Zaklejanie dzieciom buzi taśmą, zamykanie w ciemnej łazience, grożenie wywiezieniem do ciemnej kopalni - to miało się dziać w jednym z krakowskich przedszkoli. Teraz doniesienie rodziców sprawdza Kuratorium Oświaty, śledztwo wszczęła też policja. Dyrektor placówki, w rozmowie z miejskimi urzędnikami, utrzymywała, że o niczym nie wiedziała.
Jako pierwszy o zdarzeniach, do których dochodzić miało w krakowskim przedszkolu nr 80 poinformował lokalny portal LoveKrakow.pl.
– Z relacji jednego z rodziców i jednej osoby, która zna kulisy tej placówki wynika, że jedna z pracownic zaklejała usta dzieciom, które nie chciały leżakować. Miała też mówić, że jeżeli dzieci się położą, to mają się nie ruszać i udawać, że umierają – relacjonuje redaktor naczelny portalu Patryk Salamon w rozmowie z reporterką programu "Blisko Ludzi" TTV.
Salamon dodaje, że kobieta miała też grozić dzieciom wywiezieniem do "ciemnej kopalni soli" i zamykać je w łazience.
Osobą, która miała się dopuszczać takich zachowań, jest była już woźna. Wbrew przepisom miała się ona opiekować przedszkolakami. Kobieta miała zastępować dyrektor placówki na jej dyżurach. W rozmowie z Katarzyną Cięciak, zastępcą prezydenta Krakowa ds. sportu i edukacji, dyrektor zapewniała, że takie "zastępstwo" zdarzyło się tylko raz. "W ten dzień byłam chora"- stwierdziła.
Z mediami dyrektor nie chciała już jednak rozmawiać.
Kuratorium sprawdza
Rodzice przedszkolaków o sprawie zaalarmowali krakowskie Kuratorium Oświaty. Na ręce kuratora trafił list podpisane przez 3 rodziców. Zachowania pracownicy przedszkola opisane w piśmie wymienia i komentuje Artur Pasek z krakowskiego kuratorium.
– Jeśli tak by było, to zaklejanie dzieciom ust, karanie przebywaniem w mokrym ubraniu, czy też straszenie zamknięciem w ciemnym pomieszczeniu, jest skandalem – podkreśla.
Kuratorium wyjaśnia sprawę, zwróciło się też o jej zbadanie do rzecznika dyscyplinarnego.
- Rodzice twierdzą, że dyrektor była wcześniej o tym informowana. Jeżeli to się potwierdzi, to będzie miała spore problemy – zapowiada Pasek. I rzeczywiście, jeśli stawiane przez rodziców zarzuty się potwierdzą, to kobiecie mogą grozić kary dyscyplinarne: zwolnienie, a nawet wydalenie z zawodu.
Część zarzutów potwierdzona
Katarzyna Cięciak, zastępca prezydenta Krakowa ds. sportu i edukacji spotkała się już z dyrektor przedszkola i nauczycielkami.
– Potwierdziły część zarzutów. Ta pani mówiła do dzieci mocno podniesionym głosem, czyli domniemywać można, że krzyczała. Wątek groźby zawożenia dzieci do kopalni soli również się potwierdził – relacjonuje wiceprezydent.
Poważniejsze zarzuty, czyli zaklejanie dzieciom ust taśmą oraz zamykanie w łazience, na tym etapie nie zostały potwierdzone.
Jak podkreśla Cięciak, dyrektor po rozmowie w urzędzie miasta, podjęła decyzję o rozwiązaniu umowy z woźną. Zapewniała, że nic nie wiedziała o jej zachowaniu wobec dzieci.
Sprawę bada też policja
Rodzice o sprawie poinformowali również policję. – Otrzymaliśmy zawiadomienie, z którego wynika, że w jednym z krakowskich przedszkoli mogło dochodzić do aktów przemocy w stosunku do dzieci. Na razie jest jednak za wcześnie, by jednoznacznie określić, jakie tam zachowania występowały – zastrzega rzecznik małopolskich policjantów, Mariusz Ciarka, dodając, że policjanci będą na razie przesłuchiwać świadków.
– Planujemy przesłuchać cały personel przedszkola, z dyrekcją na czele – podkreśla.
Autor: mmw / Źródło: TVN24 Kraków / Blisko Ludzi TTV
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków / Blisko Ludzi TTV