Pierwszy wpis na ten temat razem z filmem poseł opublikował w poniedziałek rano. Wówczas podpis brzmiał "Kraków dba o środowisko. Ścieki wylewane do Wisły - tuż przy Wawelu". Na nagraniu widać, że faktycznie do rzeki wpływa wzburzona woda z kanału.
Ten wpis szybko został usunięty. Zdążył jednak zareagować na niego Jakub Wiech, naczelny portalu Energetyka24.com. "Jest to kanał burzowy odprowadzający do rzeki wodę deszczową. Nie wiedziałem, że kanalizacja jest dla pana taką nowością" - odpisał.
Nieco ponad godzinę później Berkowicz ponownie opublikował film, tym razem uwzględniając informację podaną przez Wiecha. "Tak, to ŚCIEKI są wylewane są do Wisły obok Wawelu! Tak, przez kolektor burzowy, bo kanały burzowe w Krakowie są połączone ze ściekowymi. Protestował przeciwko temu Miszalski w 2023, a teraz, jako prezydent, nic z tym nie zrobi. Kraków pozazdrościł Warszawie ścieków w Wiśle". Później przypomniał też wpis obecnego prezydenta Krakowa z sierpnia 2023 roku, w którym Miszalski informował o konferencji prasowej pod hasłem "Rzeki to nie ścieki" i alarmował, że "pod Wawelem, po każdych opadach deszczu z kolektorów burzowych wypływają odpady, które w oczywisty sposób zagrażają zdrowiu i życiu mieszkańców!".
Zapytaliśmy krakowski urząd miasta, czy na filmie zamieszczonym przez Berkowicza faktycznie widać zrzut ścieków, na odpowiedź czekamy. Hubert Ciepły, rzecznik prasowy małopolskiej straży pożarnej przekazał, że strażacy nie byli proszeni o sprawdzenie jakości wody w Wiśle w związku z możliwym zrzutem nieczystości.
Z pytaniem o możliwy zrzut ścieków do Wisły zwróciliśmy się też do Wód Polskich. Czekamy na odpowiedź.
W niedzielę i poniedziałek nad Krakowem przechodziły ulewy. W poniedziałek rano w całej Małopolsce obowiązywały ostrzeżenia II i III stopnia przed silnym deszczem z burzami. W Krakowie na rondzie Mogilskim woda wdarła się do autobusu, zalany został też tunel przy rondzie Grunwaldzkim.
W 2023 roku "nie stwierdzono skażenia"
O ściekach wpływających do Wisły pod Wawelem zrobiło się głośno dwa lata temu. Wówczas zanieczyszczenie było widoczne gołym okiem - na wodzie pływały podpaski, patyczki higieniczne i papier toaletowy, a w powietrzu unosił się smród. Wówczas również miały miejsce wielodniowe opady deszczu, a urzędnicy tłumaczyli, że zrzuty były legalne i zapobiegły podtopieniom.
- Strażacy dokonali analizy fizyko-chemicznej pobranych w tym miejscu próbek wody. Nie stwierdzono skażenia - zaznaczyła w przesłanym nam wówczas oświadczeniu Emilia Król z Urzędu Miasta Krakowa.
Z kolei Bartosz Jastrzębski z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie (RZGW, Wody Polskie) wyjaśnił, że przelewy burzowe, z których do Wisły wydostały się zanieczyszczenia, należą do Wodociągów Miasta Krakowa. W obu przypadkach gmina ma pozwolenie wodnoprawne na dokonanie maksymalnie 10 zrzutów ścieków w ciągu roku. Zwykle ścieki odprowadzane są do oczyszczalni, jednak przy mocnych opadach kanalizacja jest przepełniona i mieszanina deszczówki z odpadami trafia do rzeki. Przedstawiciele wodociągów przekonywali też, że gdyby przelewy nie zadziałały, nadmiar wody połączonej ze ściekami dostałby się przez włazy kanalizacyjne na ulice, cofałby się też do budynków, gdzie zalewałby piwnice.
Jak zaznaczał przedstawiciel Wód Polskich, rozwiązaniem problemu raz na zawsze byłoby rozdzielenie kanalizacji na dwa osobne systemy: burzowy - w którym płynęłaby wyłącznie deszczówka - oraz sanitarny, odprowadzający ścieki. To jednak, w ocenie Wód Polskich, zadanie wyjątkowo drogie.
Autorka/Autor: wini
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: x.com/konradberkowicz