"Kury zaczęły gdakać, a ja patrzę: no miś". Zachowanie Bogdanka to może być problem

Niedźwiedź upodobał sobie karmnik dla kur
Niedźwiedź upodobał sobie karmnik dla kur
Źródło: Renata Kijowska | Fakty TVN
Punktualnie przychodzi na śniadanie i kolację, „częstuje się” zawartością karmnika dla kur. Niedźwiedź Bogdanek wpisał się już w codzienność bieszczadzkiej miejscowości Przysłup. Problem w tym, że takie dokarmianie nie jest dla niedźwiedzia dobre – alarmują specjaliści.

- Kury zaczęły gdakać, a ja patrzę: no miś – wspomina pierwsze spotkanie z Bogdankiem sołtys Przysłupa Krystyna Kucharczyk.

Kobieta w rozmowie z reporterką Faktów TVN Renatą Kijowską opowiada, że niedźwiedź jest niezwykle punktualny, zjawia się zawsze na śniadanie około godziny 11 i kolację o 17. – Normalnie, jakby miał ustalony grafik – żartuje pani Krystyna.

Podwórko sołtyski nie jest jedynym, na którym stołuje się gość z lasu. – Psy przestały szczekać, zrobiła się cisza, żadnego kota też nie widać. A on, jakby nigdy nic, rozejrzał się w lewo i w prawo i wyszedł bramą – opisuje jedną z wizyt Bogdanka Julian Lenczyk z siedliska Brzeziniak.

Niedźwiedź, jak zaznacza pani Krystyna, jest bardzo kulturalnym gościem. – Bałam się, żeby się nie czepiał kur, ale nic im nie robi na szczęście – mówi kobieta.

"To może być duży problem"

Bogdanek ma około dwóch lat. To czas, kiedy niedźwiedzie oddzielają się na dobre od matek i zaczynają żyć "na własną łapę". Przyrodnicy podejrzewają, że to właśnie od dorosłej samicy miś nauczył się stołować przy ludziach. To ona najprawdopodobniej przyprowadzała go do niezabezpieczonych śmietników i kompostowników. Bogdanek po prostu poszedł o krok dalej.

- Mamy tu osobnika ośmielonego i za chwilę może to być duży problem. A największy problem będzie miał niedźwiedź – zauważa Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.

Jeśli bowiem pojawi się jakieś zagrożenie dla ludzi ze strony Bogdanka, miś trafi do zoo. Drobne incydenty już się przytrafiały – na niedźwiedzia natknęła się na przykład wracająca ze szkoły mała Milenka.

- On był duży, gdyby stanął, to byłby większy od takiego dużego pana – wspomina spotkanie dziewczynka. Na strachu się skończyło, jednak Milenka już nie wraca sama do domu.

Dlatego w Przysłupie szykują się zmiany. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze ogrodzi podwórko sołtyski elektrycznym pastuchem. Mieszkańcy wsi zobowiązali się do uprzątnięcia i zabezpieczenia odpadków, które mogłyby być kuszące dla niedźwiedzia. Proszą też o pomoc w przegonieniu niedźwiedzia Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych, ta jednak czeka, aż niedźwiedziom skończy się ruja.

Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków / Fakty TVN

Czytaj także: