- Nie pracuję dla nagród, ale po to, żeby zostawić jakiś ślad po sobie, gdy już mnie nie będzie. Chciałabym po sobie coś zostawić - stwierdziła w rozmowie z tvn24.pl Daniela Vega, gwiazda najnowszego filmu Sebastiana Lelio "Fantastyczna kobieta", który podbija serca krytyków i widownie najważniejszych festiwali filmowych świata.
Sebastian Lelio zadebiutował jako reżyser w 2004 roku krótkim metrażem "4", jednak światową publiczność zachwycił w 2013 roku komediodramatem "Gloria". Film zebrał wówczas między innymi trzy nagrody na MFF w Berlinie (w tym Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej aktorki dla Pauliny Garcii) i nagrodę specjalną na festiwalu w San Sebastian.
Jeden z najważniejszych współczesnych reżyserów z Chile wrócił w tym roku z nowym filmem, którego premiera odbyła się podczas MFF w Berlinie. "Fantastyczna kobieta" podbiła serca krytyków i publiczności. Twórcy filmu wrócili do domu z trzema nagrodami: Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszego scenariusza, nagrodą Teddy dla najlepszego pełnometrażowego filmu poświęconego środowiskom LGBTQ oraz wyróżnieniem specjalnym kapituły Jury Ekumenicznego. Grająca główną rolę Daniela Vega była - według komentatorów - w wąskim gronie faworytek do Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej aktorki. Gdyby się tak stało, przeszła by do historii jako pierwsza transseksualna artystka wyróżniona nagrodą aktorską na jednej z najważniejszych światowych imprez filmowych.
Film opowiada historię Mariny (Vega), która po śmierci ukochanego musi zmierzyć się z rzeczywistością, rodziną ukochanego, wrogo nastawioną służbą zdrowia i policją. Przede wszystkim musi ukoić swój ból po stracie Orlanda, zachować własną godność i honor. Vega, która po raz pierwszy zagrała pierwszoplanową rolę, sprawiła swoim talentem, że staje się osią filmu. Subtelna i bardzo ograniczona w środkach gra aktorska zaskakuje, dzięki czemu widzowie dostają bardzo kameralny, wyrazisty i momentami charakterny obraz.
"Fantastyczna kobieta", pokazywana podczas tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty, budziła wiele emocji i żywych dyskusji.
Goszcząca we Wrocławiu Vega znalazła czas na krótką rozmowę z Tomaszem-Marcinem Wroną.
Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl: Podczas konferencji prasowej w trakcie tegorocznego Berlinale mocno zaakcentowałaś, że sztuka musi mówić o polityce. Skąd takie przekonanie?
Daniela Vega: Uważam, że sztuka i polityka są bardzo mocno ze sobą związane. Dzieje się to od czasów antycznych. Czy to greccy filozofowie, później rosyjscy pisarze, czy w kinie - na przykład Charles Chaplin - wszyscy pokazywali, że sztuka jest również polityką. W swoich pracach zawierali różne przesłania i tak naprawdę ich dziedzictwo daje nam podstawę do życia w takich realiach, w jakich żyjemy teraz. Sztuka jest instrumentem społecznym, bardzo ważną rzeczą. Patrząc na działania teatralne, na wybitne dzieła malarstwa - chociażby "Guernikę" Pabla Picassa - widzimy czystą politykę. Wydaje mi się, że artyści zawsze byli z polityką powiązani, nakierowaliśmy naszą sztukę na politykę bądź wyrażaliśmy ją przez pryzmat polityki. Masz się za aktywistkę?
Nie, jestem po prostu artystką.
Swoją współpracę z Sebastianem Lelio przy filmie "Fantastyczna kobieta" rozpoczęłaś od tego, że byłaś konsultantką, ekspertką, wyjaśniającą reżyserowi złożoność kultury środowisk transgenderowych. Jak to się stało, że zostałaś ostatecznie gwiazdą jego filmu?
Muszę powiedzieć, że praca nad filmem zajęła nam dość dużo czasu. Faktycznie, na samym początku Sebastian wypytywał mnie o różne rzeczy. Miał w planie zrobić jakiś film, nie do końca wiedziałam jaki. Byłam mu trochę potrzebna w tym celu. Nasza współpraca rozwijała się z czasem. Ku memu wielkiemu zdziwieniu - gdy dostałam ostateczny scenariusz - okazało się, że to nie Orlando [grany przez Francisco Reyesa - przyp. red.] jest centralną postacią, tylko tak naprawdę Marina. Byłam bardzo zaskoczona, bo nie wierzyłam, że w centrum postawiona będzie moja bohaterka. Myślałam, że Marina będzie dodatkiem do życia Orlanda, a stało się odwrotnie.
