"Granice mają się znowu dobrze. Jednak walka o nową rzeczywistość rozpocznie się niebawem" - pisze Olga Tokarczuk w felietonie "Teraz przyjdą nowe czasy" na łamach "Frankfurter Allgemaine Zeitung". Zdaniem noblistki "strach przed wirusem automatycznie obudził najprostsze i atawistyczne przekonania".
"Życie toczy się dalej, ale co oczywiste, w zupełnie innym rytmie. Wysprzątałam szafę, przeczytane czasopisma wyrzuciłam do kontenera na makulaturę. Przesadziłam kwiaty, odebrałam rower z naprawy. Radość daje mi gotowanie" - opisuje swoją codzienność noblistka w felietonie "Teraz przyjdą nowe czasy" na łamach wtorkowego "Frankfurter Allgemaine Zeitung" . Wyznaje, że nie spotkała ją "trauma izolacji" i bez problemu odnalazła się w nowej rzeczywistości.
"Czy to nie jest tak, że wracamy do normalnego rytmu życia? Czy to nie wirus załamał normę, tylko zupełnie na odwrót: że to gorączkowy świat sprzed wirusa był nienormalny?" - pyta pisarka. Jej zdaniem wirus przywołał na nowo myśl, jak bardzo kruchym bytem jesteśmy i zbudowani z subtelnej materii. Przypomniał, że umieramy, że jesteśmy śmiertelnikami. O tym, że - jak zaznacza Tokarczuk - nie jesteśmy oddzieleni od świata przez nasze "człowieczeństwo" i wyjątkowość, "tylko świat jest rodzajem wielkiej sieci, w której jesteśmy włączeni razem z innymi stworzeniami". Dodaje, że wirus przypomina jak bardzo jesteśmy od siebie zależni i chociaż pochodzimy z różnych krajów, mówimy różnymi językami, "tak samo chorujemy, taki sam strach odczuwamy i tak samo umieramy".
"Czego właściwie szukamy?"
"Stało się dla nas jasne - że bez względu na to, jak słabi i bezbronni czujemy się wobec niebezpieczeństwa - wokół nas są ludzie, którzy są jeszcze słabsi i którzy potrzebują pomocy. Przypomniało nam to, jak delikatni są nasi starsi rodzice i dziadkowie i jak bardzo zasługują na naszą opiekę" - zwraca uwagę Tokarczuk.
W ocenie pisarki, wirus pokazał światu, jak bardzo ludzka "gorączkowa mobilność" zagraża światu. "I to nasuwa pytanie, na które rzadko mamy odwagę odpowiedzieć: czego właściwie szukamy?" - dodaje.
"Strach przed chorobą zawrócił nas z naszych krętych dróg i przypomniał, że zawsze istnieje pewne gniazdo, z którego się wywodzimy i w którym czujemy się pewnie. Nawet jeśli bylibyśmy największymi mieszkańcami świata - w tej sytuacji zawsze będziemy umierać za pewnego rodzaju domem" - ocenia.
"Za największą porażkę uważam zamknięcie granic w tych złych czasach"
Jak twierdzi noblistka, kryzys związany z koronawirusem uwypukla "także smutne prawdy: że w chwili zagrożenia pojawia się myśl o zamykaniu i ograniczaniu kategorii ludzi i granic. W tym ciężkim momencie unaocznia się jak słaba w praktyce jest idea wspólnoty europejskiej. UE zasadniczo się poddała i pozwoliła państwom narodowym podejmować decyzję. Za największą porażkę uważam zamknięcie granic w tych złych czasach; powróciły stare egoizmy i kategorie 'swój' i 'obcy', z którymi walczyliśmy z nadzieją, że nigdy więcej nie będą kształtować naszego myślenia. Strach przed wirusem automatycznie obudził najprostsze i atawistyczne przekonania" - zwróciła uwagę.
Tokarczuk zaznaczyła, że w myśl tych przekonań "obcy są winni i przynoszą ze sobą niebezpieczeństwo. Wirus dotarł do Europy, jest obcy". "W Polsce podejrzenie padało na wszystkich, którzy wracali z zagranicy" - dodała.
"Z całą pewnością dla wielu młodych ludzi szokiem były zamknięte granice i ogromne kolejki na przejściach granicznych. Wirus przypomniał nam: granice istnieją i mają się dobrze".
"Wiele państw nie upora się z kryzysem"
"Obawiam się, że wirus przypomni nam inną starą prawdę: jak bardzo się od siebie różnimy" - dodała. Zwróciła, że gdy jedni będą mogli polecieć do domu na wyspie prywatnym odrzutowcem, bądź pozostaną w samotnym lesie, inni będą musieli pozostać w miastach, by utrzymać działanie elektrowni czy wodociągów. "Jeszcze inni ryzykować będą swoim zdrowiem pracując w sklepach czy w szpitalach" - dodała.
Zaznaczyła, że nadchodzący kryzys "unieważni prawdopodobnie zasady gry, które dotychczas uznawane były za stabilne; wiele państw nie upora się z kryzysem, a z powodu ich rozwiązania do życia powołamy nowy porządek, jak to często dzieje się po kryzysach".
"Siedzimy w domach, czytamy książki, oglądamy seriale, ale w rzeczywistości przygotowujemy się do bitwy o nową rzeczywistość, której jeszcze nie możemy sobie wyobrazić, tylko zaczynamy powoli pojmować, że nigdy nie będzie tak, jak było" – stwierdziła Tokarczuk.
Źródło: "Frankfurter Allgemeine Zeitung"
Źródło zdjęcia głównego: tvn24