Kiedy "animalsi" dotarli do zabiedzonego psa, ten "żywe miał już tylko oczy". Saddam kilkanaście lat spędził w kojcu, we własnych odchodach, a na jego ciele pojawiały się kolejne rany i odleżyny. Prokuratura w zachowaniu właścicieli psa "nie widzi znamion przestępstwa". I sprawę umarza.
Tragiczną historię Saddama opisywaliśmy na portalu tvn24.pl w listopadzie. To wtedy inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami dostali zgłoszenie o mocno zaniedbanym psie. To, co zastali na miejscu, przekroczyło jednak wszelkie wyobrażenia.
- Po pierwszym spojrzeniu wiedzieliśmy, że można mu pomóc już tylko w jeden sposób. W bezwładnym ciele, z potwornie opuchniętymi i zesztywniałymi łapami żywe były już tylko oczy – mówiła nam wtedy Barbara Grzywacz z KTOZ.
Jak ustalili "animalsi", pies spędził w kojcu na podwórku domu kilkanaście lat. Również te ostatnie, w których stan jego zdrowia dramatycznie się pogorszył.
- Kiedy przywieźliśmy Saddama do schroniska nikt nie chciał wierzyć, że jakikolwiek - odrobinę choć cywilizowany - człowiek mógł pozostawić swojego psa w takim stanie bez jakiejkolwiek pomocy. A pracownicy schroniska niejedno już widzieli – relacjonowali w listopadzie inspektorzy KTOZ.
Odwodniony, z anemią, pokryty ranami
Opinię "animalsów" potwierdza przeprowadzona przez weterynarza obdukcja. W przesłanym do naszej redakcji dokumencie czytamy, że stan utrzymania Saddama był "bardzo zły – sierść matowa, skołtuniona, w okolicy brzucha, klatki piersiowej, nóg oraz napletka sklejona moczem (...). W tych okolicach pod sierścią skóra z bardzo licznymi odparzeniami i wrzodziejącymi ranami z wypływem ropnym".
Dodatkowo lekarka stwierdziła "zastoinowe obrzęki kończyn o konsystencji ciastowatej", "zapalenie ucha środkowego, oczy z ropną wydzieliną i rozwijającą się zaćmą", a także "poważną niedowagę, bardzo dobrze wyczuwalne żebra oraz kręgosłup" w połączeniu z "odwodnieniem, powiększonymi węzłami chłonnymi". Saddam cierpiał tez z powodu anemii.
Mimo tych wszystkich dolegliwości pies w opinii weterynarki nie wykazywał w ogóle agresji – był tylko zdezorientowany. I przez cały czas świadomy.
Podczas badania stało się jasne, że dla psa niewiele można już zrobić. "Obolałego, żywcem rozkładającego się Saddama lekarz może już tylko przeprowadzić na druga stronę" – piszą animalsi.
"Ze względu na bardzo zły stan zdrowia, złe rokowania oraz cierpienie zwierzęcia podjęto decyzję o humanitarnej eutanazji" – czytamy w zakończeniu opinii. Saddam został uśpiony.
Co na to właściciel?
Saddam nie był bezpańskim psem. Na miejscu podczas listopadowej interwencji obecny był syn właściciela zwierzęcia. Mężczyzna nie był w stanie podać wieku Saddama – wiedział tylko, że pies trafił do nich, kiedy on sam – dziś 19-letni - miał sześć lat. Jak powiedział, Saddam "już wtedy nie był szczeniakiem".
Inspektorzy zapytali też, dlaczego w kojcu psa nie ma wody. "Przecież on już nie jest w stanie sam się napić, daję mu pić trzy razy dziennie" – przywoływali odpowiedź młodego mężczyzny. A dlaczego do ewidentnie chorego psa nie wezwano lekarza? "Od tygodnia dzwonię i nikt nie chce przyjechać" – miał powiedzieć 19-latek. Książeczki zdrowia Saddama nie był w stanie znaleźć.
- Przed domem stało kombi przyzwoitej niemieckiej marki. Zapytaliśmy, czemu psa nie zawieziono do lekarza. Odpowiedzi brak – relacjonowała krótko po interwencji inspektorka KTOZ.
Na miejsce została wezwana policja, syn właściciela psa podpisał zrzeczenie się praw własności do niego.
Śledztwo umorzone
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zgłosiło sprawę na policję. - Żadna kara nie będzie dostatecznym i adekwatnym zadośćuczynieniem za zaniedbanie zwierzęcia, za cierpienie pozostawionego w chorobie Saddama, za jego samotność w czasie, kiedy najbardziej potrzebował człowieka – oceniała przedstawicielka Towarzystwa. Postępowanie prowadzone było w związku z podejrzeniem uśmiercenia zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem.
Okazało się jednak, że policja i prokuratura nie widzą problemu w zachowaniu właścicieli psa. Sprawa została umorzona. O uzasadnienie tej decyzji poprosiliśmy Sebastiana Kicińskiego, prokuratora Rejonowego w Wadowicach.
"Wykonane czynności nie potwierdziły realizacji znamion tego typu czynu zabronionego - z przyczyny tej zostało ono zakończone decyzją o umorzeniu (…) wobec stwierdzenia, że brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa" – czytamy w przesłanym przez prokuraturę oświadczeniu. Z materiałów wyłączono jedynie te dotyczące ewentualnego niedopełnienia przez właściciela obowiązku szczepienia psa, czyli wykroczenia.
- Widać, że policja w Andrychowie zrobiła wszystko, żeby nie zrobić nic – komentuje Adam Torchała z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. I dodaje: - Budzi w nas wewnętrzny sprzeciw to, że ukręcanie łbów takim sprawom tak naprawdę jest przyzwoleniem na traktowanie zwierząt w sposób niegodziwy.
Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: KTOZ / Facebook