Nominacja do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film animowany dla obrazu Doroty Kobieli i Hugha Welchaman była formalnością. Film idzie jak burza przez kina całego świata, a krytycy amerykańscy upatrują w nim faworyta, obok ich własnego "Coco". 13 nominacji dla "Kształtu wody" czyni z filmu Del Toro bezdyskusyjnego faworyta, choć depczą mu po piętach "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri". I wreszcie: brak kilku ważnych nominacji to pokłosie akcji #metoo.
Mamy nominację do Oscara dla animowanego filmu Doroty Kobieli i Hugha Welchamana i nie jest to niespodzianka. To, co najbardziej interesuje polskich kinomanów to jednak pytanie: czy "Twój Vincent" jedyna w swoim rodzaju, innowacyjna animacja, o której pisaliśmy już wielokrotnie i szeroko, ma realne szanse pokonać pozostałe 4 tytuły nominowane w tej kategorii. Dodajmy – wyłącznie amerykańskie.
Nie będzie to łatwe, bo za faworyta uchodzi piękna, disneyowska animacja "Coco", choć produkcja polsko-brytyjska oryginalnością i wkładem pracy bije ją na głowę. Problem polega na tym, że w tej kategorii Amerykanie nagradzają niemal wyłącznie swoje własne produkcje. Zresztą, bądźmy szczerzy, poza kategorią, z której ich własne filmy są wykluczone - film nieanglojęzyczny - w pozostałych dominują produkcje amerykańskie.
Ale szanse "Vincenta..." są całkiem realne, piszą o nich od miesięcy krytycy i bukmacherzy, podkreślając, że to między polsko-brytyjską produkcją i amerykańskim "Coco" rozegra się prawdziwa batalia.
Co do głównych kategorii:13 nominacji dla "Shape of Water" nie pozostawia wątpliwości kto w br. będzie rządził na oscarowej gali. Obraz Del Toro zdobył m.in. nominację dla najlepszego filmu, reżysera, za pierwszoplanową i drugoplanową rolę kobiecą, za drugoplanową rolę męską i za zdjęcia. (Rekord - bo aż 14 nominacji pobił w ub.r. musical "La La Land"). Ale nie wolno zapominać o tytułach, niemal równie hojnie obsypanych nominacjami przed laty, które ostatecznie musiały zadowolić się zwycięstwem w marginalnych, technicznych kategoriach, lub kończyły oscarowe rywalizacje bez statuetek.
Przykłady? Choćby nominowane w 10 kategoriach "Gangi Nowego Jorku" Martina Scorsese kompletnie zignorowane na finałowej gali, czy wyróżniony w 9 kategoriach "Avatar" Jamesa Camerona, któremu przypadły właściwie wyłącznie nagrody techniczne. Również w ub.r. uważany za absolutnego faworyta "La la Land" w głównej kategorii: najlepszy film, musiał uznać wyższość kameralnego obrazu "Moonlight".
Bez nominacji dla Spielberga, McDonagha i Guadanino
O ile dominacje "Kształtu wody" zapowiadały zarówno Złote Globy i BAFTA (wcześniej film zdobył też Złotego Lwa w Wenecji), a także nagrody przedoscarowe branży, nie obyło się bez zaskoczeń w przypadku innych tytułów. Największe niespodzianki pojawiły się w kategorii: najlepszy reżyser, gdzie zabrakło, wydawało się pewniaków. Nie otrzymał więc nominacji za reżyserię filmu "Czwarta władza" Steven Spielberg, ani nawet Martin McDonagh za "Trzy billboardy...", czy wreszcie Luca Guadagnino za "Tamte dni, tamte noce". Co ciekawe wszystkie trzy produkcje mają nominację w kategorii: najlepszy film. W przypadku Spielberga taka sytuacja zdarza się po raz pierwszy.
Zamiast wspomnianych panów Akademii wyróżniła natomiast, jak najbardziej zasłużenie, reżyserkę znakomitej "Lady Bird" - debiutantkę za kamerą, dotąd cenioną aktorkę (głośna "Frances Ha") Gretę Gerwig. Warto dodać, że 34-letnia Gerwig jest dopiero piątą kobietą w historii, nominowaną za najlepszą reżyserię i panuje opinia, że to właśnie ona może zagrozić Del Toro. Komentarze w branżowej prasie w Hollywood podkreślają, że należy się spodziewać, iż w br. Akademia może zechcieć nagrodzić w tej kategorii kobietę, po latach burzliwych dyskusji dotyczących pomijania reżyserek.
Za zdecydowanie mniejszym entuzjazmem przyjęto nominację za reżyserię dla Jordana Peele'a za nietypowy horror "Uciekaj". Film ma wielu entuzjastów, ale w Europie podoba się zdecydowanie mniej niż za Oceanem. Otrzymał także nominację w głównej kategorii.
Do historii już dziś przeszła Rachel Morrison, która jest pierwszą kobietą walczącą o Oscara w kategorii zdjęcia. Za film "Mudbound".
Pokłosie akcji #metoo"?
Wszyscy zastanawiają się od jakiegoś czasu na ile i czy widoczne będą podczas oscarowej gali zmiany, jakie dokonały się na fali akcji #metoo. Pomijając fakt usunięcia z filmu Ridleya Scotta "Wszystkie pieniądze świata" oskarżonego o molestowanie Kevina Space'a i zastąpienie go Christopherem Plummerem, (także dość wymowna nominacja do Oscara), wygląda na to, że znaczących efektów akcji jest więcej.
Wśród nominacji dla aktorów na przykład największym zaskoczeniem jest jej brak dla Jamesa Franco za znakomitą kreację w "Disaster Artist". Przypomnijmy, że rola ta dała mu Złoty Glob. Tymczasem dokładnie w momencie, gdy trwało głosowanie na nominacje oscarowe, pojawiły się oskarżenia kilku kobiet, które miały być przez artystę molestowane. Tym właśnie tłumaczy się brak pewnej, jak się niedawno wydawało, nominacji dla Franco.
Na tym jednak nie koniec, bo uchodzący za głównego faworyta do Oscara za główną rolę męską Gary Oldman, kreujący postać Winstona Churchilla w "Czasie mroku", znalazł się także pod obstrzałem. Nie chodzi o nadużycia seksualne, ale sprawa jest nie mniej poważna. Aktorowi postawiono zarzuty znęcania się nad żoną i wielokrotnego jej pobicia w obecności dwójki ich dzieci, po pijanemu. Było to kilkanaście lat temu, małżeństwo się rozpadło, a Oldman przeszedł z powodzeniem terapię odwykową. Ale o sprawie przed dwoma dniami przypomniały feministki, gdy to Oldman odbierał nagrodę Gildii Aktorskiej. "Nie nagradzajmy Gary'ego tylko dlatego, że jest dobrym aktorem, bo jako człowiek nie jest nagród wart" - pisały na Twitterze przeciwniczki honorowania aktora.
Jak ustosunkuje się do tego Akademia dowiemy się 4 marca, podczas oscarowej gali.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: oscars.org.,"Variety", tvn24.pl