Nie żyje turystka, która w środę odpadła z łańcuchów w rejonie Rysów i spadła kilkanaście metrów. Jak informuje TOPR, mimo że wypadek widziała z daleka przewodniczka tatrzańska, na ratunek było już za późno.
Do śmiertelnego wypadku doszło w środę w rejonie Rysów w Tatrach. Jak poinformował TVN24 ratownik TOPR Grzegorze Bargiel, turystka odpadła z łańcuchów w okolicach Grzędy i spadła kilkanaście metrów, ponosząc śmierć na miejscu.
TOPR: na ratunek było za późno
Na miejsce polecieli śmigłowcem ratownicy TOPR. Ratownik dyżurny TOPR Jacek Broński poinformował, że obrażenia, jakie odniosła, głównie głowy, były jednak na tyle poważne, że kobieta poniosła śmierć na miejscu.
- To jest szlak trudny, są tam łańcuchy, czyli sztuczne ułatwienia (...). Nie znamy jeszcze okoliczności zdarzenia (...). (Turystka - red.) spadła z łańcuchów, częściowo poleciała po skałach, częściowo po śniegu i zatrzymała się - powiedział naszemu reporterowi Grzegorz Bargiel.
Ratowników TOPR poinformowała o wypadku przewodniczka tatrzańska, która widziała go z daleka. Mimo że dość szybko podeszła na miejsce wypadku, na ratunek było już za późno.
Tożsamość ofiary nie jest na razie znana.
Warunki w Tatrach
Ratownik Grzegorz Bargiel podkreślił, że w Tatrach jest teraz "szczyt sezonu". - Ruch jest duży. Rano śmigłowiec poleciał do Świnickiej Kotlinki do kontuzji kolana u dziewczynki. Mieliśmy jeszcze kilka drobnych zdarzeń, które załatwili ratownicy pełniący dyżury w schroniskach - poinformował TOPR-owiec.
- W zacienionych miejscach zdarza się, że śnieg jeszcze zalega, natomiast większość jest już wytopiona. Warunki turystyczne są niezłe, oczywiście jesteśmy w okresie burzowym i, na co warto zwrócić uwagę, to że pojawiają się minusowe temperatury bardzo wysoko w Tatrach, mówimy tutaj o wysokościach powyżej dwóch tysięcy (metrów n.p.m. - red.) - mówił ratownik.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock