erze trudno było w tym roku znaleźć w programie mało znanych artystów, to tym razem nie padły rekordy w liczbie uczestników jak rok temu, kiedy w Kosakowie zagrali między innymi Depeche Mode i Bruno Mars. Ani Kylie Minogue, ani Lana Del Rey nie przyciągnęły takich tłumów. Na festiwal w 2018 roku przybyło 140 tysięcy osób, w tym roku organizatorzy szacują, że ponad 110 tysięcy.
Wydawać by się mogło, że pomysł organizatorów Open'er Festivalu, aby zrobić bardzo eklektyczny program, sprawi, że wiele osób kupi karnety czterodniowe. W dodatku artyści rozmieszczeni byli w ten sposób, że np. poszukiwacze alternatywy mogli znaleźć dla siebie coś zarówno pierwszego dnia (np. Death Grips czy Idles), jak i ostatniego (La Dispute). Podobnie jak fani popularnych artystów - drugiego dnia mogli obejrzeć chociażby Marinę, a ostatniego Lanę Del Rey.
Duże nazwiska w weekend
Jednak w tym roku, zwłaszcza przez pierwsze dwa dni, na lotnisko w Kosakowie nie zawitało tak wielu openerowiczów jak zazwyczaj. Wyższą frekwencję w dwa ostatnie dni festiwalu tłumaczy zapewne to, że odbywają się w piątek i sobotę, a organizator Alter Art postawił w tych dniach na sprawdzonych artystów, którzy mają przyciągać tłumy, jak Lana Del Rey, Swedish House Mafia, Kylie Minogue, LP, G-Eazy, Rudimental czy J Balvin.
W środę i czwartek za to sporo było artystów, dzięki którym na Open'era wciąż przyjeżdżają fani muzyki mniej popularnej. Wystąpili między innymi wspomniani już Idles, czy Death Grips, ale też Vampire Weekend, Interpol, The Strokes czy Kamasi Washington.
Kiedy spojrzy się na programy Open'era sprzed kilku lat - np. z 2011 (wtedy zresztą na scenie też pojawili się The Strokes, a główną gwiazdą festiwalu był będący u szczytu popularności zespół Coldplay) czy z 2012 roku, to właśnie takie projekty budowały świetność tego festiwalu. Ostatnimi laty Open'er od tych korzeni coraz bardziej odchodzi na rzecz dużych nazw, które są w stanie ściągnąć do Babich Dołów tłumy.
Bywalcy Open'era, którzy przyjeżdżali tam dla The Strokes czy Vampire Weekend, są przez to skazani na kupowanie karnetu na całą imprezę, na której zobaczą mniej więcej połowę programu, albo - pozostanie w domu.
Perełki wśród znanych artystów
Open’er to już na pewno nie festiwal odkryć, ale w tym roku w Gdyni naprawdę trudno było o artystów, którzy nie pojawili się już wcześniej w Polsce, nawet na festiwalach tego samego organizatora. To może być kolejnym powodem, dla którego nie padł rekord frekwencji. Chociażby Lana Del Rey oraz The 1975 występowali na organizowanym przez Alter Art Orange Warsaw Festival; G-Eazy, The Strokes, Rudimental oraz Interpol na Open'erze.
Tegoroczni openerowi artyści znaleźli się też w programach festiwali innych organizatorów kilka lat temu. Idles i The Smashing Pumpkins byli na OFF Festivalu w Katowicach, a Death Grips na Unsoundzie w Krakowie. Poza tym wielu innych muzyków grało solowe koncerty w polskich miastach.
Oczywiście, nie jest łatwo znaleźć nowości, kiedy rynek koncertowy w kraju coraz bardziej się rozwija, a na pewno plusem jest możliwość zobaczenia wszystkich w jednym miejscu. Proporcje można by jednak nieco zmienić - w końcu i na tej edycji pojawiło się kilka naprawdę perełek, jak pierwsze w Polsce koncerty hiszpańskiej wokalistki Rosalii, Brytyjki Jorjy Smith, supergwiazdy Kylie Minogue, kultowego zespołu z nurtu indie Vampire Weekend, specjalnego koncertu-powrotu legendarnych Cool Kids of Death, czy raperów Travisa Scotta bądź Stormzy'ego. Ten ostatni w programie pojawił się w ostatniej chwili w miejsce odwołanego koncertu ASAPa Rocky’ego i był to prawdopodobnie strzał w dziesiątkę, ponieważ dał genialny występ zaledwie kilka dni wcześniej na Glastonbury.
Dwa festiwale?
Wydaje się, że Open’er mógłby się sprawdzić jako dwie osobne imprezy. Pierwsza z programem podobnym do tego sprzed kilku lat i artystami pokroju The Strokes, Idles, La Dispute, The Vampire Weekend, Interpol, eksperymentami jak Death Grips i Kamasi Washington, specjalnymi wydarzeniami w typie powrotu Cool Kids of Death czy koncertem muzyki współczesnej sprzed kilku lat, a do tego dla urozmaicenia z występami artystów z pogranicza alternatywy i popu jak Rosalia, Anna Calvi czy Robyn, a na bardzo późne wieczory (a właściwie poranki) z elektroniką w wydaniu chociażby George'a Fitzgeralda.
Druga mogłaby być typowo weekendowo-imprezowa, pełna znanych artystów, na której nie mogłoby zabraknąć EDM z pokazami pirotechnicznymi jak Swedish House Mafia, idolek nastolatek jak Lana Del Rey, twórców hitów jak LP bądź Kylie Minogue oraz będących na fali popularności raperów, takich jak Travis Scott, Stormzy czy G-Eazy.
Oczywiście, każdy z dwudniowych minifestiwali byłby obowiązkowo uzupełniony polskimi projektami. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć (tak jak np. ja, która równie dobrze bawiła się na LP czy Kylie Minogue, jak na Idles bądź Interpolu i Kamasim Washingtonie) wszystkie gwiazdy, obie imprezy można by połączyć wspólnym karnetem.
Nie jesteśmy właściwie daleko od tej opcji - już teraz na Open'era można przecież kupić bilet weekendowy, uwzględniający jedynie piątek i sobotę. Wystarczyłaby drobna reorganizacja programu - aby w sobotę, tak jak w tym roku, nie pojawiły się rzeczy kompletnie niepasujące do reszty jak La Dispute, które mogło zagrać z powodzeniem w środę bądź czwartek - oraz możliwość zakupu biletu łączonego na dwa pierwsze dni. Na razie można to jedynie zrobić, kupując bilety jednodniowe, jednak dwa takie bilety kosztują prawie tyle samo co karnet na cztery dni.
Choć takie rozwiązanie mogłoby doprowadzić do spadku sprzedaży karnetów czterodniowych, być może sprawiłoby, że niektórzy artyści nie graliby dla bardzo skromnej publiczności, jak to miewało miejsce w tym roku.
Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomek Kamiński