Cztery atrakcyjne „Lejdis”, kilku nieodpowiedzialnych dżentelmenów i duet reżysersko-scenopisarski, etatowo już rozśmieszający Polaków w temacie relacji damsko męskich – to przepis na pre-walentynkową komedię romantyczną. I choć danie momentami mocno przesolone i ciągnie się niczym spaghetti (136 minut!), na tle polskich komedii romantycznych błyszczy. O co jednak nietrudno.
Osią filmu są sercowe perypetie czterech przyjaciółek, które od spędzonego w jednej kamienicy dzieciństwa rokrocznie obchodzą Sylwestra w sierpniu. Teraz są lekko po trzydziestce i czują, że nadszedł czas na życiowe przełomy.
Nauczycielka Łucja (Edyta Olszówka) chce wyjść za mąż i znaleźć ojczyma dla syna – niestety, jej wybranek (Robert Więckiewicz) jest niewdzięcznym babiarzem, zdradzającym bohaterkę na prawo i na lewo, jej pozostawiając pranie własnych gaci i skarpetek.
Prawniczka Gośka (Izabela Kuna)pragnie zajść w ciążę – ale comiesięczne (w dni płodne) wyjazdy do męża w Brukseli nie przynoszą upragnionego rezultatu, a i mąż (Piotr Adamczyk) zdaje się bardziej interesować swoim portugalskim asystentem, niż owulującą małżonką.
Z kolei żona milionera Monika (Magdalena Różdżka) marzy o większym biuście, co miałby poprawić jej relacje z bawiącym się w rzymskiego legionistę mężem (Rafał Królikowski) oraz przezwyciężyć traumę opuszczenia przez wyrodną matkę (Danuta Stenka).
Tylko pracująca w babskim magazynie Korba (Anna Dereszowska) niczego nie chce poza możliwością kontynuowania swojego imprezowego życia i dalszego beztroskiego skakania z kwiatka na kwiatek.
Brakuje tylko imprezy u szejka
Jest taka autotematyczna reklama piwa: spotykają się copywrighterzy i omawiają planowany spot, wymieniając się pomysłami. „- Widzimy chłopaka, idzie ulicą… – Nie, jedzie na rowerze! - Nie, konno! - Spotyka dziewczynę! - Siedem dziewczyn! – Przyjeżdża po nich limuzyna! - I jadą na imprezę! - Do szejka! - Bo szejk robi najlepsze imprezy”. Oglądając „Lejdis”, miałam nieodparte wrażenie, że tak też powstawał scenariusz do tego filmu: poprzez spisanie, bez większej selekcji, wszystkich pomysłów, które w danym momencie wydawały się błyskotliwe, i puszczenie ich na żywioł.
Czego tam nie ma: damska przyjaźń, męska niewierność, planowana ciąża, niechciana ciąża, nietoperz o akrobatycznych zdolnościach, mąż homoseksualista i nieletni kochanek, smakowana na zimno zemsta i gorący seks pod figurą patrona szkoły, marnotrawny ojciec, węgierski dyplomata, czarnoskóre niemowlę, torbiel na jajniku, woda z Lichenia i serduszka na sutki. Scenarzysta Andrzej Saramonowicz i reżyser Tomasz Konecki momentami na siłę chcieli upchnąć zbyt wiele grzybów w ten barszcz, ze szkodą dla smaku. I strawności.
No i zdecydowanie za bardzo podobały im się własne dowcipy, a szkoda, bo ostre cięcia na stole montażowym i skrócenie filmu o jakieś pół godziny bardzo by mu pomogło.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl