Jestem przejęty tym, żeby sprostać oczekiwaniom. Staram się nimi nie zajmować, ale jest pewnego rodzaju presja tego, co się wydarza w tym momencie - powiedział we "Wstajesz i weekend" w TVN24 Bartosz Bielenia, odtwórca głównej roli w filmie "Boże Ciało". Obraz Jana Komasy zdobył nominację do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy.
Amerykańska Akademia Filmowa ogłosiła nominacje w poniedziałek. O statuetkę "Boże Ciało" powalczy między innymi z południowokoreańskim "Parasite" Bonga Joon Ho oraz hiszpańskim dramatem "Ból i blask" Pedra Almodovara.
Bartosz Bielenia pytany we "Wstajesz i weekend", jak się w tym odnajduje, powiedział, że "wszystko jest surrealistyczne". - Już na tym poziomie to jest tak dziwne, tak niebywałe, że po prostu przyjmuję to z otwartymi oczami - dodał w rozmowie z Łukaszem Jedlińskim.
Przyznał, że to jest trudny moment. - To jest jedna z moich pierwszych mocnych obecności w filmie. Boję się kolejnych projektów. Jestem przejęty tym, żeby sprostać oczekiwaniom. Staram się nimi nie zajmować (…), ale jest pewnego rodzaju presja tego, co się wydarza w tym momencie - powiedział aktor. - Skoczyłem dosyć wysoko w tym momencie i dobrze by było chociaż utrzymywać ten poziom - dodał.
"Nasz mały film gdzieś w krzakach kręcony"
Jak powiedział Bielenia, wraz z twórcami "Bożego Ciała" nie spodziewali się nominacji do Oscara. Ocenił, że były "wybitne filmy, bardzo silna dziesiątka" tytułów walczących o Oscara w kategorii film międzynarodowy (tzw. krótka lista). - Bardzo dobry rok generalnie dla światowego kina. I nasz mały film gdzieś w krzakach kręcony - dodał.
- I tak byliśmy bardzo szczęśliwi, że trafiliśmy do tej dziesiątki, bo ta dziesiątka już pozwoliła nam dotrzeć do bardzo wielu ludzi i zostać obejrzanym na przykład przez członków Akademii - zaznaczył. Przyznał, że "jest dosyć szczęśliwy i spełniony w tym momencie".
"Kocham tego chłopaka"
Bielenia brał udział w promocji filmu w USA. Przyznał, że był "bardzo zaskoczony tym, jak pozytywny jest odbiór i jak mocno rezonował ten film wśród publiczności".
- Mieliśmy bardzo wielu ludzi na pokazach mimo ograniczonych budżetów promocyjnych - podkreślił. Opowiadał, że "ludzie byli aktywni na spotkaniach z publicznością, były długie rozmowy o duchowości, o potrzebie wspólnoty, o pojednaniu".
- Co wydaje mi się wartościowe w tym filmie i - wydaje mi się - tak mocno przemawia wszędzie, gdzie ten film jest wyświetlany, jest to, że moja postać starała się zobaczyć człowieka takim, jakim jest przed nim - powiedział aktor.
- Za każdym z nas stoi historia, za każdym z nas jest coś, co trudno nam zrozumieć, co trudno nam ocenić, czego nie powinniśmy oceniać zupełnie - dodał.
Pytany, czy lubi swoją postać, odparł: tak, kocham tego chłopaka, jest dla mnie bardzo ważny.
Historia inspirowana prawdziwymi zdarzeniami
"Boże Ciało" to inspirowana prawdziwymi zdarzeniami historia 20-letniego Daniela (Bartosz Bielenia), który w trakcie pobytu w poprawczaku przechodzi duchową przemianę i skrycie marzy, żeby zostać księdzem. Po kilku latach zostaje warunkowo zwolniony, a następnie skierowany do pracy w zakładzie stolarskim. Zamiast tego kieruje się do miejscowego kościoła, gdzie zaprzyjaźnia się z proboszczem.
Pod nieobecność duchownego chłopak, udając księdza, zaczyna pełnić posługę kapłańską w miasteczku. Na początku jego metody ewangelizacji budzą kontrowersje wśród mieszkańców, szczególnie w oczach surowej kościelnej Lidii. Z czasem jednak nauki i charyzma fałszywego księdza zaczynają poruszać ludzi pogrążonych w tragedii, która wstrząsnęła lokalną społecznością kilka miesięcy wcześniej. Tymczasem w miasteczku pojawia się dawny kolega Daniela z poprawczaka, a córka kościelnej, Marta, coraz mocniej zaczyna kwestionować duchowość młodego księdza. Wszystko to sprawia, że chłopakowi grunt zaczyna palić się pod nogami.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24