U jednej i u drugiej talent jest równie duży, co uroda. Jedna jest gwiazdą mody - to najmłodsza topmodelka w branży. Druga jest sportsmenką specjalizującą się w skoku w dal i trójskoku - dziś powalczy o medal MŚ w Moskwie. Obydwie podbijają świat: Monika i Anna Jagaciak.
Obie zaczynały w świecie sportu. Młodsza Monika trenowała skok wzwyż, starsza Anna wolała skok w dal. Gdy Anna zobaczyła u siostry zainteresowanie modą, namówiła ją, by poszła na pierwszy casting… Dziś obie zachwycają urodą, talentem i sukcesami, choć każda w innej dziedzinie.
"Czasami modelki są jak drewno"
Jako dziewczynki obie siostry Jagaciak spędzały popołudnia w sali gimnastycznej w poznańskim Puszczykowie, a wakacje na obozach sportowych. To zasługa rodziców, którzy są związani z lekkoatletyką. Tata jest trenerem, uczy też WF-u w liceum, mama pracuje jako nauczycielka WF-u w podstawówce. Poznali się w klubie. Chcieli, by córki zostały sportsmenkami.
Gdy Monika pojechała na ogólnopolskie zawody dla dzieci w skoku wzwyż, była czwarta. Potraktowała to jak porażkę. Przerzuciła ambicję na modę. Wyszukała w internecie agencję modelek i jako pierwsza wyskoczyła jej Gaga Models. Wysłała maila do właścicielki, Kasi Rusin: "Mam wymagany wzrost, ale dopiero 12 lat". Na zdjęciach próbnych w Poznaniu tak się spodobała, że agentka od razu podpisała z nią umowę. Tydzień później obie panie zaproszono do Paryża, ale najpierw pojechały do Warszawy - na casting do serialu.
- Miałam grać córkę Bogusława Lindy. Nie miałam szans, byłam od niego o dwie głowy wyższa. Rozpłakałam się na zdjęciach próbnych. Nie dostałam roli, ale operator powiedział, że kamera mnie kocha - wspomina modelka w rozmowie z magazynem "Elle".
W Paryżu poszło jej lepiej. Pokonała 600 konkurentek i wraz z gwiazdą Darią Werbowy (urodzoną w Krakowie Kanadyjką) została twarzą luksusowej marki Hermès, do której zdjęcia robił światowej sławy fotograf Peter Lindbergh. - Nic nie wiedziałam o świecie mody. Byłam totalnie zielona. Podeszłam do tego sportowo, jak do nowego wyzwania. Miałam szczęście, bo od razu trafiłam do czołówki. Nie musiałam pracować dla mało znanych marek, czekać na przełom - mówi "Elle".
Jej agentka tłumaczy w rozmowie z "Pani": - Czasami na pierwszej sesji modelki są jak drewno. Bywają też takie, które z godziny na godzinę pracują lepiej. Monika była świetna od razu, wskazówki łapała w sekundę.
Zaczęła od skandalu
W wakacje poleciała z mamą do Tokio. Pracowała od 5 do 23. Mdlała z wyczerpania, miała wszystkiego dość. Mama po pracy wsadzała ją pod prysznic, rano wyciągała z łóżka. Wkrótce okazało się, że było warto. Jednym z pierwszych zleceń w Japonii była sesja Chanel dla tamtejszego "Vogue’a" i na tych zdjęciach zobaczył ją później dyrektor kreatywny Chanel Beauty. Postanowił zatrudnić ją do reklamy podkładu.
Ale Monika nie miała jeszcze 16 lat, więc nie mogła zostać twarzą Chanel. Czekali jednak do jej urodzin, w prezencie wysłali torebkę i zaprosili do udziału w kampanii. Została najmłodszą ambasadorką marki w historii i do dziś reklamuje jej kosmetyki.
Ale tak naprawdę sławę zdobyła wcześniej - dzięki skandalowi. W 2008 roku organizatorzy australijskiego tygodnia mody zostali zbojkotowani, bo chcieli, by stroje dla dorosłych kobiet prezentowała na wybiegu 14-latka. Wydawcy magazynów "Vogue" i "Marie Claire" zagrozili, że wycofają się z relacjonowania imprezy, jeśli organizatorzy nie podporządkują się obowiązującym w Paryżu i Londynie zasadom, zakazującym zatrudniania zbyt młodych modelek. Na skutek protestów w trybie natychmiastowym wprowadzono zasadę, że "wszyscy modele i modelki występujący w Australian Fashion Week będą musieli mieć co najmniej 16 lat".
14-letnia Jagaciak w Australii nie wystąpiła, za to australijscy paparazzi pojechali za nią do Polski. - Nie zdawałam sobie sprawy z zamieszania, które wywołałam. Wróciłam do szkoły. Tymczasem dziennikarze i fotografowie, którzy w Australii rozpętali aferę, śledzili mnie. Mama musiała ich wyganiać - śmieje się dziś.
