To sztuka o mitach Ameryki: o wolności, pieniądzach i sukcesie. Myślę, że te mity są dla nas Polaków bardzo ważne, bo zawsze w nas siedział jakiś kompleks Ameryki - mówi reżyser Robert Gliński o swoim najnowszym przedstawieniu "Loretta". Premiera w warszawskim Teatrze Powszechnym w sobotę.
Tytułowa "Loretta", ze sztuki George'a F. Walkera, pragnie osiągnąć sukces w showbiznesie, bez względu na cenę. Chce być bogata, znana i nie zawaha się użyć żadnego środka, aby to osiągnąć. Nawet udziału w filmie porno. Pomagają jej w tym sprzedawca śrubek i "opiekun" tancerek topless. Bohaterowie to niecodzienni i nie wiadomo, kto chce tu kogo wykorzystać. Ale "Loretta" to satyra, choć gorzka.
Robert Gliński przyznaje, że chciał dzięki tej sztuce sprawdzić, jak się ma typowy "american dream". - Myślę, że warto było się przyjrzeć, jak te amerykańskie mity wyglądają, jak funkcjonują dzisiaj - mówił tvn24.pl reżyser.
Komiks i film na scenie - Ta sztuka zainteresowała mnie jako reżysera filmowego, ponieważ znalazłem tu także wiele odniesień do klasycznego filmu drogi, którą przebywają bohaterowie i to między innymi było powodem, dlaczego zająłem się tym tekstem - podkreślił Gliński, który dodał, że wykorzystuje tekst, aby włożyć bohaterów w "cudzysłów komiksowo-filmowy".
Kim jest Loretta? Grająca główną postać Paulina Holtz podkreśla siłę swej bohaterki. - To twarda babka. Wie, czego chce. Traktuje facetów przedmiotowo, ale z drugiej strony mężczyźni są jej potrzebni - mówi.
Każdy z bohaterów liczy na to, że coś osiągnie w życiu. Przecież są w Ameryce. Wierzy w to sprzątaczka z Rosji, zwykły sprzedawca i Loretta. Tylko co zrobią, aby zrealizować swe plany?
W role czterech bohaterów spektaklu wcielają się: Paulina Holtz, Eliza Borowska, Łukasz Simlat i Adam Woronowicz. Premiera w sobotę 16 lutego na Małej scenie Teatru Powszechnego w Warszawie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl/PAP/Andrzej Rybczyński