Rytualne okaleczanie żeńskich narządów płciowych nie ma żadnego związku z religią. To narzędzie dominacji mężczyzn, którzy chcą w ten sposób podporządkować kobiety, mieć nad nimi kontrolę - oceniła w rozmowie z "Xięgarnią" kenijska pisarka Ntailan Lolkoki.
Tegoroczna edycja festiwalu Literacki Sopot poświęcona była literaturze brytyjskiej, ze szczególnym zwróceniem uwagi na pisarki. Jedną z zaproszonych pisarek była Masajka Ntailan Lolkoki. Autorka "Skrzydeł dla motyla" dorastała w wsi niedaleko Barsaloi w północnej Kenii. Mieszka w Berlinie i angażuje się m.in. w działalność Desert Flower Center, przeciwko przemocy wobec kobiet i przeciwko okaleczaniu żeńskich narządów płciowych. W "Skrzydłach dla motyla" opisuje swoje doświadczenia, które związane były z dorastaniem w rodzinnym plemieniu, które praktykuje tradycję okaleczania narządów płciowych wśród dziewcząt. W książce jest również mowa o walce o odzyskanie własnej kobiecości i tożsamości.
- Zawsze trudno jest wrócić do przeszłości. Chciałoby się nawiązać do niej tylko powierzchownie, ale to nie daje oczekiwanego skutku. Transformacja może dokonać się tylko wtedy, gdy pozwolę sobie poczuć ból. W innym przypadku mam wrażenie, że czegoś mi brakuje. Czasem myślę, że się pozbierałam, ale nigdy nie można się wyleczyć w pełni - powiedziała w rozmowie z "Xięgarnią" Ntailan Lolkoki.
Zdaniem Lolkoki rytualne okaleczanie żeńskich narządów płciowych nie ma żadnego związku z religią. - To narzędzie dominacji mężczyzn, którzy chcą w ten sposób podporządkować kobiet, mieć nad nimi kontrolę. Moim zdaniem, odwołanie do islamu było tylko pretekstem, żeby ta praktyka została powszechnie zaakceptowana jako element kultury. To się dzieje od tysięcy lat, dlatego to nie mężczyźni ale kobiety okaleczają swoje córki - stwierdziła.
"Przez lata byłyśmy oszukiwane"
- Jako dziecko myślałam, że to coś dobrego. Nie wiedziałam, że to jest złe, bo wydawało mi się, że jest to romantycznym, egzotycznym rytuałem. Może nie egzotycznym, ale czymś szczególnym. Nie miałam pojęcia, że dziewczyny tracą szanse na normalne życie, że mnie też to spotka - opowiedziała pisarka.
Lolkoki podkreśliła, że wiele dziewcząt z plemienia marzyło o tym, żeby pewnego dnia stać się kobietą i stracić łechtaczki. - Tak nas zaprogramowano - dodała.
- Przez lata byłyśmy oszukiwane. Żyłyśmy w nieświadomości. Wmawiano nam, że to coś dobrego. Prawda docierała do mnie powoli. Dopiero wiele lat później napisałam książkę, która odbiła się szerokim echem w całym kraju - powiedziała. Wyjaśniła, że zależało jej na tym, aby jej historia spotkała się z szerokim odzewem.
Autor: tmw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24