Efekt? Pisano o niej na całym świecie. Z anonimowej modelki stała się JAC - to pseudonim, który wybrała dla niej paryska agencja. - Pseudonimy mają tylko gwiazdy tej branży. Ona nią już jest - tłumaczyli w IMG Models. Nie mylili się. Jagaciak wpadła w oko Francisco Costa z domu mody Calvin Klein, który wybrał ją na twarz marki, od której zaczęła się wielka kariera Kate Moss.
- Powiedziano mi, że wybrali mnie nie z powodu ładnej twarzy czy super figury, ale.. charakteru. Powiedziałam po prostu, że chcę być najlepsza - zdradza.
"Nie rozmawiam o kasie. Mam ją na koncie"
Od tamtej pory 19-letnia modelka (o wymiarach 80-59-88 cm i wzroście 178 cm) z małego Puszczykowa pracowała dla najlepszych i największych marek świata: m.in. Diora, Chanel, Dolce & Gabbana, YSL, Valentino i Marca Jacobsa. Uchodzi za najmłodszą topmodelkę w świecie mody. Zna najważniejszych ludzi w branży, zarabia krocie. A przecież dopiero zdała maturę.
- Nie rozmawiam o kasie, mam ją na koncie. Zatrudniam doradców inwestycyjnych, inwestuję w ziemię w Polsce, planuję założyć własny biznes. Jednak moi znajomi, a nawet mój chłopak, nie wiedzą, ile zarabiam - zapewnia.
Co dalej? - Mój sekret polega na tym, że wcale tak mocno tej wielkiej kariery nie pragnę. Rodzice nie pozwolili mi odlecieć. Uczyli, żeby twardo stąpać po ziemi i nigdy się nie załamywać. Sama szybko się zniechęcam, lubię mieć efekty pracy od razu. Dlatego zamiast sportu wybrałam modeling - mówi.
Pokonała rekord Ireny Szewińskiej
Na sport postawiła za to jej starsza o cztery lata siostra. - Choć na początku stawiałam opór i nie miałam ochoty trenować. W końcu, tata przez dobre podejście oraz zabawę zaszczepił we mnie bakcyla i tak sport stał się moim hobby - wspomina w wywiadzie dla portalu poznan.pl.
Już w wieku 17 lat skakała powyżej sześciu metrów (dokładnie 6,14). W kolejnych latach poprawiała rekord, jednocześnie zaliczając udane starty na juniorskich imprezach, gdzie przez lata zdobywała medale - aż po mistrzostwo świata. Ma na koncie mistrzostwo Polski w skoku w dal i wicemistrzostwo w trójskoku. Jest też aktualną rekordzistką Polski juniorów skoków w dal - pobiła rekord ustanowiony ponad 40 lat wcześniej przez Irenę Szewińską.
Dziś ma szansę na kolejny sukces - podczas finału konkursu trójskoku lekkoatletycznych mistrzostw świata w Moskwie, gdzie o medal powalczy m.in. z Ukrainą Ołhą Saładuhą, która wygrała eliminacje. Poziom jest wysoki, ale zawodniczka Juvenii Puszczykowo skacze w tym roku bardzo dobrze - bliskim rekordu życiowego wynikiem 14,21 m wygrała niedawną uniwersjadę w Kazaniu.
"Na modelkę mam chyba zbyt dużo mięśni"
Mówi się o niej nie tylko z powodu sportowych sukcesów, ale i urody. Media piszą o Annie Jagaciak jako o "najbardziej urodziwej polskiej lekkoatletce", ale ona nie zamierza iść w ślady siostry. - Każda z nas robi to, co lubi. Znam środowisko modelingu, nie pociąga mnie. Zresztą, nie przywiązuję specjalnej uwagi do strojenia się, mody, makijażu, butów... Nie lubię pindrzyć się przed lustrem - zapewnia w rozmowie z "Super Expressem".
Nie lubi i nie umie chodzić na wysokich obcasach. Na ogół nie nosi też spódnic ani sukienek. Kiepsko się odżywia, nie stosuje diety - bywa, że słodycze zastępują jej główne posiłki, a dla modelki to grzech główny. - No i jak na modelkę mam chyba zbyt dużo mięśni. Wykonuję półprzysiady ze sztangą ważącą 100 kilo, modelki tego nie robią - śmieje się.
Jej siostra dodaje: - Podziwiam sportowców, wiem, ile poświęcają dla sukcesu. To, że trenowałam skok wzwyż, zanim zaczęłam modeling, też dużo mi dało. Wiem, co znaczy dążyć do celu.
Autor: Agnieszka Kowalska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Chanel, Adam Warżawa/PAP