Działali - zdaniem krakowskiej prokuratury - co najmniej od 2016 roku. Swoim "klientom" oferowali tworzenie prac dyplomowych niezbędnych do otrzymania licencjata, tytułu magistra, inżyniera, a nawet doktora nauk. Jak ustalono, zlecenia warte były ponad siedem milionów złotych. Śledczy doszukali się ich kilku tysięcy.
Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury okręgowej informuje, że śledczy od jakiegoś czasu zajmowali się zorganizowaną grupą przestępczą, która miała dopuszczać się "przestępstw przeciwko wiarygodności autentyczności dokumentów, prawom autorskim i prawom pokrewnym oraz prania brudnych pieniędzy".
Zdaniem krakowskich śledczych, szefem grupy był mieszkaniec Warszawy, który odbierał telefony od zainteresowanych usługami, a potem przydzielał zadania konkretnym redaktorom.
Ci - jak informuje prokuratura - tworzyli prace, pod którymi podpisywał się klient.
- Były one przedstawiane później promotorom na uczelniach wyższych. Stanowiły podstawę do wydania studentom tytułów zawodowych licencjata, inżyniera, magistra i tytułu naukowego doktora, a także do wydania dyplomów ukończenia studiów wyższych - informuje prokurator Janusz Hnatko.
Dodaje, że rektorzy uczelni byli wprowadzani w błąd co do tego, kto jest faktycznym autorem pracy.
Tysiące zamówień, miliony zysku
Prokuratorzy twierdzą, że grupa oferowała bardzo szerokie spektrum usług.
- Nie ograniczała się do tworzenia wzorów prac, czy też korekty już istniejących tekstów, ale do tworzenia tych prac, będących utworami w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, od początku najczęściej bez jakiegokolwiek udziału osoby, która przedkładała ją następnie jako własną na wyższej uczelni - mówi prokurator Hnatko.
Dodaje, że śledczy mają dowody na to, że członkowie grupy doskonale zdawali sobie sprawę, co robią i jak ich praca ma być potem wykorzystana.
Opłaty miały być dokonywane za pomocą internetowego systemu płatności, a potem transferowane do jednego z rajów podatkowych. Potem pieniądze miały wracać na konta osób z grupy przestępczej.
Dziesięć procent
Prokuratorzy, za pomocą danych uzyskanych od operatora systemu bankowego - zidentyfikowali 11 tysięcy wpłat dokonanych przez kilka tysięcy zleceniodawców. Łączna kwota wpłat przekracza siedem milionów złotych.
- Podkreślenia wymaga, że w rzeczywistości autorzy prac otrzymywali od kierującego grupą jako swoje wynagrodzenie jedynie 10 procent opłaty, którą wnosili zleceniodawcy - mówi Hnatko.
Redaktorzy prac, którzy zostali już przesłuchani, wyjaśnili m.in. mechanizm działania grupy oraz wskazali osobę nią kierującą, która wyznaczała zadania poszczególnym jej członkom i dokonywała rozliczeń za wykonane zlecenia. Zastosowano wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze.
Do aresztu na trzy miesiące trafił jedynie domniemany szef grupy.
- Podejrzany ten nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Za te czyny grozi odpowiedzialność karna do 10 lat pozbawienia wolności - mówi rzecznik krakowskiej prokuratury okręgowej.
O tym, że do zdobycia tytułu naukowego została wykorzystana kupiona praca, mają być teraz informowane kolejne uczelnie. Prokuratura zaznacza, że sprawa ma charakter rozwojowy i nie wyklucza kolejnych zatrzymań.
Źródło: TVN24 Łódź/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24