Kora była osobą z krwi i kości. Aktywna do samego końca, kochała życie i nie bała się śmierci - mówił Kamil Sipowicz, mąż Olgi Sipowicz - Kory, liderki Maanamu, podczas jej uroczystości pogrzebowych, które odbyły się w środę na warszawskich Powązkach Wojskowych.
- W takiej sytuacji właściwie żaden człowiek nie chciałby stanąć. Ponad 40 lat wspólnego życia, tak silny związek ciał, dusz, świadomości, poglądów, że w pewnym momencie wydawało nam się, że jesteśmy jedną istotą, porozumiewaliśmy się właściwie już bez słów. Żadne z nas nie przypuszczało, że zostanie samo. Z drugiej strony cały czas mam wrażenie, że ona tutaj jest (...). Docierają do mnie różne sygnały z tego internetowego świata, widzę wspaniałą, piękną kobietę, z którą spędziłem 40 lat. Dociera do mnie jej brak przez przedmioty, które zostawiła - mówił Sipowicz.
Jak zaznaczył, ich miłość nie była prosta, a ich życie "bardzo burzliwe, ciekawe, czasami skandaliczne".
- Splatało się to wszystko z polityką polską, z historią muzyki rockowej (...). Kora była osobą z krwi i kości (...), nie była tylko osobą słodką, kochaną, wspaniałą, czasami była bardzo zaborcza, ostra, stawiała na swoim, (...) miała zdecydowane poglądy - podkreślił.
- Przez ostatni miesiąc, który był miesiącem wstrząsającym, był wspaniały, dramatyczny, tragiczny, Kora przeszła piekło. Ta choroba była czymś bardzo niszczącym, ale nigdy nie widziałem nikogo, kto miałby taką siłę życia. (...) W ostatnim okresie robiła wszystko, by pokazać, że jest (...). Do samego końca była bardzo aktywna, nie chciała się poddać, chciała żyć, kochała życie i nie bała się śmierci. Byliśmy z nią razem do końca - wspominał swoją żonę.
Wokalistkę żegnały tłumy wielbicieli.
Autor: adso / Źródło: PAP