W Europie Zachodniej, aby zostać paramedykiem trzeba odbyć niezbędne szkolenia medyczne. W Polsce prawdziwą plagą są samozwańczy znachorzy, którzy przyjmują w garażach i w prywatnych mieszkaniach. - Zioła przez nich przepisywane mogą być niebezpieczne - przestrzega kardiolog z warszawskiego szpitala.
Największy problem dla polskiej służby zdrowia, stanowią ci znachorzy, którzy nie zarejestrowali swojej działalności, mówi na antenie TVN 24 doktor Filip Szymański, kardiolog. Odwołał się tym do paramedycznej działalności znachora Marka Haslika, który dziś opuścił nowosądecki areszt.
"Muszą mieć szkolenia"
Haslik, podejrzany jest o przyczynienie się do śmierci półrocznej Magdy z Brzeznej, poprzez nakłanianie rodziców do stosowania wobec dziecka diety zagrażającej zdrowiu. Jak podawała prokuratura, według zaleceń znachora dziewczynka była żywiona np. kozim mlekiem rozpuszczonym w wodzie. Działalność paramedyczna nie jest w Polsce zakazana, ale otoczona wieloma obostrzeniami.
Chodzi przede wszystkim o pewność, że osoba, która oferuje usługi „lecznicze”, ma za sobą niezbędne szkolenia medyczne. – W Kanadzie czy Europie Zachodniej są różnego rodzaju paramedycy, ale oficjalnie zarejestrowani. Są to osoby, które mają pojęcie o objawach. Mają pojęcie o interakcjach ze stosowanymi lekami – mówi kardiolog. – Oni nie chcą zastępować lekarza, a jedynie być częścią diagnozy i uczestniczyć w procesie rozpoznawczym – dodaje.
W Polsce sytuacja jest inna. Znaczna część osób praktykujących techniki paramedyczne, działa nielegalnie. – Ich jest bardzo dużo. To są osoby, które przyjmują w garażach czy w mieszkaniach – mówi Szymański. - Te osoby nie mają pojęcia o jednostkach chorobowych – dodaje lekarz.
Problem: samozwańczy znachorzy
Zagrożenie wynika z tego, że ziołowe preparaty, przepisywane przez samozwańczych „lekarzy”, mogą wejść w zagrażającą zdrowiu interakcję z przyjmowanymi lekami, np. przeciwkrzepliwymi. - Zioła mogą zwiększyć działanie takiego leku i doprowadzić do istotnego krwawienia – tłumaczy specjalista.
Współpraca pomiędzy lekarzem a znachorem nie jest wykluczona: - Podstawą jest jednak diagnostyka i nie odstawianie leczenia, które ratuje życie, w tym leczenia tabletkowego. A często tak się zdarza, że ten znachor zastępuje leki swoimi miksturkami – ostrzega rozmówca TVN 24.
W czwartek tuż po godzinie 9, nowosądecki areszt opuścił Marek Haslik, znachor podejrzany o przyczynienie się do śmierci Magdy z Brzeznej. Sąd nie przedłużył mu aresztu, ponieważ uznał, że jego problemy kardiologiczne muszą być leczone na wolności.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Dziś znachor opuścił areszt w Nowym Sączu:
Autor: ps / Źródło: TVN24 Kraków