Sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym i kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu – takie zarzuty usłyszał 52-latek z Kielc, który w środę uderzył samochodem w przystanek autobusowy. W wyniku wypadku zmarła 77-letnia kobieta, trzy inne osoby zostały ranne.
Mężczyzna częściowo przyznał się do obu postawionych mu zarzutów. – Prokuratura złożyła do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanego – informuje Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy kieleckiej prokuratury. Mężczyźnie grozi do 18 lat więzienia.
W samochodzie w chwili wypadku było też trzech pasażerów. Śledczy zdecydowali się zatrzymać dwóch z nich, jednak ostatecznie do policyjnego aresztu trafił tylko jeden. Stan zdrowia drugiego z mężczyzn nie pozwalał na zatrzymanie go.
Początkowo prokuratura zapowiadała postawienie pasażerom BMW zarzutów nieudzielenia pomocy osobom poszkodowanym w wypadku (na nagraniu z miejsca wypadku widać, ja po zderzeniu obaj mężczyźni wysiadają z samochodu i próbują odejść). Dotychczas jednak takie zarzuty nie zostały sformułowane.
"Huk i krzyki"
Do tragedii doszło w środę. - Z naszych ustaleń wynika, że 52-latek z Kielc zjechał w stronę zatoki autobusowej i uderzył w przystanek. Pierwsze badanie wykazało, że kierowca miał ponad 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu – przekazał Karol Macek, rzecznik prasowy kieleckiej policji.
Ranne zostały trzy kobiety w wieku 77, 36 i 32 lat oraz 18-letni mężczyzna. Wszyscy trafili do szpitala (kobiety zostały tam zawiezione od razu po zdarzeniu, nastolatek zgłosił się sam). Podczas akcji ratunkowej strażacy mieli problem z wydostaniem dwóch poszkodowanych. Musieli rozcinać metalowe elementy wiaty.
Najstarsza z poszkodowanych zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. - Reanimacja trwała kilkadziesiąt minut - powiedziała Anna Mazur Kałuża z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, do którego trafiła kobieta.
Świadkowie zdarzenia wspominają, że słyszeli ogromny huk. - Wrażenie miałem, jakby doszło do jakiegoś wybuchu. A później były krzyki tych cierpiących kobiet - relacjonował jeden z mężczyzn.
Nagranie z monitoringu
Na nagraniu z monitoringu widać, jak chwilę przed wypadkiem w zatokę przystankową wjeżdża bus. Kilkoro pasażerów wysiada, samochód odjeżdża. Wtedy w wiatę wbija się rozpędzone BMW, którego kierowca ułamki sekund wcześniej próbował skręcić w lewo.
Auto uderza w stojące pod wiatą osoby. Impet sprawia, że dwie kobiety zostają niemal wepchnięte pod przystankową ławkę. Młody mężczyzna próbuje uskoczyć przed rozpędzonym samochodem. Nie udaje mu się to.
Po chwili z auta wysiada mężczyzna, prawdopodobnie pasażer. Spokojnym krokiem obchodzi wiatę i znika z kadru. Podobny manewr drugiego pasażera uchwyciła kamera umieszczona po drugiej stronie przystanku.
Przechodnie wyciągają telefony, prawdopodobnie dzwonią po policję.
"Mamy nadzieję, że wytrzeźwieje"
Początkowo prokuratura zapowiadała, że czynności z zatrzymanymi mężczyznami najprawdopodobniej zostaną przeprowadzone w czwartek po południu.
- Mamy nadzieję, że kierowca do tego czasu wytrzeźwieje. Policjanci na bieżąco sprawdzają jego stan – informował w czwartek rano Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy kieleckiej prokuratury.
Okazało się jednak, że w czwartek mężczyzna nadal był nietrzeźwy. Dlatego zarzuty zostały mu postawione dopiero w piątek.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska w Kielcach