To zdjęcie było protestem Keiry Knightley przeciwko manipulacjom grafików. Zgodziła się pozować magazynowi "Interview" topless pod jednym warunkiem: że nie powiększą ani nie wyretuszują jej niewielkich piersi. - Uważam, że ciało kobiety to pole bitwy, a zdjęcia częściowo są tego przyczyną - wyznała. Jej decyzja spodobała się feministkom. - Cycki Keiry to potężny feministyczny przekaz, że biust nie służy tylko do podniecania mężczyzn - oświadczyły.
Choć zdjęcia autorstwa Patricka Demarchelier dla amerykańskiego magazynu "Interview" ukazały się we wrześniowym numerze, dopiero teraz jest o nich głośno. Burzę wywołała sama bohaterka sesji - Keira Knightley.
W wywiadzie dla dziennika "The Times" wyznała bowiem, że pozowała z nagim biustem na znak protestu. Aktorka miała dość poprawiania jej urody i powiększania niewielkich piersi przez grafików za pomocą sztuczek Photoshopa.
- Zmieniano moje ciało tak wiele razy z tak różnych powodów… Nie miało dla mnie znaczenia czy robili to paparazzi czy twórcy plakatów filmowych. Ta sesja to moment, w którym powiedziałam: "OK. Mogę pozować nago, ale jeśli obiecacie, że nic nie będzie powiększone, nic nie będzie wyretuszowane". Uważam, że to ważne, aby pokazać innym, że rozmiar i budowa nie mają znaczenia - wyznała w wywiadzie.
"By ludzie zobaczyli jak wyglądam naprawdę"
Zdjęcie topless to jej osobisty protest przeciwko drastycznej ingerencji mediów w wygląd kobiet i utrwalanie fałszywego obrazu kobiecego ciała. - Poddawanie zdjęć obróbkom skutkuje nierealistycznymi oczekiwaniami wobec własnego ciała i powstawaniem kompleksów. Ta sesja była bardzo ważna. Chciałam, by ludzie zobaczyli jak wyglądam naprawdę - zapewniła.
"Nietknięty" portret i odważne wyznanie szczupłej gwiazdy spodobały się feministkom. - Każdy, kto nazywa te zdjęcia "sexy", jest strasznie, strasznie w błędzie. To potężny, feministyczny przekaz. Keira pokazała, że jej cycki nie służą tylko do podniecania mężczyzn - oceniła Claire Cohen, brytyjska dziennikarka słynąca z feministycznych poglądów.
Knightley ma powody do publicznej walki z Photoshopem i wizerunkiem kobiet w mediach. W 2004 roku na plakacie do filmu "Król Artur", w którym zagrała Ginewrę, studio cyfrowo powiększyło jej piersi, ale oberwało się aktorce. Media i internauci zarzucili jej próżność.
Drugi raz spadły na nią gromy dwa lata później, gdy ze Scarlett Johansson pozowała nago na okładce "Vanity Fair" obok całkowicie ubranego Toma Forda. Tu też jej powiększono biust, ale wtedy poszło o coś innego. Pisano wówczas, że utrwala szowinistyczne wyobrażenie mężczyzn względem kobiet; zarzucano jej również, że pozując nago wysyła sygnał, że siłą kobiet jest tylko gra swoją seksualnością.
"Ciało kobiety to pole bitwy"
Dziś 29-letnia aktorka ma inne poglądy. Odrzuca wiele ról, w których jest za dużo nieuzasadnionego seksu i nagości, służących jedynie podkreśleniu siły i przewagi mężczyzn. Dba również o to, jak portretują ją znani fotografowie dla magazynów mody.
- Uważam, że ciało kobiety to pole bitwy, a fotografie częściowo są tego przyczyną - powiedziała "The Times". - W mediach trudno zobaczyć różnorodność kształtów, która jest w prawdziwym życiu. A nasze społeczeństwo jest tak zapatrzone w zdjęcia, że nie odróżnia nierealnego wizerunku od tego w realu. Nie chcę dokładać do tego ręki.
Autor: am//gak / Źródło: The Times, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Brant Publications