Sebastian Lelio jest prawdziwym twórcą świata Mariny, wykorzystałam tylko pewne narzędzia, które miałam do dyspozycji i ten świat umeblowałam w zgodzie z jej historią. Reżyser zinterpretował, kim jest Marina. Ja podeszłam do tego tematu przede wszystkim z wielką czułością i dbałością o szczegóły, a także z wielką powagą. Wiedziałam, że muszę to zrobić najlepiej, jak tylko mogę. Moim zdaniem tę wielką troskę, czułość, uwagę i tak dalej wyraźnie widać w filmie, bo w taki też sposób też zrodził. To jest to, co u widza budzi empatię i ciepłe uczucia. Muszę powiedzieć, że podróżuję z "Fantastyczną kobietą" po całym świecie i nie zawsze zostaję na seanse, czasem wchodzę pod koniec, żeby zobaczyć reakcję widowni. Podczas Nowych Horyzontów zdecydowałam się obejrzeć cały film z widzami i reakcje ludzi były przepiękne. Były wzruszenia, było wiele czułości. Aż mam ochotę nakręcić "Fantastyczną kobietę 2" (śmiech).
A jest to w ogóle prawdopodobne (śmiech)?
Nie (śmiech), to tylko żart z mojej strony.
W relacjach z Berlinale można zauważyć, że byłaś brana pod uwagę jako faworytka do nagrody dla najlepszej aktorki festiwalu. Gdyby się tak stało, byłabyś pierwszą transseksualną artystką ze Srebrnym Niedźwiedziem. Myślisz, że w środowisku filmowym coś się zmienia?
Dziękuję bardzo za tę informację. Film - jako efekt końcowy - to wspólna praca wielu ludzi. Musi być reżyser, który jest gotowy dać dużo od siebie. Musi być dobry scenariusz, żeby aktor mógł wziąć to wszystko, co jest przygotowane i stworzył jakąś postać dobrej jakości. Mówimy o takiej jakości, gdzie Marina - w naszym przypadku - pokazuje swoją godność, swój honor. Dodatkowo ma bardzo dobrze skonstruowane teksty. Nie zawsze aktor ma takie warunki. Nie zawsze ma to rozpisane, tak jak było w "Fantastycznej kobiecie". Dzięki temu, że wszystko tak świetnie się złożyło, dołożyliśmy naszą uwagę i dbałość o szczegóły. Efekt końcowy bije z ekranu do widzów. Nie chodzi mi tylko o Marinę. W filmie widać jakość obrazu, który zależy od dobrej ekipy.
Przygotowania do filmu trwały ponad dwa lata. To był taki czas dużego skupienia, co dało nam czas na przemyślenia i refleksje. Koniec końców zaowocowało to faktycznie bardzo dobrym przyjęciem w Berlinie oraz tym, że niektórzy docenili moją grę aktorską. Przyjęłam to z wielką radością, ale także z wielką pokorą. Nie pracuję dla nagród, ale po to, żeby zostawić jakiś ślad po sobie, gdy już mnie nie będzie. Chciałabym po sobie coś zostawić.
Mówisz, że chcesz coś po sobie zostawić. A co Marina zostawiła po sobie? Czego się od niej nauczyłaś?
Ojej, jakie piękne pytanie. Myślę, że Marina nauczyła mnie tego, że miłość wcale nie musi być zaklęta w idealnym ciele. Zakochała się w mężczyźnie, który nie jest ideałem. W mężczyźnie starszym o 30 lat od siebie. Ma to też swoje konkretne konsekwencje. Poza tym Marina nigdy nie powiedziała, że czegoś nie da się zrobić. Zawsze mówiła: "można", "dam radę, jak nie tak, to inaczej". Jest kobietą fantastyczną, nie dlatego, że lata, że idzie pod wiatr, nie ze względu na sceny oniryczne. Pokazuje, że w życiu można osiągnąć wszystko, co się chce. Jeżeli dla człowieka coś jest ważne, to nie ma rzeczy niemożliwych.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Gutek Film