Białe gryzonie biegające w popłochu po krakowskich Plantach, to nie omamy wzrokowe po weekendowym szaleństwie. Od piątku wieczorem, w okolicach przejścia podziemnego prowadzącego do Dworca Głównego, naprawdę biega około 30 hodowlanych szczurów.
Szczury, choć niegroźne, budzą w wielu przechodniach strach. – Zwierzaki są bardzo zestresowane, to są gatunki domowe (albinosy, kapturki i inne), które boją się hałasu i tłumów – mówi Paweł Tarczyński z ,"Fundacji Ogony".
To właśnie "Ogony" zajęły się sprawą nietypowych gryzoni buszujących w centrum Krakowa. – Sam nie jestem w stanie wyłapać tylu zwierząt – dodaje Tarczyński. – Sprawę zgłosiliśmy do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - relacjonuje.
Kraków nie ma szczurołapa
Niestety, krakowski TOZ nie ma sprzętu niezbędnego do odłowienia zwierząt. – Łapiemy koty, psy i, ewentualnie, gołębie – mówi pracownik towarzystwa. – Nie mamy żywołapek. Możemy spróbować zrobić coś po niedzieli i być może pomóc szczurom w znalezieniu domów – dodaje.
Tarczyński uważa, że TOZ tylko zasłania się brakiem sprzętu do łapania gryzoni.
– To nie pierwszy taki przypadek, kiedy TOZ się wypiął na szczury – nie kryje irytacji. – Trzeba działać jak najszybciej. Takie hodowlane szczury długo tutaj nie pożyją. Grożą im koty, ptaki i sami ludzie – wyjaśnia.
"Ogony" interweniowały u straży miejskiej. Ta służba nie zajmuje się jednak problemem bezdomnych zwierząt. Strażnicy zgłosili sprawę do powiatowego lekarza weterynarii.
Szczurzy rodowód
Jak relacjonuje Tarczyński, Powiatowy Inspektor Weterynarii stwierdził jedynie, że nie może podjąć żadnej decyzji o odłowieniu zwierząt.
Swoją bezradność, według Tarczyńskiego, tłumaczył tym, że o zakwalifikowaniu zwierzaków do hodowlanych, bądź dzikich będzie mógł podjąć po przeprowadzeniu kontroli przez osobę kompetentną (pracownika TOZ-u). - Widocznie opinia fundacji nie jest kompetentna – zżyma się Tarczyński.
Fachowa opinia o „rodowodzie” gryzoni pojawi się najwcześniej w poniedziałek. W niedzielę w inspektoracie nikt nie nie odbiera telefonu.
Niechciany miot
To nie pierwszy raz, gdy w centrum Krakowa pojawiają się hodowlane szczury. – Podejrzewamy, że obecność tych gryzoni, to "zasługa" sklepu zoologicznego lub terrarysty, który hodował, tak zwaną, "karmówkę", czyli szczury przeznaczone na karmę dla węży – mówi Tarczyński. – Ktoś musiał się pozbyć miotu kilku szczurzyc; zwierzaki są, na oko, w tym samym wieku.
- My, jako fundacja zadeklarowaliśmy, że jeśli zwierzęta zostaną złapane, to zajmiemy się nimi, wyleczymy i znajdziemy im domy – dodaje.
Autor: kmk/r / Źródło: TVN 24 Kraków