Razem z kolegą skatował żonę. Dzień wcześniej zdecydowano o postawieniu mu zarzutów znęcania się

Mężczyzna miał niebawem usłyszeć zarzut znęcania się nad żoną
Mężczyzna miał niebawem usłyszeć zarzut znęcania się nad żoną
Źródło: TVN24 Kraków

Paweł W. jest podejrzany o to, że razem z kolegą brutalnie pobił i okaleczył swoją żonę. Dzień przed zdarzeniem wydane zostało postanowienie o postawieniu mu zarzutów znęcania się. Rodzina miała założoną niebieską kartę. Obaj mężczyźni są tymczasowo aresztowani.

W nocy z piątku na sobotę Paweł W. razem z kolegą miał skatować swoją 32-letnią żonę Martę.

- Wszedł mój mąż z jakimś oprychem, mieli w rękach noże. Bili mnie, kopali po całym ciele. Słyszałam tylko dźwięk wyrywanych włosów. Zmieniali się, raz jeden na mnie siedział, raz drugi. Jak jeden siedział, to drugi mnie kopał w twarz, ręce, nogi – relacjonowała kobieta w Faktach TVN.

Miał już zarzuty

Dzień przed napadem policja podjęła decyzję o postawieniu W. zarzutów znęcania się nad żoną. Miał być wezwany do komendy.

– Kobieta sama zgłosiła się na komisariat i poinformowała, że mężczyzna znęca się nad nią psychicznie i fizycznie – informuje Szymon Sala z myślenickiej policji.

Funkcjonariusze już wcześniej interweniowali w rodzinie: w ostatnich trzech latach pięć razy.

– Policjantów wzywała kobieta, ale również mężczyzna. Ten twierdził, że ona wkroczyła na jego posesję, bądź ukradła oprawki od okularów. Ona zgłaszała, że mąż się awanturuje i jest nietrzeźwy – wylicza Sala. Rodzina miała założoną niebieską kartę.

Śledczy pracują nad sprawą

Wszystkie te dane przeanalizuje teraz prokuratura. - Do akt dołączane są materiały dotyczące znęcania się Pawła W. nad żoną, a także akta innych spraw, w których był podejrzany o podpalenie samochodu – mówi Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

O tym, że w domu już wcześniej dochodziło do aktów przemocy mówił też ojciec kobiety. - Zrzucił ją ze schodów, skopał, były popychania - relacjonował. O Pawle W. mówi: "jako mąż i jako ojciec nie istniał".

Para jest w trakcie rozwodu. 32-letnia kobieta przebywa w szpitalu. Trafiła tam w ciężkim stanie, ze złamanym kręgiem szyjnym i przeciętymi ścięgnami. Porusza już ręką.

Teraz śledczy badają sprawę. - Prokuratura zbiera dalsze dowody mające na celu odtworzenie roli każdej z osób w tym zdarzeniu - zaznacza Hnatko.

W. miał napaść na kobietę w nocy z piątku na sobotę. Wtedy najpierw miał zaatakować swojego szwagra, brata 32-latki. Pomagał mu jego znajomy, Mariusz K.

Kiedy napastnicy odeszli, mężczyzna zadzwonił do swojej siostry, by ją ostrzec. Zanim Paweł W. ze swoim kolegą dotarli do domu w Stróży (powiat myślenicki), Marta W. zdążyła zawiadomić policję.

Policjanci w ciągu niecałych ośmiu minut dotarli na miejsce.

Wtedy kobieta była już skatowana. - Wyrywali jej włosy, bili, kopali po głowie, twarzy, nogach, brzuchu, cięli nożem. Zmasakrowali ją... - mówił dziennikarzom "Gazety Krakowskiej" brat ofiary.

Trafili do aresztu

- Po którymś uderzeniu poczułam ciepło, błogo i przestałam czuć ręce, nogi – wspominała w Faktach TVN kobieta, tłumacząc, że nie broniła się, ponieważ w pokoju obok spał ich dwuletni syn napastnika i kilkumiesięczna córka. Wolała, żeby całą agresję mąż wyładował na niej.

Paweł W. i Mariusz K. zostali zatrzymani przez policję. Byli pijani, dopiero gdy wytrzeźwieli zostali przesłuchani. W niedzielę sąd zdecydował, że trafią na trzy miesiące do aresztu. Usłyszeli też zarzuty. - Są podejrzani o to, że usiłowali wspólnie pozbawić życia pokrzywdzoną i spowodowali u niej obrażenia głowy, kręgosłupa i inne obrażenia, które wywołały u niej chorobę realnie zagrażającą życiu – mówił Hnatko, rzecznik pasowy prokuratury okręgowej w Krakowie. - Mężczyźni odpowiedzą też za napaść na brata pokrzywdzonej kobiety. Pawłowi W. i Mariuszowi K. może grozić nawet dożywocie.

Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i odmówili złożenia wyjaśnień.

Paweł W. jest znanym krakowskim biznesmenem. - Szwagier znęcał się na siostrą i czuł się bezkarny. Miał pieniądze, poważny biznes, ale nie pomagał jej w wychowaniu dzieci. Mieli się rozwieść, niedawno wyprowadził się do Krakowa, ale agresja narastała, aż doszło do tej tragedii - powiedział "Krakowskiej" brat kobiety.

Autor: mmw/gp / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: