PKP Intercity chce sprzedać 14 pociągów serii ED74. To słynne składy zakupione za 200 milionów złotych, które zamiast służyć pasażerom, przez lata niszczały na krakowskim Bieżanowie. Na razie nieznana jest cena wywoławcza taborów. – Nikt na tym nie zyska, taka sprzedaż nie ma sensu – komentują przedstawiciele Centrum Zrównoważonego Transportu.
O 14 niszczejących składach należących do PKP Intercity pisaliśmy na portalu tvn24.pl. Sprawa wzbudziła ogromne kontrowersje, bo pociągi, które zostały kupione za około 200 milionów złotych przez wiele lat stały nieużywane na krakowskim Bieżanowie. Do spółki trafiły w 2008 roku i miały obsługiwać połączenia międzywojewódzkie w kraju. Miały, bo finalnie stały się gratką dla miejscowych miłośników graffiti.
Dlaczego nie woziły ludzi? Intercity tłumaczyło, że tabory nie były dostosowane do obecnych warunków.
"Ze względu na rosnące zainteresowanie naszą ofertą ze strony pasażerów, dziś składy nie spełniają zarówno naszych oczekiwań (zbyt mała liczba miejsc na pokładzie, jedynie 200), jak i oczekiwań naszych klientów (niewystarczający standard w obszarze komfortu, np. w porównaniu ze składami PesaDART czy FLIRT3, które oferują wygodniejsze fotele, doskonalsze wyciszenie czy lepszy system informacji)" – napisano w przesłanym do naszej redakcji komunikacie.
Nie spełniają oczekiwań
Sprawą zainteresowali się działacze z Centrum Zrównoważonego Transportu, którzy złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłego prezesa PKP Intercity. Ich zdaniem miał on zaniechać wykonywania przeglądów okresowych taborów. W rozmowie z nami przedstawiciele CZT tłumaczyli, że przez to pociągi nie nadawały się do użytku i konieczne było wynajęcie taborów od zewnętrznych spółek, co zdaniem ZCT naraziło spółkę na dodatkowe koszty w wysokości co najmniej 6,5 mln zł.
Teraz PKP Intercity chce sprzedać pociągi, które wzbudziły tyle kontrowersji. Choć sprawa wzbudziła kontrowersje w maju, to dopiero teraz na stronie przewoźnika pojawiła się informacja o ogłoszonym przetargu.
Dlaczego tak późno? Rzecznik PKP Intercity Cezary Nowak tłumaczy, że trzeba było dopełnić licznych formalności, ale sam pomysł na sprzedaż składów pojawił się już w kwietniu.
- W maju mieliśmy gotową wycenę od rzeczoznawcy i powołany zespół. Rozmawialiśmy też z przewoźnikami, którzy wyrazili zainteresowanie zakupem, przeprowadziliśmy dialog handlowy. Dopiero teraz mogliśmy ogłosić przetarg - zaznacza.
Jak czytamy w komunikacie, spółka chciałaby sprzedać wszystkie pojazdy bądź też oddać je do odpłatnego użytkowania na podstawie umowy dzierżawy.
Ceny wywoławcze pojazdów zostaną udostępnione jedynie tym, którzy przystąpią do przetargu. Rzecznik informuje, że to dlatego, że przetarg zostanie podzielony na etapy.
- Osoby zainteresowane kupnem zostaną podzielone na grupy w zależności od tego, czy będą chciały zakupić wszystkie składy, zakupić część a część wydzierżawić, czy wydzierżawić całość. Potem nastąpi formalna ocena ofert i negocjacje. Ceny wywoławcze zostaną podane w kolejnych etapach - zaznacza Nowak.
"Zysku nie będzie"
Jednak zdaniem Krzysztofa Rytla z CZT tak transakcja nie przyniesie nikomu korzyści. – PKP Intercity nie dostanie za te składy dużych pieniędzy. Zresztą niewiele ma składów, które mogą poruszać się z prędkością 160 km /h. Bardziej opłacałoby się tabory wyremontować i z nich korzystać – komentuje.
A co z nabywcą? – Po te pociąg musiałby zgłosić się ktoś w wielkiej potrzebie. Teraz za pieniądze unijne można kupić całkiem nowy tabor, a nie stary, zniszczony i nieprzystosowany do dzisiejszych potrzeb – dodaje.
Autor: mmw//ec / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków