We wtorek 30, w środę 38, w czwartek już 50. Krakowscy strażacy masowo idą na zwolnienia lekarskie. Rzecznik krakowskiej straży mówi: nie można wykluczyć związku z akcją protestacyjną służb mundurowych.
- Część strażaków, którzy mieli rozpocząć służbę, nie stawiła się. Jak się później okazało, część z nich zgłosiła swoją chorobę – poinformował Bartłomiej Rosiek, rzecznik krakowskiej komendy straży pożarnej.
"Zwiększona zachorowalność"
We wtorek na L4 poszło 30 strażaków. Jak ustaliliśmy, w środę dołączyło do nich ośmiu kolejnych. W czwartek nieobecnych było już 50 strażaków. Do służby w terenie został ściągnięty jeden z siedmiu hejnalistów.
Na co dzień, jak poinformował nas rzecznik straży, na służbie w Krakowie jest 110 funkcjonariuszy.
Rosiek uspokaja jednak, że Kraków jest bezpieczny. Ściągnięci zostali strażacy z dyżurów domowych (podczas których funkcjonariusze nie są obecni w komendzie, jednak pozostają do dyspozycji). Krakowską komendę wspierają także strażacy z OSP, a we wtorek komendant wojewódzki dodatkowo wydał rozkaz o oddelegowaniu do służby w Krakowie strażaków z Nowego Sącza, Tarnowa, Oświęcimia, Nowego Targu, Bochni, Limanowej i Myślenic. W środę, jak informuje Rosiek, rozkaz nie został ponowiony.
Oficjalnie strażacy po prostu się pochorowali. – Jest okres jesienno-zimowy, jest zwiększona zachorowalność. Można się domyślać, że może mieć to (nieobecność funkcjonariuszy – red.) związek z ogólnopolską akcją protestacyjną służb mundurowych, ale nie sposób tego potwierdzić - mówił w środę w rozmowie z tvn24.pl Rosiek.
Strażacy z Żagania też chorują
Otrzymaliśmy na Kontakt24 wiadomość, że podobna sytuacja ma miejsce w Żaganiu w województwie lubuskim. "Nie stawiło się do służby 3/4 zmiany" - przekazał internauta.
W związku ze sprawą skontaktowaliśmy się z Pawłem Grzymałą z żagańskiej straży. - Otrzymaliśmy dzisiaj kilka zwolnień lekarskich, trudno mi jednak podać liczbę, bo cały czas to weryfikujemy – usłyszeliśmy.
- Cały czas do zadań bojowych wysyłani są strażacy do tego wyznaczeni – powiedział Grzymała.
- Sytuacja rozwija się dynamicznie, ale nie mi to oceniać - podsumował.
Protest policji
Protest policjantów, do których dołączyli funkcjonariusze Straży Granicznej, Służby Więziennej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Celno-Skarbowej, trwa od lipca. Początkowo związkowcy domagali się podwyżek o 650 złotych, powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego i odmrożenia waloryzacji pensji. Później NSZZ Policjantów informował o gotowości do ustępstw, między innymi w sprawie powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego.
W poniedziałek, jak wynika z nieoficjalnych informacji tvn24.pl, na zwolnieniach lekarskich było już przynajmniej 14 tysięcy policjantów. Oficjalnie centrala policji twierdzi, że nie posiada aktualnych danych dotyczących liczby chorych funkcjonariuszy. Potwierdza tylko, że protest ma już zasięg ogólnokrajowy, a "sytuacja jest dynamiczna".
- Próbowaliśmy takie dane zebrać, ale sytuacja jest dynamiczna. Jedni policjanci wracają ze zwolnienia, inni właśnie je składają – powiedział w poniedziałek inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik komendanta głównego policji. - Nigdzie nie trzeba było jednak ogłaszać alarmów, przerzucać naszych sił lub koszarować policjantów - zapewnił.
Oficjalnie protest nie jest organizowany przez Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Policjantów. - Pomysł wyszedł z frakcji "jastrzębi" w związku. Ale dawno nad tym stracili kontrolę. To rozprzestrzenia się za pomocą naszych grup na WhatsApp oraz dzięki forom internetowym. Jak arabska wiosna - mówią nam zgodnie policjanci z różnych komend w rozmowie z tvn24.pl.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków / PAP / Kontakt24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24