- Przyjechał z jakimś oprychem mnie zabić i byłam przekonana, że mu się uda. Była trzecia w nocy. Mieli w rękach noże. Zmieniali się, jak jeden na mnie siedział, to drugi mnie kopał w twarz, ręce, nogi. Słyszałam tylko dźwięk wyrywanych włosów - opowiadała kobieta. Dzisiaj zapadł wyrok dla mężczyzn.
43-letni Paweł W., syn biznesmena z Krakowa, został skazany na 8 lat i 6 miesięcy. Prokuratura żądała 11 lat.
30-letni Mariusz K., który miał mu pomagać w przestępstwie - 6 lat i 6 miesięcy. Prokuratura żądała 9 lat.
Obaj muszą zapłacić poszkodowanej w sumie 120 tys. zł.
Byli oskarżeni o pobicie żony Pawła W. z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia. Jak informowała prokuratura, "zamierzonego skutku nie osiągnęli z uwagi na interwencję policji".
Jednak sąd zmienił kwalifikację prawną z usiłowania zabójstwa na pobicie. Wyrok nie jest prawomocny.
Łukasz Diener, brat ofiary, powiedział po rozprawie: Taki wyrok to kpina. Siostra trzy miesiące była w szpitalu. Aktualnie jest inwalidą, ma stwierdzoną niezdolność do pracy. Na pewno będziemy składać odwołanie od wyroku.
"Zmasakrował ją"
Do dramatycznych wydarzeń doszło w marcu ubiegłego roku w małej miejscowości pod Myślenicami. W akcie oskarżenia napisano, że sprawcy przewrócili kobietę na podłogę, bili ją pięściami i kopali po głowie i całym ciele.
Tuż po zajściu, 32-letnia Marta opowiedziała o dramatycznych przeżyciach reporterce "Faktów" TVN.
- Przyjechał mnie zabić i byłam przekonana, że mu się uda - mówiła. Twierdzi, że mąż nawet uprzedził ją o tym, dzwoniąc do niej wcześniej. - Potem wpadł do domu z jakimś oprychem, była trzecia w nocy. Mieli w rękach noże. Bili mnie, kopali po całym ciele. Słyszałam tylko dźwięk wyrywanych włosów. Zmieniali się, raz jeden na mnie siedział, raz drugi. Jak jeden siedział, to drugi mnie kopał w twarz, ręce, nogi - relacjonowała kobieta.
Prokuratura poinformowała, że mężczyźni spowodowali u kobiety liczne obrażenia, w tym złamanie kręgosłupa szyjnego i ucisk na rdzeń kręgowy, co spowodowało rozwijającą się ostrą niewydolność oddechową i realnie zagroziło jej życiu. Tuż po pobiciu w rozmowie z TVN24 o obrażeniach pani Marty opowiadał jej ojciec.
- Jest przybita, grozi jej paraliż. Ma zmiażdżony kręg szyjny, lekarze twierdzą, że jej stan jest ciężki. Przecięte ścięgna zostały zszyte, czekamy co będzie dalej - opowiadał. - Zmasakrowali ją - mówił brat kobiety lokalnym mediom.
Nie przyznali się do winy
Paweł W. oskarżony także został o podpalenie we wrześniu 2015 r. pojazdów i spowodowanie straty ponad 55 tys. zł, oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy, a także o grożenie policjantom i znieważanie ich podczas zatrzymania. Podobne zarzuty za działania w stosunku do policjantów usłyszał Mariusz K.
- Oskarżeni nie przyznali się do popełnienia zarzucanych czynów przedstawiając wersje przebiegu zdarzeń odmienne od ustalonej na podstawie całokształtu dowodów zgromadzonych w śledztwie – poinformował prok. Jacek Para.
Początek zajścia miał miejsce w Krakowie, gdzie w jednym z lokali Paweł W. prosił szwagra o załagodzenie konfliktu z żoną, a następnie napadł na niego z kolegą. Kiedy szwagier uciekł, Paweł K. postanowił pojechać do żony. Kobieta, zawiadomiona przez brata, wezwała policję. Podczas zatrzymania przez policję napastnicy byli niezwykle agresywni. Gehenna kobiety miała rozpocząć się już wcześniej. Z relacji krewnych pokrzywdzonej wynikało, że w domu już pojawiała się przemoc.
- Szwagier znęcał się na siostrą i czuł się bezkarny. Miał pieniądze, poważny biznes, ale nie pomagał jej w wychowaniu dzieci. Mieli się rozwieść, niedawno wyprowadził się do Krakowa, ale agresja narastała, aż doszło do tej tragedii - opowiadał dziennikarzom brat kobiety.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24