Festiwal w Cannes nie osiągnął półmetka, a już wymienia się tytuły z największymi szansami na główne nagrody. W sobotę krytyków zachwycił Koreańczyk Park Chan-Wook z erotycznym thrillerem "Służąca" ("Ah-ga-ssi"). Poza konkursem królował Steven Spielberg i jego aktorzy - Mark Rylance i 10-letnia Ruby Barnhill.
"Hipnotyzujący, zmysłowy, mocny i mądry zarazem" - tak film Koreańczyka Park Chan-Wooka ocenia krytyk "Variety". "Odurzający finezją i napięciem seksualnym, serwowanym niczym danie podgrzewane na wolnym ogniu" - wtóruje "The Guardian". Dzieło jednego z najbardziej cenionych azjatyckich filmowców - nagrodzonego przed laty w Cannes za "Oldboya" - porównywane jest do filmu Todda Haynesa "Carol" z Cate Blanchett i Rooney Marą. Tyle, że w zgodnej opinii recenzentów bije go na głowę. To także historia lesbijskiego romansu, choć znacznie oddalona w czasie, bo z akcją osadzoną w wiktoriańskiej Anglii.
Sobotni wieczór na bulwarze La Croisette należał jednak wyjątkowo do rzadko prezentowanego w Cannes, nawet poza konkursem, kina familijnego. Trudno się jednak dziwić, jeśli reżyserem jest trzykrotny zdobywca Oscara Steven Spielberg, a w głównej roli pojawia się inny zdobywca Oscara, Mark Rylance, który w tym roku odstawił na boczny tor - wydawało się pewniaka do statuetki za rolę emerytowanego boksera Rocky'ego Balboa - Sylvestra Stallone.
Po roli rosyjskiego szpiega Spielberg obsadził Rylance'a jako poczciwego olbrzyma w opartym na bestsellerowej baśni Roalda Dahla "Wielkomilud" swoim najnowszym filmie "BFG. Bardzo Fajny Gigant".
I widzowie, i krytycy - urzeczeni tym, co twórca "E.T." pokazał na ekranie - mogli przypomnieć sobie, że nikt tak jak on nie potrafi zawładnąć wyobraźnią małoletnich widzów.
Ostatni dobry Gigant i 28-metrowy Rylance
Sobotni pokaz "BFG" zgromadził w Cannes oczywiście nie tylko dzieci. Równie chętnie na premierę filmu pchali się dorośli. Dla polskich widzów filmy Spielberga, zwłaszcza te najbardziej widowiskowe, mają dodatkowy walor. Świadomość, iż cuda, które oglądamy na ekranie to efekt pracy naszego rodaka Janusza Kamińskiego, przyjemnie łechce naszą próżność.
Do ekranizacji wielkiego hitu Dahla twórca "Indiany Jonesa" przymierzał się od lat. W Ameryce jego książki to są hołubione o wiele bardziej niż w Europie dzieła braci Grimm. Grająca jedną z ważnych ról Rebecca Hall zdradzała w Cannes, że jako 9-10 latka nocami śniła o tym, że zamienia się w Zosię - bohaterkę "Wielkomiluda" - i trafia do krainy magii.
Mark Rylance podobnych zwierzeń nie czynił, ale i tak we wszystkich recenzjach czytamy, że bez niego świetny obraz Spielberga nie byłby tym, czym jest - opowieścią o olbrzymie, w którym małoletni widz musi się zakochać. Powiększony komputerowo do 28 metrów, mający rysy twarzy Rylance'a, grany jest - według krytyka "The Guardian" - "jak człowiecza, obdarzona wyrazistym charakterem postać, która zachowała wszystkie cechy dziecka, za sprawą swojej samotności".
Gigant jest kimś w rodzaju "doprawiacza snów", i w przeciwieństwie do swoich złych pobratymców, zamiast pożerać ludzi, woli łapać cudze sny i upiększać je z pomocą magii. Kiedy wychowana w sierocińcu mała Zosia (Ruby Barnhill) zostanie porwana przez Giganta, przerażona nie wie, że czeka ją najwspanialsza przygoda życia.
Hipnotyzujący Park Chan-Wook
Podczas gdy wielbiciele dobrej rozrywki bawili się na filmie Spielberga, w konkursie głównym znacznie bardziej wyrafinowane kino serwował Park Chan-Wook. Jeden z bardziej uznanych azjatyckich filmowców sławę zawdzięcza "Trylogii Zemsty", w skład której wchodzą filmy: "Pan Zemsta", "Oldboy" i "Pani Zemsta". Wszystkie, choć w różny sposób, pokazują motyw zemsty i jej konsekwencje.
Z całej trylogii największy sukces odniósł "Oldboy", zdobywając m.in. drugą co do ważności po Złotej Palmie nagrodę Grand Prix (przyznawana filmom, które cechuje szczególna oryginalność) właśnie w Cannes.
Sądząc po recenzjach, tym razem Koreańczyk także ma spore szanse na docenienie przez jury. Osadzona w epoce wiktoriańskiej adaptacja powieści "Fingersmith" autorstwa szkockiej pisarki Sary Waters to niezwykle zmysłowa opowieść o młodej służącej, która uwodzi bogatą dziedziczkę, choć została wynajęta przez jej męża w zupełnie innym celu. Gdy widz już połknie haczyk i wciągnie go ta "lesbijska love story", całość skręca w kompletnie inną stronę. Reżyser kluczy, miesza gatunki, myli tropy, a finał zaskakuje, jak to zwykle u tego reżysera bywa.
Opinie zachwyconych filmem recenzentów o dziele "hipnotyzującym" i "odurzającym napięciem seksualnym", każą nie tylko spodziewać się, iż wyróżni je jury, ale też cieszyć z faktu, że jeszcze przed canneńską premierą obraz został kupiony do dystrybucji w Polsce przez Gutek Film.
Cannes jednak czeka wciąż na największe nazwiska konkursu, takie jak Pedro Almodovar, Xavier Dolan czy Jim Jarmusch, które sprawią z pewnością, że typowanie faworytów na dobre pochłonie gości na Lazurowym Wybrzeżu.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: "The Guardian", "The Hollywood Reporter", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA