Po tym, jak Justin Bieber wyszedł z aresztu triumfalnie machając do fanów, z ciemnymi okularami na oczach i kapturem na głowie, wielu stwierdziło, że jest arogancki. Suchej nitki na 19-latku nie zostawiły też gwiazdy, które na swoich internetowych kontach złośliwie komentowały jazdę po pijanemu wokalisty. Najostrzej ocenił go aktor Seth Rogen: "Skończmy z żartami. Justin Bieber jest kawałkiem gówna".
Kilkaset fanek Justina Bieber rozbiło obóz pod hotelem w Miami, gdzie zatrzymał się ich idol po wyjściu z więzienia. Tzw. Beliebers pokazują w ten sposób swoje oddanie dla niego.
- To sprawia, że chcę go wspierać jeszcze bardziej i bronić go jeszcze bardziej - powiedziała jedna z nich stacji Sky News. A inna dodała: - Martwię się, jaki on będzie po to wszystkim, bo jest pod wielką presją.
Wsparcie okazał mu także jego menadżer, Scooter Braun. "Justin kocham cię i będę się o ciebie naprawdę troszczyć" - napisał na Twitterze. Zaś na swoim Instagramie dodał też zdanie, które później usunął: "Określa nas to, jak wstajemy po upadku".
Po powrocie do celi załamał się i zaczął płakać?
Tymczasem stacja radiowa Hot 89.9 w Ottawie postanowiła kanadyjskiego piosenkarza namawiać do pójścia na leczenie z uzależnień aż do skutku. Ogłosiła na antenie, że odmawia grania muzyki Biebera tak długo, dopóki ten nie zobowiąże się do skorzystania z pomocy lekarzy.
Jak podaje portal TMZ, to niejedyne osoby, które chcą wysłać go na odwyk i psychoterapię. Podobno jego matka Pattie, a także kierownictwo wytwórni, dla której nagrywa, robią to od jakiegoś czasu, ale na tyle bezskutecznie, że nastolalatek wciąż ma kłopoty z narkotykami, alkoholem i antydepresantami. Właśnie pod ich wpływem był - jak podała policja - gdy zatrzymano go na ulicach Miami i aresztowano. - Palił marihuanę, pił piwo i stawiał opór podczas zatrzymania. Miał też nieważne prawo jazdy - wyliczył Raymond Martinez, szef policji w Miami Beach.
Jak pisze magazyn "People", gdy później sędzia ogłaszał wysokość kaucji na 2,5 tys. dolarów, Bieber nie okazał emocji, ale po powrocie do celi załamał się i zaczął płakać.
"Mogło się skończyć tragicznie"
Jednak, gdy wychodził z więzienia, triumfalnie pozował fotografom, siedząc na dachu auta, które po niego przyjechało i machał do fanów, oczy zakrywały mu ciemne okulary i kaptur na głowie. Krytycy zarzucili mu arogancję, wyśmiali także jego zdjęcie policyjne, na którym się uśmiecha. "Myślał, że jest na sesji zdjęciowej pisemka dla nastolatek" - zakpił Mario Lopez.
Inni wyśmiali jego podobieństwo do kobiety. RuPaul zatwittował: "Gratulacje, twój syn jest kobietą. Oficjalnie ma to potwierdzone na zdjęciu policyjnym". Jared Padalecki iroznizował: "Ależ ona jest gorąca! Nie wszystkie więźniarki wyglądają tak dobrze bez makijażu". Ricky Gervais złośliwie zamienił imię Justina na kobiece: "Personalia więźnia: Justine Bieber".
Najostrzej cały skandal podsumował aktor Seth Rogen: "Skończmy z żartami. Justin Bieber jest kawałkiem gówna".
Wokalistę, który tylko w ub. r. zarobił 58 mln dol., czeka rozprawa sądowa. Jeśli zostanie uznany za winnego, dostanie karę do sześciu miesięcy więzienia, grzywnę w wysokości 250-1000 dol. i nakaz wykonywania prac społecznych.
- Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie, bo mogło się skończyć tragicznie - powiedziała Sky News prokurator Katherine Fernandez Rundle.
"Nie daje sobie rady z ciśnieniem sławy"
Justin Bieber w czwartek został zatrzymany za jazdę po pijanemu w wynajętym lamborghini, którym urządził sobie z kolegami wyścigi samochodowe na ulicach Miami i prawie dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość.
Portal TMZ relacjonował, że podczas rutynowej kontroli, gdy funkcjonariusz kazał mu położyć ręce na samochodzie, był bardzo wojowniczy i zaczął krzyczeć: "Dlaczego, k...a to robisz? Co ja k...a zrobiłem? Dlaczego mnie zatrzymujesz? Ja nie mam p...ej broni, dlaczego więc mnie przeszukujesz? O co k...a chodzi?".
Miał też tłumaczyć, że "nie jest pijany i wraca ze studia, gdzie nagrywał nowy utwór". Jednak TMZ, na dowód, że Bieber kłamał, zamieścił na swojej stronie zdjęcie z nocnego klubu King of Diamonds, gdzie wcześniej imprezował w towarzystwie przyjaciół i striptizerek. Miał tam świętować urodziny rapera Lil' Scrappy'ego i wydać w noc 75 tys. dolarów. Jak zdradziła modelka Carmen Ortega, która tam z nim była, Justin przyznał się jej wtedy, że "nie daje sobie rady z ciśnieniem sławy".
- Justin to normalny koleś. Jest naprawdę miłym facetem, wrażliwą duszą. On po prostu robi to, co robiłby każdy nastolatek, gdyby był gwiazdą z tak dużą forsą - Ortega broni go na łamach "New York Daily News". - Powiedział mi, że nie daje sobie rady z tak wielką presją mediów, które piszą o nim bzdury. Jego naprawdę obchodzi to, co ludzie o nim myślą. Żalił się, że to wszystko rujnuje mu karierę. Powiedział: "Nienawidzę tego, że ludzie myślą, że jestem złym człowiekiem. Nie jestem zły, ja chcę być po prostu sobą".
To nie pierwsze kłopoty z policją idola nastolatek. Tydzień temu w jego willi w Los Angeles policja znalazła narkotyki, a jeden z jego kolegów został aresztowany za posiadanie kokainy. Ponadto, sąsiedzi kilka razy wzywali także policję, skarżąc się na głośną muzykę na jego imprezach, które trwają do wczesnych godzin rannych. Niedawno inny sąsiad oskarżył Justina Biebera o spowodowanie szkód w wysokości tysiąca dolarów, bo miał po pijanemu rzucać w jego dom jajkami.
W lipcu ub.r. urzędnicy na granicy USA-Kanada znaleźli marihuanę w autobusie, którym Bieber wraz z muzykami jeździł w trasie koncertowej. Biebera w tym czasie nie było w pojeździe. Później tłumaczył,, że narkotyki nie należały do niego.
Autor: am/kka / Źródło: Sky News, tvn24.pl