Gęsta mgła, ograniczona widoczność, a on nie dość, że pędzi, to jeszcze pod prąd. Świadkiem takiej sytuacji był pan Dominik, a kamera zamontowana w jego samochodzie nagrała pirata drogowego. Sprawę już wyjaśnia policja.
Kilka dni temu pan Dominik jechał drogą ekspresową S19 prowadzącą z Rzeszowa do Sokołowa Małopolskiego. Zaczął wyprzedzać, gdy nagle zauważył pędzące z naprzeciwka auto. Jego kierowca jechał pod prąd.
- Przed węzłem Sokołów Małopolski widoczność lekko się poprawiła i gdy zaczął się odcinek dwupasmowy drogi S19 zacząłem manewr wyprzedania, będąc blisko zakończenia tego manewru z mgły wyjechał renault thalia z dosyć sporą prędkością jak na te warunki. Zauważyłem, że mam miejsce na prawym pasie i jak najszybciej tam zjechałem – relacjonuje w rozmowie z nami kierowca, który dzięki swojej spostrzegawczości uniknął wypadku.
500 zł za jazdę pod prąd, jeśli go znajdą
Całe zajście nagrała kamera zamontowana w jego samochodzie. On postanowił nagranie umieścić w sieci. W rozmowie z nami dodaje, że warunku były trudne.
- Nieraz widoczność nie przekraczała 100/150 m, a na odcinku, gdzie jest odcinek jednopasmowy, prędkość samochodów nie przekraczała 80 km/h – podkreśla internauta.
O sprawę pytamy policję. Jak mówi w rozmowie z nami Adam Szeląg z rzeszowskiej policji, po naszym zapytaniu, policjanci zajęli się wyjaśnianiem sprawy. – Ze wstępnej analizy wynika, że kierowca popełnił wykroczenie: spowodował zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Za to grozi mandat w wysokości 500 zł – przypomina Szeląg.
Jak dodaje, policjanci będą sprawdzać, dlaczego kierowca jechał pod prąd. – Być może ze względu na gęstą mgłę zjechał w złym miejscu – zastanawia się rzecznik.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: YouTube / Dominik Zaręba