Pani Maria od lat prowadzi w Krakowie sklep z kapeluszami, ale kiedy w mieście przestali pojawiać się turyści, jej biznes podupadł. Na pomoc ruszyły wnuczki modystki, które w mediach społecznościowych zaapelowały o wsparcie dla pani Marii. Odzew przeszedł ich najśmielsze oczekiwania.
"Moja babcia Marysia prowadzi w Krakowie na Floriańskiej 24 w bramie malutki sklepik z kapeluszami. Jest on dla niej całym światem. Kiedyś dużo nakryć głowy robiła sama, dziś już ręce nie takie sprawne. Czy upał, czy mróz, czy śniegi, czy deszcze chodzi bidulka do tego swojego sklepiku" – napisała na Facebooku Joanna Lis, wnuczka pani Marii. I dodała, że z powodu pandemii coraz mniej osób zagląda do pasażu przy ulicy Floriańskiej.
- Przychodzę do babci co miesiąc, żeby rozliczać jej rachunki i trochę się zmartwiłam, jak zobaczyłam, co się działo w poprzednim miesiącu. Postanowiłam spontanicznie wrzucić post, bo było bardzo źle. Ludzie nie przychodzili, bo jak wiadomo sytuacja jest bardzo trudna, każdy tnie koszty i nie wydaje na niepotrzebne rzeczy, a kapelusz to jest taka trochę fanaberia – tłumaczy Lis w rozmowie z TVN24.
Pani Joanna poprosiła krakowian o wsparcie. "Zbliża się okres świąteczny, może Wasz Dziadek, Tata, Babcia, Mama ucieszyliby się z takiego prezentu jak kapelusz, toczek, beret, kaszkiet. Może ktoś dla siebie chciałby kupić jakieś nakrycie głowy" – zasugerowała autorka wpisu.
"Jej zależy, żeby być wśród ludzi"
Okazało się, że owszem – zapotrzebowanie na nakrycia głowy wciąż jest. Mieszkańcy miasta na nowo odkryli sklepik pani Marii i zaczęli się u niej ubierać.
- Odbiór posta, którego wrzuciłam na Facebooku, jest niespotykany, zupełnie nie spodziewałam się takiej akcji. Miało się to rozejść do znajomych i ich znajomych, do najbliższego grona ludzi, a rozeszło się na całą Polskę i nawet dalej. Jestem bardzo szczęśliwa, bo babcia jest zadowolona, widzę, że ma uśmiech na buzi, kiedy dużo ludzi wchodzi do sklepu. Jej nie zależy na tym, żeby sprzedawać dużo, tylko żeby być wśród ludzi, żeby móc sprzedać trochę swoich historii – mówi pani Joanna. I dodaje: - Bardzo się cieszę, że mimo trudnych czasów ludzie zdobyli się na to, żeby tłumnie przyjść do babci w tych ostatnich dniach i dać jej przede wszystkim wiele radości.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24