Rzuciła się na pomoc mężczyźnie, który stracił przytomność w jej autobusie. Reanimowała go do czasu przyjazdu pogotowia. - To była udręka - przyznaje dziś w rozmowie z nami kierowca Joanna Mendrala, ale mówi też, że gdy zobaczyła, że mężczyzna żyje, popłakała się. Ratownicy nie mają wątpliwości: gdyby nie pani Joanna ich pacjent nie miałby szans. Dziś kobieta dostała nagrodę od burmistrza.
W środę nad ranem Joanna Mendrala kierująca jednym z rzeszowskich autobusów, zatrzymała pojazd na końcowym przystanku. Przygotowywała autobus do kursu powrotnego w stronę Rzeszowa.
Do odjazdu było kilka minut, kiedy do pojazdu wszedł młody mężczyzna. – Pasażer usiadł na miejscu, a ja patrzyłam, ile czasu mam do odjazdu. I zobaczyłam, że on w pewnym momencie osuwa się na ziemię – relacjonuje pani Joanna w rozmowie z portalem tvn24.pl. – Kiedy do niego biegłam, nie zastanawiałam się, czy mu pomóc, tylko jak mu pomóc. To było dla mnie oczywiste – zaznacza.
"Usiadłam okrakiem i zaczęłam reanimować"
– Zaczęłam klepać go po twarzy, zobaczyłam, że ma rozszerzone źrenice. Szybko pobiegłam do kabiny, by przez radio zawiadomić innych, by wezwali karetkę – relacjonuje.
Kiedy wróciła do mężczyzny, największym wyzwaniem dla niej było przewrócenie go na wznak. – Upadając, spadł na brzuch. Bezwładne ciało jest bardzo ciężkie i trudno było mi go obrócić. Kiedy zorientowałam się, że mężczyzna nie oddycha, rozerwałam torbę, którą miał przewieszoną przez ramię, rozpięłam kurtkę i sweter. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam reanimować – opowiada pani Joanna.
"Krzyczałam, by ktoś mi pomógł"
Karetka przyjechała po 15 minutach. Ten czas pani Joanna opisuje jako udrękę. Jak zaznacza, akcja była niezwykle męcząca, nie miał jej, kto zmienić. – Krzyczałam, by ktoś mi pomógł, ale nie było nikogo, kto mógłby to zrobić. Jednocześnie cały czas zastanawiałam się, czy robię to dobrze. Myślałam nad tym, że on nie oddycha, czy może ja w tym stresie nie umiem tego sprawdzić – opowiada.
Kiedy na miejsce przybyła ekipa ratunkowa, akcję przejęli ratownicy. Mężczyzna został podłączony do sprzętu medycznego. – Kiedy na monitorze zobaczyłam kreseczki świadczące o tym, że on żyje, popłakałam się – mówi pani Joanna.
"Upadł jak rażony piorunem"
Jak mówi dyrektor techniczny rzeszowskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego Mariusz Binduga, służby, które przybyły na miejsce, stwierdziły, że gdyby nie zachowanie pani Joanny, mężczyzna na przeżycie nie miałby szans.
Współpracownicy pani Joanny nie szczędzą wyrazów uznania dla swojej koleżanki, która w MPK pracuje dopiero od miesiąca.
Jak mówi dyrektor, z tak odważną postawą spotyka się niezwykle rzadko. - Zauważyła, że upadł jak rażony piorunem. Bez wahania przystąpiła do reanimacji i udało jej się tego człowieka uratować - zaznacza.
Mężczyzna został odwieziony w stanie ciężkim do szpitala.
Podziękowania od burmistrza
Zachowanie pani Joanny zrobiło wrażenie nie tylko na jej współpracownikach. Z podziękowaniami zadzwonili do niej rodzice uratowanego mężczyzny.
W piątek zaproszona została do ratusza, gdzie osobiście podziękował jej prezydent Rzeszowa. – Jest bohaterką. Uratowała mu życie, a jak to mówią, gdy ratuje się jedno życie, to ratuje się cały świat – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Joanna Mendrala odebrała nagrodę, kosz kwiatów a także podziękowania. – Wszyscy mi dziękowali, pan prezydent, pan dyrektor. Teraz dziękują mi nawet pasażerowie wsiadający do autobusu – mówi wzruszona pani Joanna.
Rzeszowskie MPK również chce nagrodzić swoją pracowniczkę. – Zarząd podjął decyzję o uhonorowaniu pani Joanny nagrodą pieniężną – mówi Binduga.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: MPK Rzeszów