Podczas kradzieży miał wziąć prysznic i poczęstować się kanapkami, a spłoszony zostawił swoje rzeczy, których zwrotu zażądał później od okradzionego lokatora. Jak informuje policja, 30-latek jest podejrzany o to, że włamał się do jednego z domów w Rzeszowie, zostawił na miejscu przestępstwa między innymi swoje buty, telefon i dowód osobisty. Teraz grozi mu do 10 lat więzienia.
Jak poinformowała policja, do kradzieży z włamaniem doszło w czwartek w jednym z domów wielorodzinnych w Rzeszowie. 30-latek podejrzany o dokonanie przestępstwa wpadł, bo na miejscu przestępstwa zostawił swoje rzeczy.
Miał zabrać dwa telefony i zjeść kanapki z pasztetem i ogórkiem
Właściciel okradzionego lokalu tłumaczył policjantom, że wychodząc z domu zostawił otwarte okno. Prawdopodobnie właśnie tą drogą do środka dostał się złodziej, którego łupem padły dwa telefony komórkowe, para butów i czapka z daszkiem.
Czytaj też: Włamywacz zadzwonił do okradzionego mężczyzny i zaoferował sprzedaż przedmiotów "podobnych do skradzionych"
- Ku zaskoczeniu pokrzywdzonego znalazł on rzeczy, które do niego nie należały: buty, telefon komórkowy, dwa aplikatory insulinowe oraz dowód osobisty wystawiony na nazwisko 30-letniego mężczyzny. Jak relacjonował właściciel, włamywacz w trakcie pobytu w jego mieszkaniu skorzystał z prysznica i zrobił sobie kanapki z pasztetem i ogórkiem - poinformował podinspektor Adam Szeląg, oficer prasowy rzeszowskiej policji.
Włamywacza spłoszył najprawdopodobniej powrót gospodarza. - Ku zdziwieniu zawiadamiającego, po chwili podejrzany o kradzież zapukał do jego drzwi. Ubrany w skradzione buty i czapkę mężczyzna zażądał zwrotu zgubionych w mieszkaniu rzeczy. Gdy usłyszał, że o sprawie została powiadomiona policja, uciekł - relacjonuje policjantka.
Od odwiedzin przyjaciela po niski poziom cukru
Jak poinformowała policja, mężczyzna podejrzany o dokonanie kradzieży został zatrzymany w "jednym z powiązanych z nim adresów". Funkcjonariusze znaleźli przy nim wszystkie skradzione przedmioty.
- Podczas przesłuchania podejrzany tłumaczył się na wiele sposobów. Raz, że w tym domu mieszkała kiedyś jego babcia, później, że pokrzywdzony jest jego przyjacielem i wpuścił go do mieszkania, a innym razem, że włamał się gdyż spadł mu cukier i musiał coś zjeść - wylicza Szeląg.
30-latek usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem, za co grozi mu do 10 lat więzienia. Decyzją sądu mężczyzna został tymczasowo aresztowany.
Źródło: KMP Rzeszów
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock