- Potrzebujemy ludzi do pracy; świeżych, innych pomysłów i to mogą nam zapewnić tylko osoby, które tutaj przybędą - podkreślała w "Xięgarni" Olga Tokarczuk. Autorka "Ksiąg Jakubowych" wyjaśniała też m.in. dlaczego czytanie uczy nas smutku.
Olga Tokarczuk zdobyła w tym roku drugą już w karierze Nagrodę Nike. "Księgi Jakubowe", czyli monumentalna powieść o wieloetnicznej XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej była jedną z najgłośniejszych polskich książek mijającego roku.
W "Xięgarni" pisarka odniosła się do lęku Polaków przed napływem uchodźców. - Jeżeli mówi się o nieuchronności, najczęściej przywołuje się ekonomię jako dziedzinę, która posługuje się twardymi prawami. Rolę, którą kiedyś odgrywała religia czy filozoficzne rozważania o świecie, przyjęła dzisiaj ekonomia. Wszyscy wierzymy w to, że mechanizmy ekonomiczne budują nam świat. Ekonomia mówi bardzo jasno: Polska nie przetrwa, jeśli się nie otworzy na innych ludzi, inną kulturę - podkreśliła.
- Potrzebujemy ludzi do pracy, świeżych, innych pomysłów i to mogą nam zapewnić tylko ludzie, którzy tutaj przyjdą - dodała.
"Czytanie uczy nas smutku"
Tokarczuk mówiła również o tym, co daje czytanie. - Uczy nas smutku, bo otwiera nas na innych ludzi; na ból i cierpienie w świecie. Widzimy rzeczy, które są nam niedostępne, kiedy siedzimy w bezpiecznym domu i kraju. Pokazuje rzeczy, których byśmy nie przeżyli sami; które są emocjonalnie, intelektualnie niewyobrażalne - zaznaczała.
Pisarka wspominała także o postrzeganiu czasu. - Nie da się już dzisiaj napisać realistycznej powieści w stary, konwencjonalny sposób. Czas zrobił się wielowymiarowy - przekonywała.
- Nie mamy wpływu na to, w jakim czasie się znaleźliśmy i w jakim miejscu żyjemy. Nie ma w tym chyba specjalnie żadnego sensu. Gdybym chciała zmienić świat, najogólniej mówiąc, byłby to świat dużo wolniejszy - mówiła. - Życia jest za dużo, jest za szybkie, nie umiem dostosować się do tego rytmu. Jestem spowolniona - podkreślała.
Tokarczuk zaznaczała też, że nie czuje się na siłach zmieniać czytelników. - Nigdy chyba bym się nie odważyła pisać, żeby zmieniać drugiego człowieka - zastrzegła.
"Na każdą napisaną stronę tysiąc przeczytanych"
Autorka "Prawieku" przyznała, że w młodości nie sądziła, iż zawodowo zajmie się pisaniem. - W mojej rodzinie dojrzewa się późno, po trzydziestce. Ten czas do trzydziestki jest czasem rozciągniętego dzieciństwa, prób zakorzenienia się w jakiejś roli społecznej, miejscu. Dopiero potem zaczyna się dorastać, dokonywać jakiejś refleksji. U mnie zbiega się to z pisaniem - mówiła.
Jak dodała, była zawsze "większą czytelniczką niż pisarką". - Do tej pory tak jest. Więcej czytam niż piszę. Obliczyłam sobie, że na każdą jedną napisaną stronę jest jakieś tysiąc przeczytanych stron - przyznała.
Podkreśliła, że pisanie jest też w dużej mierze związane z "talentem do autoreżimu". - Jestem przekonana, że jest mnóstwo zdolnych ludzi, utalentowanych literacko i językowo, z ogromną wyobraźnią, którzy by mogli zostać pisarzami, ale nie są w stanie poradzić sobie z takim reżimem. W moim przypadku pisanie to jest ciężka, fizyczna, totalna praca, w której nie ma podziału na święto i dzień powszedni; która odbywa się w dziwnych okolicznościach - wyjaśniała.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ Z OLGĄ TOKARCZUK:
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24