12 lat i dwa dni przemocy. Co działo się przed zbrodnią w Starej Wsi

Tadeusz Duda
Tragedia w Starej Wsi. Kryminolog o krokach, które "nie wydają się adekwatne"
Źródło: TVN24
Niebieska karta, którą założono Tadeuszowi Dudzie na dwa miesiące przed morderstwem, była już drugą w jego historii. Mężczyzna miał od co najmniej 2010 roku znęcać się nad żoną. Zgodnie z prokuratorskim zakazem nie mógł przebywać z nią w jednym pomieszczeniu, mógł jednak żyć z nią pod jednym dachem. - Wymaganie od jego zastraszonej żony, że będzie egzekwować zakaz, to absurd - ocenia dr hab. Magdalena Grzyb, kryminolożka i prawniczka. Mnożą się pytania o to, czy można było zrobić więcej, by uchronić rodzinę Tadeusza Dudy przed brutalnym atakiem.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Sąd potwierdził, że Tadeusz Duda znęcał się nad żoną i dziećmi co najmniej od 2010 roku.
  • W kwietniu 2025 roku morderca ze Starej Wsi usłyszał zarzuty znęcania się nad żoną i grożenia teściom. Prokurator zakazał mu wszczynania awantur i zbliżania się do pokrzywdzonych "na odległość umożliwiającą bezpośredni kontakt".
  • - Zakaz zbliżania się, który nie jest monitorowany ani egzekwowany, przestaje pełnić funkcję ochronną. Staje się martwym przepisem - uważa Iwona A. Wiśniewska, psycholożka, szefowa ośrodka wsparcia dla ofiar przemocy domowej.
  • Dominika Kuna, prawniczka z Uniwersytetu SWPS, podkreśla, że rodzina potrzebowała pomocy psychologicznej. - Nałożono zakazy, ale być może zabrakło równoległego działania, które mogłoby złagodzić napięcia i zapobiec eskalacji - podkreśliła ekspertka.
  • Gmina zorganizowała dla mieszkańców Starej Wsi pomoc psychologiczną po zbrodni, która wstrząsnęła regionem.

Trzy domy, trzy tragedie - jedna rodzina i jeden sprawca. Zbrodnia Tadeusza Dudy nie zaczęła się w piątek, 27 czerwca, około godziny 10.30. To dzień i godzina, w której kumulowana latami agresja znalazła swoje ujście ostateczne. To dzień, do którego prowadziły lata negatywnych emocji i przemocy, którą sprawca wymierzył w swoich najbliższych. Wymierzył w nich w końcu również broń - i pociągnął za spust. Co najmniej trzy razy.

Czytaj także: