"Kler" powinien być i jest poważną rozmową z widownią. To, że już prawie milion ludzi przyszło na ten film, dodaje otuchy. To znaczy, ze ludzie bardzo chcą to zobaczyć - ocenił w "Kropce nad i" aktor Janusz Gajos, odtwórca roli biskupa Mordowicza w najnowszym obrazie Wojciecha Smarzowskiego. - To jest bardzo poważna rozmowa z ludźmi, którzy mają z tym kłopot, którzy chcieliby chodzić do kościoła, ale coś ich powstrzymuje. To daje możliwość otwarcia pudełka z prawdą - dodał.
Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego "Kler" trafił do kin 28 września. Ukazuje historię trzech katolickich księży oraz porusza newralgiczne tematy związane z Kościołem. Obraz nie jest wyłącznie filmem o pedofilii, choć stanowi ona jego ważny wątek. Powraca w retrospekcjach bohaterów, którzy kiedyś sami byli krzywdzeni, a teraz krzywdzą innych. Reżyser pokazuje zamiatanie pod dywan tego problemu przez najwyższych kościelnych hierarchów, zajętych bardziej powiększaniem majątków niż przewinieniami swoich podwładnych.
Według danych dystrybutora w pierwszy weekend film do kin przyciągnął 935 357 osób. Jest to najlepszy wynik wśród wszystkich filmów wprowadzonych na duże ekrany po 1989 roku.
Zdaniem Janusza Gajosa, odtwórcy roli biskupa Mordowicza, powodem tak dobrego wyniku weekendu otwarcia jest między innymi to, że film wywołuje wiele emocji. - I o to chodzi, żeby o tym mówić, dyskutować - tłumaczył w "Kropce nad i".
Smarzowski - według aktora - "nigdy nie robi filmów, które są o niczym bądź o byle czym". - Zawsze to jest jakiś strzał w dziesiątkę, który porusza masę ludzi - dodał.
W opinii Gajosa to "na pewno nie jest film przeciwko wierze". Dodał, że obraz nie jest przeciwko Kościołowi, który "ma tę duchowość, która ma do nas przeniknąć, pomóc nam w życiu w chwilach zwątpienia". - Na pewno jest przeciw Kościołowi jako instytucji, która jest daleko od duchowości, jest (...) rodzajem teatru, który ma swoją kurtynę, za którą się nie wchodzi - tłumaczył.
Według aktora za tą kurtyną "dzieją się różne rzeczy, bardzo ludzkie". - Tam są księża, którzy mają swoje kłopoty - dodał. - Takie jest życie. Jak się tam zagląda, to wywołuje wielki sprzeciw określonych sfer, które bronią magii Kościoła - powiedział.
Zdaniem Gajosa można stwierdzić, że "Kler" jest filmem o grzechach Kościoła. Wyznał, że nie wahał się ani chwili, czy przyjąć propozycję reżysera. - I to z kilku powodów. Po pierwsze jestem aktorem, wykonuję taki zawód. Oczywiście świadomie dobieram propozycje. Nie wziąłbym udziału w czymś, co mnie nie interesuje - wyjaśnił.
"Powinien być takim wstrząsem i myślę, że nim będzie"
- Po przeczytaniu scenariusza doszedłem do wniosku, że to jest bardzo poważna rozmowa z ludźmi, z Polakami i trzeba wziąć w tym udział. Łatwo nie było, ale nie o tym rozmawiamy. Każda praca jest dosyć trudna. Spotkałem się (z reżyserem - red.) po przeczytaniu scenariusza i zapytałem tylko, czy pewne zachowania wpisane w tekst mają pokrycie. On powiedział, że wszystko jest udokumentowane - opowiadał.
Aktor zaznaczył, że kreując swoją postać nie przywoływał żadnego konkretnego biskupa, którego zna. - Jestem zwolennikiem tak zwanej czystej sztuki aktorskiej. Polegam na wyobraźni. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że każda postać ma jakiś pierwowzór. Nie da się tego uniknąć - zauważył.
- ("Kler") powinien być takim wstrząsem i myślę, że nim będzie. Wiemy o wielu przypadkach, które się określa, że nie mieszczą się w głowie, co wynika z tej kurtyny, pewnego rodzaju ochrony, której podlegają osoby dopuszczające się rzeczy strasznych. Ich się usuwa, chowa się gdzieś w kąt. Normalny człowiek byłby osądzony, poszedłby do więzienia czy zostałby surowo ukarany. To się jakoś rozmywa i jest to najbardziej irytujące dla ludzi, którzy się na to nie zgadzają, żeby jedna nazwijmy to "kasta" była zwolniona z obowiązków. To nas irytuje - stwierdził Gajos.
Pytany, czy to zwolnienie z obowiązków może wynikać z sojuszu ołtarza z polityką, odpowiedział: - Myślę, że tak.
- To jest taka sfera, gdzie nie dochodzi do dostępu do jawności, do możliwości rozmowy, wymiany argumentów, ponieważ jest ściana. Za nią dzieją się różne rzeczy. To jest zawsze niedobre, bo przecież każdy z nas chciałby działać jak najlepiej. Jeżeli widzi, że coś się dzieje nie tak, a jest ukrywane, to się wkrada rodzaj sceptycyzmu, niewiary, zdenerwowania po prostu - zauważył.
Pytany o to, czy "Kler" podzieli polskie społeczeństwo, Gajos ocenił, że "Polacy już są podzieleni od dawna".
- Trudno przewidzieć. Myślę, że to powinna być i jest poważna rozmowa z widownią. To, że już prawie milion ludzi przyszło na ten film, dodaje otuchy. To znaczy, ze ludzie bardzo chcą to zobaczyć. Oprócz tych, którzy mówią: nigdy nie pójdę, bo to jest wszystko nieprawda i fałsz i wiedzą, że nie należy iść, bo to jest jakiś szatan przebrany - powiedział.
Odnosząc się do zarzutów tych, którzy twierdzą, że "Kler" jest atakiem na Kościół, Gajos zaznaczył, że ma odmienne zdanie. - Uważam, że to jest bardzo poważna rozmowa z ludźmi, którzy mają z tym kłopot, którzy chcieliby chodzić do Kościoła, ale coś ich powstrzymuje. To daje możliwość otwarcia pudełka z prawdą. Tak przynajmniej to powinno działać - ocenił.
- Wojtek (Smarzowski) ma taką specjalną łatwość uruchamiania opowieści, które nie pozostają obojętne dla ludzi - dodał.
Gajos: nie pozostaje nic innego jak rozłożyć ręce
Według Gajosa Polska w stulecie niepodległości podzielona jest "w sposób karygodny". - Karygodny, bo oczywiście każdy ma prawo wyznawać takie poglądy, a nie inne. Każdy ma prawo wierzyć lub nie wierzyć, ale jeżeli się celowo robi taki okropny gest, znany z historii od wieków, kiedy się mówi – jest ci niedobrze, bo ten cię okrada – to rzeczywiście ręce opadają, dla mnie to jest coś takiego, o czym aż strach pomyśleć - stwierdził.
- Należy się bać, jeżeli to pójdzie dalej w kierunku rządzenia jedną ręką, to cofamy się o setki lat - mówił.
Aktor wyznał też, że nie czuje, żeby obecna władza była dobra. - Jak mam czuć, skoro jest zła - dodał.
- Rzecz polega na tym, że jako inteligentny człowiek czytam gazety, oglądam telewizję i widzę, że tam ludzie kłamią. I to jeszcze kłamią w takiej formie, która wywołuje czerwień na policzkach. Wstydzę się za "faceta", który zajmuje wysokie stanowisko w naszym rządzie, który mówi jak małe dziecko do małych dzieci. Kłamie bez przerwy. Jak mam to traktować? Przyznaję się do pewnego rodzaju irytacji. Później nie pozostaje nic innego człowiekowi siedzącemu na kanapie jak rozłożyć ręce - dodał Janusz Gajos.
Autor: tmw//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24