- Cały film to tylko trzy sceny, a wszystkie będą się rozgrywały w czasie rzeczywistym - zdradził scenarzysta filmowej biografii Steve'a Jobsa, założyciela Apple. Aaron Sorkin, nagrodzony Oscarem za scenariusz "The Social Network", pisze tekst na podstawie bestsellerowej książki Waltera Isaacsona, a także rozmów z pracownikami Apple. - Oni nadal go czczą, mimo że swoim despotyzmem doprowadzał ich do łez - powiedział. Obsada i data premiery filmu nie jest jeszcze znana.
W rok po śmierci Steve'a Jobsa w Hollywood powstają dwa filmy biograficzne o jego życiu. Największe oczekiwania są wobec produkcji Sony Pictures, do której scenariusz pisze ceniony w Hollywood Aaron Sorkin, zdobywca Oscara za film o twórcy Facebooka. Sorkin, który będzie także reżyserem obrazu, ujawnił nowe szczegóły dotyczące projektu.
- Cały film będzie się składał tylko z trzech scen, a wszystkie mają się rozgrywać w czasie rzeczywistym. Na każdą jest 30 minut na ekranie. Mam nadzieję, że studio nie zmieni tego niekonwencjonalnego pomysłu - zdradził.
Trzy sceny, trzy kultowe produkty
Jak pisze dziennik "Los Angeles Times", każda ze scen będzie się rozgrywać tuż przed premierą najważniejszych produktów, za kulisami. Pierwsza przed premierą pierwszego Macintosha w 1984 roku, druga przed debiutem komputera NeXT, kiedy Jobs odszedł już z Apple (1990 r.), a trzecia to czasy wejścia na rynek iPoda, gdy triumfalnie szefował Apple (2001).
- Bardzo łatwo byłoby nakręcić film, który po kolei opowiada losy Jobsa. Trudniejsze i nowatorskie podejście Sorkina czyni z jego produkcji ekscytującą propozycję - ocenił w rozmowie z BBC Ian Freer z magazynu filmowego "Empire".
Scenariusz powstaje na podstawie jedynej autoryzowanej biografii szefa koncernu - "Steve Jobs" pióra dziennikarza "Time'a" i byłego szefa CNN Waltera Isaacsona, który podobno dostał za sprzedanie praw do ekranizacji 1-3 mln dolarów. W 2011 roku jego książka była jednym z największych bestsellerów, a w USA sprzedano ją w nakładzie ponad 2 mln egzemplarzy. Ponadto, Sorkin spotyka się z ludźmi, którzy znali Jobsa, w tym ze współzałożycielem Apple, Stevem Wozniakiem.
- Ci ludzie nadal go czczą, mimo że swoim despotyzmem doprowadzał ich do łez. Ale przyznają, że dzięki niemu dawali z siebie więcej i pracowali lepiej - powiedział.
Sam nigdy nie poznał założyciela Apple, ale miał z nim kontakt telefoniczny. - W 2005 roku poprosił mnie o radę w sprawie swojego przemówienia w Stanford University. Później pytał mnie także, czy nie napisałbym scenariusza do filmu dla Pixara, któremu wtedy szefował - wspominał.
Sorkin przyznał, że szczegóły filmu mogą się zmienić, ale zakończenie już dokładnie obmyślił. Planuje całość zamknąć zdaniem "Here's to the crazy ones" z głośnej kampanii Apple'a "Think Different", opracowanej przez Jobsa.
- Jeśli mi się uda, to znaczy, że napisałem film taki, jaki chciałem - powiedział.
"Trudno będzie wam uwierzyć, że Steve Jobs nie żyje"
Nie ogłoszono jeszcze obsady (według przecieków największe szanse na rolę ma George Clooney), ani daty premiery filmu, choć wiadomo, że będzie to 2013 rok. Wcześniej na ekrany kin wejdzie inny film o szefie firmy z Cupertino - "Jobs", który obecnie jest w postprodukcji. Tytułowego bohatera gra 34-letni Ashton Kutcher, gwiazdor serialu "Dwóch i pół".
- To historia krnąbrnego hipisa, który stał się jednym z najbardziej kreatywnych przedsiębiorców naszych czasów - tak reżyser Joshua Michael Stern opisywał swoje dzieło, które będzie mieć tradycyjną narrację.
I odrzucił zarzuty krytyków, że Kutcher nie nadaje się do roli. 34-latek znany jest bowiem z sitcomów i komedii romantycznych dla młodzieży, które nie zachwyciły recenzentów, m.in. "Stary, gdzie moja bryka?", "Nowożeńcy", "Córka mojego szefa", a jemu samemu przyniosły nagrodę Złotych Malin dla najgorszego aktora. - Był naturalnym kandydatem do tej roli. Podobieństwo między nim a twórcą Apple jest niewątpliwe - zapewnił.
Kilka dni temu potwierdził te słowa Josh Gad, który gra w tym filmie Wozniaka. - Ashton naprawdę zanurzył się w tę rolę i przeszedł niesamowitą transformację. Jeśli go zobaczycie, trudno będzie wam uwierzyć, że Steve Jobs nie żyje - zapewnił w rozmowie z magazynem "Us Weekly".
Steve Jobs zmarł 5 października 2011 roku w Palo Alto w USA. Miał 56 lat. Chorował na raka trzustki.
Autor: am//bgr / Źródło: Los Angeles Times, BBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Apple