Podczas wykopów prowadzonych na wniosek prokuratury na wysypisku w Choczni (woj. małopolskie) odkryto beczki z nieznaną substancją. Jak wynika z ekspertyz wydanych przez biegłych chemików, w pojemnikach znajdują się szkodliwe dla zdrowia chemikalia. Śledczy pracują nad ustaleniem, do kogo należały odpady, które powinny zostać odpowiednio zutylizowane.
O tym, że Prokuratura Rejonowa w Wadowicach zarządziła poszukiwania beczek z chemikaliami informowaliśmy we wrześniu. Decyzję podjęto w oparciu o zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
prokuraturę mieli powiadomić byli pracownicy firmy prowadzącej składowisko odpadów. Według nich proceder składowania niebezpiecznych chemikaliów mógł trwać nawet od kilku lat. Prokuratura jednak tej informacji nie komentuje. (http://www.tvn24.pl)
Jak donosił zgłaszający, substancje miały się znajdować w co najmniej czterech miejscach na terenie wysypiska.
Poszukiwanie z pomocą georadaru
- W poszukiwanie zaangażowany został georadar, którym sprawdzono wskazane wcześniej miejsca prawdopodobnego składowania beczek. Na razie przeszukaliśmy dwa z nich, skąd wydobyto 50 beczek różnej wielkości wypełnionych substancją niewiadomego pochodzenia - mówi Jerzy Utrata, szef Prokuratury Rejonowej w Wadowicach. Próbki substancji przekazano do badań.
Wyniki ekspertyzy wydanej przez biegłych z Krakowa wskazują, że w pojemnikach znajdują się benzen, etylobenzen, toluen i ksyleny. To szkodliwe chemikalia wykorzystywane między innymi do produkcji farb i rozpuszczalników.
- Te chemikalia nie powinny się tam znajdować, ponieważ są szkodliwe zarówno dla zdrowia i życia człowieka, jak i dla środowiska. Wysypisko w Choczni nie jest przystosowane do składowania tego rodzaju odpadów. Na szczęście nie doszło do wycieku – dodaje Utrata. W sprawie nielegalnego składowania szkodliwych substancji toczy się prokuratorskie śledztwo. O tym, że beczki są składowane na wysypisku poinformował śledczych były pracownik Chemikalia miały trafiać na wysypisko w latach 2005 - 2011.
Urząd miasta: to sprawa poprzedników
Urząd miasta w Wadowicach na czas wydobycia pojemników powołał specjalny sztab antykryzysowy, ale od sprawy się odcina. – To wydarzenie, które miało miejsce za czasów urzędowania poprzedniego burmistrza. Rada nadzorcza spółki, która zarządza wysypiskiem, zwróciła się do jej ówczesnego prezesa z prośbą o wyjaśnienia, jednak takich wyjaśnień nie otrzymano – informuje obecny burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski.
Sprawę wykopów prowadzonych na zlecenie prokuratury skomentował Paweł Koper, wiceprezes spółki EKO, która zarządza składowiskiem, podobnie jak burmistrz poinformował, że były prezes ( odpowiedzialny za wysypisko w czasie składowania niebezpiecznych chemikaliów) nie udzielił wyjaśnień. Jak twierdzi Koper, prokuratura podaje niewiele informacji, o większości z nich zarząd dowiaduje się za pośrednictwem mediów. - Zostaliśmy pozostawieni z problemem, jakim są olbrzymie doły powstałe podczas wydobycia beczek. Przez to część wysypiska nie nadaje się do użytku, bo strome skarpy grożą osunięciem. Inspektor BHP wydał oświadczenie, w którym informuje, ze na tych terenach nie możemy wykonywać żadnych prac.
Koper dodaje, że olbrzymie doły trzeba będzie zasypać, co wymaga olbrzymich nakładów finansowych. – Nie godzę się na taki stan rzeczy. Jako spółka będziemy wysuwać roszczenia wobec prokuratury w tej sprawie.
Beczek może być więcej?
Na razie prace na wysypisku zostały przerwane. Nie wiadomo kiedy przeszukane zostaną kolejne dwa miejsca prawdopodobnego składowania beczek. Według nieoficjalnych informacji takich miejsc na wysypisku może być więcej.
Autor: Jork / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: mamnewsa.pl